TRYLOGIA ZEMSTY PARK CHAN-WOOKA. Traktat o zemście, która najlepiej smakuje po koreańsku
Zemsta jest słodka, ale bywa też słodko-kwaśna. Czarna Mamba zabija Billa, Leon i Matylda tropią skorumpowanych policjantów, V przybiera maskę Guya Fawkesa. Gdyby jednak sam Park Chan-wook planował pomstę, trwałoby to z dziesięć, może piętnaście lat. Byłaby jednak pełna agonii, ekstazy i niespodziewanych zwrotów akcji. W wielkim finale zaś wszyscy, których znamy i kochamy, leżeliby poćwiartowani w plastikowych workach lub w kałużach własnej krwi. I byłoby absolutnie cudownie.
Od Pana Zemsty, przez Oldboya, na Pani Zemście kończąc. Każde dzieło sławetnej trylogii zemsty koreańskiego reżysera jest osobną historią jednego bohatera oraz jego osobistej wendety. Mściciele nie przebierają w środkach. Gęsto ścielą sobie drogę trupami, wytrwale i cierpliwie dążąc do tego, co zwykli nazywać sprawiedliwością. Nie jest to jednak czysta i finezyjna zemsta. Gdy w filmowym świecie śmierć tego złego przywraca utraconą harmonię i równowagę, Park Chan-wook taki porządek kwestionuje. Demitologizuje i obdziera zemstę ze swego romantyzmu. Okrucieństwo staje się daremną i niezadowalającą drogą do moralnego zaspokojenia, prowadzącą jedynie do nieuniknionej autodestrukcji. Nemezis pada bezwładnie na ziemię. I gdzie ta dzika satysfakcja?
Uwaga! Tekst przepełniony spoilerami!
Zanim jednak o fabule, przyjrzyjmy się stylowi. Park Chan-wook jest jednym z najciekawszych prowokatorów w historii kina. Zyskał to miano głównie za sprawą ukazywanych w swoich filmach kontrowersyjnych historii oraz okrucieństwa ludzkich zachowań. Na europejskich salonach zaistniał za sprawą trylogii zemsty. Trzy filmy, które nie są połączone narracją, a estetyką wizualnej przemocy, wykorzystywanymi motywami moralności, niejednoznaczności ludzkiej natury. Najważniejszymi atrybutami są jednak przemoc, odkupienie oraz zemsta, z których reżyser maluje specyficzny tryptyk każdego dzieła. Historia nikogo by jednak nie zainteresowała, gdyby nie był to popis sztuki filmowej. Pan Zemsta to minimalistyczna i wyrazista opowieść. Oldboy zaś to pewna i odważna zabawa formą, odrobinę efekciarska i tarantinowska (sam Quentin Tarantino zaś rozpływał się nad filmem podczas festiwalu w Cannes w 2004 roku). Pani Zemsta bawi się nielinearną chronologią, płynnie przeplata ze sobą sceny różnych opowieści. Wspólną cechą wszystkich filmów jest jednak czarny humor, mroczny i niedorzeczny, który nie odstępuje trylogii na krok. Demaskuje całą paletę ironii, wszystkie jej sześć smaków, niezwykły absurd oraz przedziwną poetykę ludzkiej niesprawiedliwości. Ostra przemoc i rozdzierające serce tragedie zostają zachwiane przez nagłe wtargnięcie żartu, czasami głupiego, czasami niesmacznego, który niespodziewanie nadaje dziełom komiksową, wręcz groteskową stylistykę. Park osiąga to, łącząc w scenie Pana Zemsty dramat jęczącej z bólu młodej kobiety z obrazem energicznie masturbujących się do dźwięków zza ściany młodych mężczyzn. Albo prosta scena rozmowy nad sensem i logiką tortur przy cieście z Pani Zemsty. Piękna, modernistyczna tragikomedia.
Podobne wpisy
W jaki sposób jednak Park Chan-wook pisze swój traktat o zemście? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy przyjrzeć się jego trzem głównym Aniołom Śmierci. Już pierwszy film z trylogii, Pan Zemsta z 2002 roku, zdradza dychotomię zemsty za pośrednictwem dwóch bohaterów ustawionych po obu stronach barykady: głuchoniemego Ryu, zdeterminowanego, by uratować życie swojej siostry, porywacza córki biznesmena oraz Park Dong-jin, ojca dziewczynki. Pierwsza połowa filmu, bardziej żartobliwa i ironiczna, opowiadająca o desperackich próbach zdobycia pieniędzy na operację, staje w kontraście z drastyczną, brutalną historią tytułowego mściciela. Podczas gdy Ryu i jego dziewczyna trzymali na wodzy swą gwałtowność, Dong-jin wykorzystuje każdą chwilę, by barbarzyńsko pomścić śmierć porwanej córki. Wymyśla prowizoryczne narzędzie tortur do elektrowstrząsów, którymi katuje Yeong, anarchistyczną bojowniczkę i dziewczynę Ryu, która jest współodpowiedzialna za śmierć porwanej dziewczynki. Mężczyzna śledzi każdy ruch nieporadnych oprawców. Jest to postawa, którą widz rozumie i przymyka na nią oko. Ostateczny wyrok zapada jednak ze strony Park Chan-wooka, który nie jest temu wszystkiemu przychylny. Dong-jin staje się maszynką do zabijania, napędzaną przez nieokiełznaną żądzę zemsty na Ryu i tych, którzy są odpowiedzialni za jego osobistą tragedię. Po krwawym karnawale zgotowanym winowajcom mściciel pojawia się nad jeziorem, w którym dziewczynka straciła życie, ciągnąc za sobą zakrwawione torby na ciała. Nie zdąży przykryć ich ziemią. Sam skona z rąk wściekłych jeźdźców, anarchistycznej grupy Yeong. Mężczyźni zostawią podziurawione ciało Dong-jin przy nieruchomym strzępach zwłok jego ofiary, niecałe kilka metrów przed nim. Ostatnie ujęcie filmu, spojrzenie na malowniczy krajobraz z widokiem na jezioro i krwawe ciała, służy jako jasny dowód, że taki koniec przewidziany jest dla tych, którzy ślepo podążają ścieżką zemsty.
Kolejny obraz, najbardziej znany i sugestywny w kanonie trylogii, Oldboy z 2003 roku. Kamera śledzi odwet Oh Dae-su, człowieka więzionego przez piętnaście lat w obskurnym pokoju hotelowym, jakby żywcem wyrwanym z filmów Lyncha. Obok krwawej jatki, która naturalnie podana jest widzom na srebrnej tacy, intrygującą kwestią jest to, czym bohater zasłużył na tak surową karę oraz kto jest jego oprawcą. Podczas finałowej konfrontacji z przystojnym i obrzydliwie bogatym sprawcą całego zamieszania, Woo-jinem, Dae-su zmuszony jest przyznać się do swych ciężkich przewinień. Jego zemsta została jednak dopełniona, morze krwi zostało wylane, a on staje przed Mido na śniegu jako skorupa ludzkiej istoty. I ten tajemniczy grymas, któremu ustąpił uśmiech z twarzy mężczyzny. Czy hipnoza zadziałała? Agresja doprowadziła mężczyznę na skraj ludzkiej wytrzymałości. Dodała siły, by zjadł żywą, wijącą się ośmiornicę. Podbudowała, gdy z nożem w plecach przeciskał się przez ciasny korytarz wypchany uzbrojonymi mężczyznami. Upokorzenie i dążenie do katharsis są głównymi pojęciami filmu, a zemsta, która wywołuje reakcje łańcuchowe narastającej nienawiści, jest aktem, do którego wszystko nieuchronnie zmierza. Park Chan-wook wykorzystuje różne obrazy, by ukazać zemstę jako truciznę szerzącą się w umyśle człowieka. Kreacja Woo-jina, którego absurdalnie skomplikowany plan rozrachunku, kiełkujący przez dziesięciolecia, kończy się mało heroiczną śmiercią w windzie. Także nie mniej wymowny upadek Dae-su i jego niemal zwierzęce oblicze, odcięcie języka oraz współżycie z własną córką. Obaj mężczyźni są w stanie zaspokoić to jedno pragnienie kosztem poświęcenia wszystkich innych emocji, które składają się na ich człowieczeństwo.