THE CROWN. Ranking NAJLEPSZYCH RÓL we wszystkich sezonach serialu

Po sześciu sezonach, których akcja obejmowała sześć dekad życia rodziny Windsorów, emisja The Crown dobiegła końca. Jednym z ciekawszych pomysłów w serialu Petera Morgana była cykliczna wymiana aktorów wcielających się w główne role, dzięki czemu bez problematycznej charakteryzacji oddawany był upływ czasu. W tak pomyślanej formule naturalne są porównania poszczególnych kreacji i wskazywanie tych, które lepiej przemawiały jako ekranowe inkarnacje prawdziwych postaci. W związku z tym postanowiłem ułożyć własny ranking kreacji aktorskich w The Crown.
10. Pip Torrens jako Tommy Lascelles, serie 1–3
W serii z obfitym pierwszym planem, najeżonym do tego dużymi nazwiskami, członkom obsady drugoplanowej nie było łatwo się wybić. Tym większa zasługa aktora, który otwiera moje zestawienie i równocześnie pełni funkcję symbolicznej reprezentacji tych, którzy w The Crown mogli zagubić się w cieniu. Pip Torrens wcielał się w Tommy’ego Lascellesa, pierwszego sekretarza dworu Elżbiety II, „odziedziczonego” jeszcze po królu Jerzym. Jest on prominentną postacią pierwszych dwóch sezonów, pojawia się też gościnnie w serii 3., tym samym przełamując paradygmat wymiany aktorów. Tommy jest w formatywnej fazie serialu uosobieniem konserwatywnego sznytu zakorzenionego jeszcze w tradycji wiktoriańskiej, pozostającego w specyficznym napięciu z powojenną rzeczywistością, którą uosabia młoda królowa. Mimo że jest on wiele razy swego rodzaju antagonistą, Torrens kradnie każdą scenę ze swoim udziałem, bezbłędnie kreując angielskiego dworskiego służbistę, przy tym nie szarżując i nie popadając w karykaturę (sztuka, która nie udawała się chociażby odtwórcom ról polityków). Dla mnie Tommy to prawdziwa sól The Crown i emblemat jego najlepszych lat.
9. Tobias Menzies jako Filip, serie 3–4
Po tym, jak duet Foy/Smith podbił serca widowni, zastępujący ich aktorzy mieli nie lada orzech do zgryzienia. Może nawet bardziej niż Olivii Colman dotyczyło to Tobiasa Menziesa, któremu przyszło zastąpić niezwykle wyrazistą postać Smitha. Aktor podszedł do sprawy na chłodno. Znany m.in. z Gry o tron aktor nie szukał kopiowania manieryzmów poprzednika, kreując Filipa ewoluującego do roli statecznego małżonka królowej – w seriach z Menziesem książę wciąż potrafi być szorstki, wygadany i bezpardonowy, ale dużo więcej w nim spokoju i mądrości. O ile Smith nieustannie grał naprzeciw Foy, kontrastując postacie małżonków, Menzies podporządkowuje się energii Colman, usuwając swoją postać nieco w cień i tworząc z partnerką mocny duet. To bardzo subtelna warsztatowo rola, bazująca mocno na detalach, ale w ich obserwowaniu kryje się niemała przyjemność.
8. Erin Doherty jako Anna, serie 3–4
Po odejściu z obsady Matta Smitha można było się spodziewać, że pozycja króla ciętych ripost i one linerów zostanie przejęta przez Helenę Bonham Carter w roli księżniczki Małgorzaty lub Tobiasa Menziesa. Niszę zwolnioną przez pierwszą inkarnację Filipa zajęła jednak młoda Erin Doherty wcielająca się w księżniczkę Annę, ulubioną córkę księcia Edynburga. Doherty udaje się uchwycić luz pokolenia lat 60., który specyficznie reaguje z dworskimi realiami, podobnie jak było to w przypadku energicznego Mountbattena dwie dekady wcześniej. Anna jest w seriach 3–4 wyszczekana, pewna siebie i emanująca specyficznym urokiem, unikalnym w galerii Windsorów i kontrastującym z wycofaniem Karola. Szkoda, że rola rozpłynęła się w kolejnych sezonach, ale nie odejmuje to jakości tego, co na swoim odcinku zrobiła Doherty.
7. Emma Corrin jako Diana, seria 4
Księżna Diana obrosła takim popkulturowym mitem, że jej pojawienie się w serialu było równie wyczekiwane, co budziło obawy o sprostanie nadziejom. Tym bardziej że pojawiając się w kręgu rodziny Windsorów, panna Spencer nie była jeszcze tą charyzmatyczną ulubienicą tłumów, którą znamy z medialnych przekazów. Wcielająca się w tę wersję postaci Emma Corrin sprostała wyzwaniu. Jej Diana jest fascynująca i budząca empatię – nieco naiwna dziewczyna zagubiona w przepastnych przestrzeniach królewskich posiadłości i starająca się rozpaczliwie znaleźć podmiotowość w roli niechcianej żony następcy tronu. Kreacja Corrin to antypody tego, co zrobiła, wcielając się w Margaret Thatcher Gillian Anderson, niemal wulgarna w naśladowaniu manieryzmów i energii swojej bohaterki. Młodsza aktorka postawiła na skromniejsze środki, nie próbując naśladować Diany, ale budując postać z krwi i kości.
6. Elizabeth Debicki jako Diana, serie 5–6
W tym zestawieniu nie spotkacie licznej reprezentacji ostatnich dwóch sezonów. O swoich negatywnych odczuciach odnośnie do tych serii pisałem już w oddzielnych tekstach, a surowa ocena przekłada się na brak cieplejszych uczuć wobec poszczególnych kreacji, najczęściej dość schematycznych i/lub przestrzelonych. Wyjątkiem jest rola Diany w wykonaniu Elizabeth Debicki, która zastąpiła opisaną wyżej Corrin. Owszem, dostaje ona rolę miejscami bardzo jednowymiarową i wciśniętą w klisze wyobrażeń o Lady D., ale aktorka potrafi wycisnąć coś szczególnego ze swojej postaci. Może to melancholijna ekspresja, może wyczucie niuansów bohaterki, a może fakt, że jako bodaj jedyna postać w całych dwóch sezonach dostaje jednak jakiś dramaturgiczny konkret (choć również zmaga się z rażącymi po uszach linijkami dialogów) – grunt, że Diana Debicki zapada w pamięć i zwyczajnie przekonuje, wyróżniając się na tle ogólnej słabizny, jaka cechuje sezony 5–6.
5. Vanessa Kirby jako Małgorzata, serie 1–2
Zanim nastał Karol i Diana, naczelną sprawczynią zamieszania w The Crown była młodsza siostra królowej Małgorzata. W wyrazistej kreacji Vanessy Kirby stała się ona jedną z wizytówek serii, momentami przyćmiewając wręcz główną rolę Claire Foy. Kirby ciekawie buduje postać dziewczyny znającej dworskie konwenanse i akceptującej luksusowe życie arystokratki wraz z całym inwentarzem, ale równocześnie nieustannie buntującej się przeciw wymaganemu od niej odrzucaniu pragnień i dyktatu uczuć. To rola niby wydająca się samograjem – romantyka naprzeciw instytucji – ale Kirby znajduje w niej unikalny ludzki pierwiastek, nadając niespodziewanego humanizmu opowieści o pozornie będącym muzeum figur woskowym dworze. To właśnie na tej energii w dużej mierze opierał się sukces pierwszych sezonów serialu. Nic dziwnego, że dla brytyjskiej aktorki The Crown stało się przepustką do hollywoodzkiej kariery.
4. Olivia Colman jako Elżbieta, serie 3–4
Pierwsza „podmianka” aktorów musiała budzić ekscytację i lęk. Z jednej strony rolę Elżbiety miała przejąć wybitna Olivia Colman. Z drugiej obdarzona wyrazistą ekranową osobowością aktorka miała wejść w postać już wykreowaną przez młodszą koleżankę. Z tej próby Colman wyszła z elegancją godną zdobywczyni Oscara. Kierując swoją uwagę na przemianę królowej, już niereprezentującej młodego, a średnie pokolenie, aktorka zbudowała swoją kreację wokół dyskretnego godzenia się ze starzeniem i coraz większym oddalaniem od pulsu współczesności. Dla Elżbiety, która wcześniej uczyła się powściągliwości i dystyngowanych póz, chłód i cierpki ogląd rzeczywistości stają się już drugą skórą, choć w kobiecie tli się jeszcze cień dawnych tęsknot i ambicji. Colman bezbłędnie chwyta te niuanse i przekuwa je w cechy charakterystyczne swojej postaci – coś, czego niestety nie zdołała zrobić przychodząca na jej miejsce Imelda Staunton.
3. Josh O’Connor jako Karol, serie 3–4
Chyba największy dysonans przy zmianie obsady dotyczył postaci Karola. W przestrzelonej interpretacji Dominika Westa była to być może najgorsza postać całego serialu (może oprócz nieszczęsnego klanu Fayedów), wcześniejsza wersja Josha O’Connora to zaś ścisła czołówka, która otwiera podium mojego zestawienia. Młody aktor zbudował fascynującą postać przetrąconego na wczesnym etapie chłopaka, który musi zmagać się samotnie z brzemieniem następcy tronu i uczyć się w bolesnym procesie dworskiej edukacji, jak żyć bez bliskości, której w głębi duszy rozpaczliwie pragnie. O’Connor idealnie zamarkował do tego autentyczną mimikę i manieryzmy pierwowzoru, do tego stopnia, że porównanie rekonstruowanych w serialu scen z pierwowzorem wzbudza ciarki. Przy tym postać nie bazuje tylko na naśladownictwie, ale radykalnym wręcz uczłowieczeniu dość negatywnie postrzeganej postaci znanej z mediów. Jeśli ocieplać wizerunek, to tylko tak.
2. Matt Smith jako Filip, serie 1–2
Do premiery The Crown książę Filip był dla większości postronnych odbiorców sympatycznym panem, który na uroczystościach stoi obok funkcyjnej żony. Matt Smith tchnął w ten wizerunek zupełnie inną energię – pokazał Filipa jako charyzmatycznego, aroganckiego i ambitnego młodego arystokratę i polityka, który musi przełknąć fakt, że monarchia się kończy, a z resztek chwały, które jej zostały, jemu przypadają jedynie okrawki księcia-małżonka. Smith jest w tej roli mieszanką niemal szekspirowskiego bohatera tragicznego, irytującego bon vivanta i inteligentnego partnera nieco zagubionej Elżbiety. To właśnie ta rola udowodniła najwyraźniej, że w pozornie znanej i oczywistej historii Windsorów są pokłady rzeczy do eksploracji w fabularnym serialu, a miarą jakości roboty Smitha będzie to, że pewnie dla wielu widzów Filip będzie miał na lata jego twarz.
1. Claire Foy jako Elżbieta, serie 1–2
Nie mogło być inaczej – na szczycie mojej listy zasiada Claire Foy, pierwsza odtwórczyni roli Elżbiety. Pozornie miała najłatwiej z trzech aktorek wcielających się w tę postać – w końcu mogła zbudować ją od podstaw, podczas gdy Colman i Staunton musiały rzeźbić już na napoczętym przez nią gruncie. Jednak to łatwość pozorna, widziana z perspektywy czasu. W momencie premiery Foy musiała przełamać skodyfikowane wyobrażenia o nobliwej królowej i pokazać ją jako zwyczajną młodą kobietę wrzuconą w centrum dworskiej maszynerii. Z zadania tego wywiązała się wzorowo, tworząc jedną z ciekawszych ról monarchini w ogóle. Umieszczona w nurcie historycznych przemian Elżbieta Foy przechodzi przez dwa sezony transformację od sympatycznej dziewczyny z drugiego rzędu dworskiego zastępu do pewnej swojej roli królowej. Foy pokazuje tę przemianę z dozą ludzkich uczuć i naturalnych ekspresji, przy okazji generując świetną ekranową chemię z Mattem Smithem. To z pewnością wizytówka serii i ogólnie jedna z lepszych ról serialowych ostatnich lat.