Publicystyka filmowa
NAJGORZEJ PRZYJĘTE FILMY W HISTORII FESTIWALU W CANNES
Festiwal w Cannes to miejsce nie tylko sukcesów, ale i wielu pomyłek. Oto NAJGORZEJ PRZYJĘTE FILMY, które zaskoczyły widzów i jury!
Festiwal w Cannes, prawdopodobnie najważniejszy festiwal filmowy na świecie i prestiżowe wydarzenie branżowe, ma na kartach swojej historii wiele pomyłek i złych wyborów – nie tylko w doborze filmów do konkursu, ale również wśród laureatów nagród. Oczekiwania nie przystają do oglądanych tytułów, a wielokrotnie pomiędzy jury, krytykami a widzami nie ma żadnego porozumienia.
Wśród różnych przypadków i wpadek należy wymienić chociażby Labirynt Fauna, czyli najwyżej oceniony film bez jakiejkolwiek nagrody, czy Mr. Turnera bądź Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną, które dramatycznie podzieliły krytyków i widzów.
Jednocześnie seanse w Cannes dla wielu twórców pozostają unikatowym przeżyciem, bowiem w windowaniu kinowych trendów uczestniczą całe sale. Festiwalowa publiczność potrafi buczeć, gwizdać, krzyczeć lub głośno komentować to, co im się nie podoba… nie zważając na elegancko ubranych twórców, zasiadających w pierwszych rzędach na premierach.
Jakie były więc te najgorzej przyjęte dzieła?
Antychryst
To, co działo się po seansie filmu von Triera podobno przypominało bójkę, w czasie której garstka entuzjastycznie nastawionych widzów została zakrzyczana przez wszystkich innych. Sam seans również nie przebiegał spokojnie, a apogeum osiągnięto w czasie sceny z lisem, wzbudzającej najwięcej śmiechów i gwizdów.
Oczywiście sposób pokazywania przemocy i seksu budził kontrowersje – mając w sobie więcej grindu niż artyzmu – ale dopiero kilka miesięcy później na festiwalu filmowym w Nowym Jorku ktoś zemdlał i trzeba było przerwać pokaz.
Charlotte Gainsbourg ostatecznie dostała nagrodę dla najlepszej aktorki, a von Trier wyjechał z Cannes z „anty-nagrodą” wręczoną mu przez Jury Ekumeniczne za „najbardziej mizoginiczny film dla samozwańczego, rzekomo najlepszego reżysera na świecie”. Później film nie zdobył żadnych znaczących nagród, szybko natomiast trafił na różnego typu zestawienia „must see”, a do jego kultowości przyczyniła się zapewne moda na memy i gadżety nawiązujące do niego (zwłaszcza popularne swojego czasu w Stanach koszulki z owym lisem).
Maria Antonina
W 2006 roku Maria Antonina była zapewne najbardziej kontrowersyjnym tytułem w konkursie. „New Yorker” pisał, że sala wręcz drżała od gwizdów i okrzyków niezadowolonych widzów, natomiast Roger Ebert – jeden z najbardziej wpływowych amerykańskich krytyków – twierdził, że było to może 5-10 osób. Sama Coppola była nieobecna na seansie, a w udzielonym wywiadzie stwierdziła, że nawet buczenie publiczności jest lepsze niż brak jakiejkolwiek reakcji.
Sam film, ze swoją anachroniczną ścieżką dźwiękową i popową wrażliwością, później również dzielił widzów, a ostatecznie załapał się nawet na oscarową listę.
Koniec świata
Koniec świata (oryg. Southland Tales) był pierwszym po Donnie Darko filmem Richarda Kelly’ego, na który czekano z niemałym entuzjazmem. Jednak chyba tym razem talent reżysera obrócił się przeciwko niemu, a widzowie otrzymali postapokaliptyczną satyrą pełną podróży w czasie, zakrzywień rzeczywistości i innych dziwów, w tym Dwayne’a „The Rocka” Johnsona udającego Królika Bugsa. Po czasie Kelly przyznawał, że seans w Cannes był katorgą i czystym okrucieństwem. Z drugiej strony nie ma czemu się dziwić, skoro pokazano wersję nieukończoną, z niedopracowaną muzyką oraz efektami specjalnymi, trwającą ponad trzy godziny.
Nie została ona nigdy oficjalnie wydana, ale przez jakiś czas krążyła po Internecie w jeszcze bardziej szalonej formule. Mimo tego, iż „The Guardian” pisał, że Koniec świata został nie tylko wygwizdany, a wręcz potępiony i zmiażdżony, to po oficjalnej premierze cieszył się zainteresowaniem widzów i szerokim komentarzem. Richard Roeper nazwał go „abstrakcyjnym gównem”, ale znalazło się również grono fanów oraz obrońców – w tym także członków ekipy, którzy twierdzili, że Koniec świata od zawsze miał być „odjechanym filmem do oglądania z kumplami”. Ostatecznie stał się gorącym tytułem na seansach tzw. midnight movies.
Taksówkarz
Przyznanie Taksówkarzowi Złotej Palmy spotkało się z falą krytyki i sprzeciwów. Dziś może to zaskakiwać, bowiem dzieło Scoresego szybko trafiło do filmowego kanonu, a w 1994 roku wpisano je nawet na amerykańską listę „filmów wszech czasów”. Jednak sytuacja w Cannes w latach 70. była zupełnie inna.
W 1975 roku, w czasie edycji poprzedzającej triumf Taksówkarza, w holu głównym pałacu festiwalowego wybuchła bomba, natomiast rok po przyznaniu nagrody Scorsesemu znaleziono i rozbrojono bombę znajdującą się na jednej z sal pokazowych. Nic dziwnego, że Taksówkarz wówczas wydawał się filmem zbyt nihilistycznym i brutalnym. Nawet przewodniczący jury Tennessee Williams (słynący ze swojej kontrowersyjnej twórczości obejmującej m. in. Tramwaj zwany pożądaniem czy Kotkę na gorącym blaszanym dachu) wahał się, czy należy przyznać tę Złotą Palmę.
Okrzyki sprzeciwu pojawiły się nie tylko na pokazach konkursowych, ale również na samej gali wręczenia nagród (na której Scorsese nie był obecny, gdyż w tym czasie przebywał w Stanach, kręcąc New York, New York)
Kontrowersje wokół filmu trwały jeszcze długo po Cannes – w 1981 roku John Hinckley Jr. przeprowadził nieudany zamach na Ronalda Reagana, za inspirację podając cytaty z filmu oraz tłumacząc się faktem, że zamierzał zaimponować Jodie Foster.
The Brown Bunny
To jest film, który znajduje się na każdej tego typu liście ze względu na konflikt, jaki po pokazie rozgorzał między Rogerem Ebertem a Vincentem Gallo (scenarzystą, reżyserem, producentem, montażystą i odtwórcą głównej roli). Ebert był tak znudzony w czasie seansu, że śpiewał głośno piosenkę Raindrops keep falling on my head o jakże wymownym tekście (sprawdźcie sami).
Później krytyk nazwał The Brown Bunny najgorszym filmem w historii Cannes, co samo w sobie jest niemałym wyczynem, i twierdził, że został wybuczany nie za treść, ale dlatego „że po prostu jest okropny”. Gallo poczuł się tak zraniony reakcjami publiczności, że jeszcze w czasie festiwalu przyrzekł, iż więcej nie nakręci żadnego filmu. Przeprosił również swoich producentów za zrobienie filmu, który (jak sam określił) jest pretensjonalny, pobłażliwy, nieujmujący, a nawet nieciekawy.
Gallo przemontował i skrócił swój film o pół godziny (pozostawiając jednocześnie w nim takie sceny jak mycie samochodu odbywające się w czasie rzeczywistym), a Ebert po ponownym seansie przyznał, że decyzja ta uratowała film, zmieniając zarazem jego wcześniejszą formę i wymowę. Po jakimś czasie Gallo również zmienił zdanie i w 2010 wyreżyserował czarno-biały dramat zatytułowany Promises Written on Water, który również nie znalazł zbyt szerokiego zrozumienia w świecie filmu.
Dzikość serca
Chyba każdy, kto próbował streścić fabułę Dzikości serca wie, jak trudno opisać jej szalony, popowy i pełen wyolbrzymień charakter. Zarówno krytycy, jak i widzowie sceptycznie traktowali tę przejaskrawioną, niepoprawną wersję kryminalnego love story – co ciekawe wśród zarzutów wymieniano także to, co stało się kwintesencją tego filmu, czyli brak dosłowności/życiowości, ikonografizm i przesadny estetyzm… a gorsze reakcje spotkały Lyncha tylko wtedy, gdy dwa lata później zawitał na festiwal z Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną. Jednak to Dzikość serca pozostaje przykładem najlepiej obrazującym ferment, jaki potrafi wzbudzić reżyser w Cannes, bowiem nieoczekiwanie dla wszystkich jury pod przewodnictwem Bernardo Bertolucciego nagrodziło film Złotą Palmą.
Zyskał on rzeszę fanów, gdy tylko ucichło buczenie, a dziś wydaje się, że był to jeden z najbardziej kontrowersyjnych i najciekawszych werdyktów jury, które nie przestraszyło się rozpasanej brutalności i niepoprawnej seksualności bijących z filmu Lyncha. I tak oto w Cannes triumfował postmodernizm.
Zdobyć Woodstock
Dla odmiany film Anga Lee, twórcy Rozważnej i romantycznej oraz Tajemnicy Brokeback Mountain, spotkał się z zupełnie inną odmianą canneńskiego krytycyzmu.
Reakcja na Zdobyć Woodstock, muzyczną komedię o chłopaku organizującym festiwal, by ratować motel rodziców, była subtelnie i porażająco obojętna. Film swoją negatywną aurę w całości zawdzięcza prasie, która w oszczędny i chłodny sposób szydziła, iż pozbawiony jest on wcześniejszej pasji Lee, że jest zbyt chaotyczny i nieangażujący, wręcz niechlujny. Podczas gdy widzowie częściowo buczeli, do historii przeszła konferencja prasowa pełna znudzonych i zniesmaczonych dziennikarzy. Absolutnie nikogo nie interesowały próby ratowania dzieła przez reżysera, który mówił o „romantycznym powrocie do lat 60. ” oraz „chwytaniu atmosfery ostatniej naiwności, jaką mieliśmy”.
O dziwo film nie został wydany z okazji 40-lecia festiwalu Woodstock, tylko później. Wówczas krytycy byli znacznie agresywniejsi – za Zdobyć Woodstock niosła się fama filmu pełnego uproszczeń oraz stereotypów (dotyczących m.in. Żydów, muzyków, żołnierzy z Wietnamu, nudziarzy i dziwaków), dzieła nieudolnie naśladującego rewolucyjne zwroty lat 60. Z perspektywy lat raczej traktuje się go jako białą plamę w twórczości Lee.
Crash: Niebezpieczne pożądanie
Łatwo zrozumieć dlaczego publiczność nie była do końca przekonana do surowej i jednocześnie niepokojącej adaptacji powieści Kraksa (oryg. Crash) autorstwa J. G. Ballarda, dokonanej przez Davida Cronenberga. Dziwić mogą natomiast reakcje krytyków oglądających ten erotyczny thriller, oburzonych ilością nieestetycznego czy wręcz ordynarnego seksu. Wydaje się, że nie do końca potrafili rozszyfrować stylistyczny klucz, w którym zrealizowane zostało Crash: Niebezpieczne pożądanie; Cronenberg łączył swój autorski styl z antypopulistycznym światopoglądem autora oryginału.
W recenzjach najczęściej pojawiały się takie przymiotniki, jak „powierzchowny” czy „patologiczny”, natomiast „Entertainment Weekly” pisało, że jest to kolejne „tajemniczo ponure, artystyczne porno”. Przeciwne takim opiniom było jury pod przewodnictwem Francisa Forda Coppoli, które przyznało Cronenbergowi Nagrodę Jury z przekonaniem, iż będzie to jeden z najważniejszych tytułów lat 90.
Drzewo życia
Jedną z bardziej pamiętnych Złotych Palm pozostaje ta przyznana Terrencowi Malickowi za Drzewo życia – autorskie arcydzieło, w którym myśl twórcza medytacyjnie przenika pomiędzy dinozaurami a życiem mieszczańskiej rodziny na teksańskim przedmieściu w latach 50.
, albo patetyczny i chaotyczny filmowy bubel. Większość widzów była skonsternowana tym, co zobaczyła, pozostali nie wahali się by wybuczeć to nieudane dzieło, co szybko spotkało się z gromkimi oklaskami osób pozytywnie oszołomionych wizją Malicka. Zwłaszcza, że po Niebiańskich dniach jego nazwisko wzbudzało wiele oczekiwań, a ostatecznie sam Brad Pitt zaciekle bronił Drzewa życia przed falą prasowej krytyki. Opozycyjne reakcje pojawiły się ponownie w czasie, kiedy Robert De Niro ogłaszał werdykt. Mimo to Drzewo życia trafiło na kilkadziesiąt list podsumowujących filmowy rok 2011 oraz otrzymało trzy nominacje do Oscara.
Pulp Fiction
Pulp Fiction również można wpisać w poczet wielkich zaskoczeń z Cannes, mimo że pozostaje niepowtarzalnym przykładem. Reakcje publiczności na seansach konkursowych można opisać, jako „życzliwe zainteresowanie” – aplauz był raczej grzecznościowy, a pierwsze recenzje nie zdradzały zbytniego entuzjazmu.
Tarantino pokazał dopiero swój drugi film, nikt do końca nie wiedział jeszcze, czego się po nim spodziewać, ani tym bardziej, jak się z jego stylistyką obchodzić. Pulp Fiction uważano raczej za pomysłową zabawę formą, konwencjami i cytatami, czyli dzieło przesycone popkulturą, którą Cannes dotychczas traktowało zachowawczo. Ze ścianą negatywnych reakcji reżyser spotkał się dopiero, kiedy otrzymał Złotą Palmę – okazało się, że niekwestionowanym faworytem krytyków i widowni były Trzy kolory: Czerwony Kieślowskiego i postanowiono zgodnie wybuczeć ten werdykt. Na IMDb Pulp Fiction pozostaje najwyżej ocenianym filmem wśród wszystkich nagrodzonych w Cannes.
