Tarantino, jakiego nie znacie. Szkic o tęsknocie za nieobecnym
Młodość małego Q
Quentin Jerome Tarantino urodził się w Knoxville, w stanie Tennessee, 27 marca 1963 roku, jako syn szesnastoletniej Connie McHugh – studentki mikrobiologii i pielęgniarstwa, oraz starszego od niej o pięć lat Tony’ego Tarantino – studenta prawa z ambicjami aktorskimi. Małżeństwo Connie i Tony’ego było związkiem – jak go określa Jami Bernard w swojej książce – z wyrachowania. Sposobem, by nastoletnia Connie mogła, zgodnie z literą prawa, usamowolnić się i raz na zawsze wymknąć spod władzy znienawidzonych rodziców. Dlatego dziewczyna była wściekła, gdy zaszła w nieplanowaną ciążę (jej mąż ponoć zarzekał się, że nie może mieć potomstwa), jednak szybko pokochała nienarodzone dziecko i zdecydowała się nadać mu imię Quentin, niezależnie od tego, czy będzie to chłopczyk czy dziewczynka. Connie nie darzyła Tony’ego zaufaniem. Według niej był niezrównoważony i mało odpowiedzialny, dlatego też, mieszkając z dala od męża, postanowiła zataić przed nim ciążę. Powiedziała mu o dziecku dopiero po narodzinach małego Q (ulubione zdrobnienie matki). Przez jakiś czas młode małżeństwo próbowało nawet zbudować rodzinną więź, jednak Tony nie interesował nad wiek samodzielnej oraz niezależnej Connie bardziej niż przed ślubem i wkrótce małżonkowie rozstali się na zawsze. Co ciekawe, dorastający Quentin nie przejawiał zainteresowania biologicznym ojcem.
Nigdy nie czułem pragnienia, by się z nim skontaktować – wyjawia Tarantino. – Nie jestem też na niego wściekły czy coś w tym rodzaju. Przecież to moja mama go zostawiła. A ja po prostu nigdy nie pragnąłem… To byłoby krępujące patrzeć na kogoś, do kogo powinienem coś czuć, mimo że wcale go nie znam.
Po czterdziestu latach od narodzin chłopca, jak sam reżyser opowiada w programie The Howard Stern Show, w kawiarni w mieście Santa Monica, Tony Tarantino niespodziewanie stanął na drodze dorosłego syna. Podobno nie doszło do żadnej rozmowy. Quentin odprawił ojca gestem i nigdy więcej go nie zobaczył. „Nie miałbym mu nic do powiedzenia oprócz «Dzięki za spermę»” – tłumaczy reżyser (materiał genetyczny okazał się jednak nieoceniony – smykałkę do filmu Tarantino odziedziczył najwyraźniej po ojcu, aktorze z zamiłowania, który z kolei odziedziczył ją po swoim ojcu, Dominicu Jamesie Tarantino, pojawiającym się w westernach lat trzydziestych).
Wkrótce po rozwodzie Connie zamieszkała w Los Angeles i wyszła za mąż po raz drugi – za Curtisa Zastoupila, czeskiego cygana, który adoptował małego Q. Choć Quentin przybrał nazwisko Zastoupil, zmienił je po latach na Tarantino z pobudek czysto praktycznych, z myślą o przyszłej karierze. Według niego nazwisko biologicznego ojca było bardziej medialne, gdyż Zastoupil w szybkiej wymowie brzmiało jak disaster pill (z ang. katastrofa w pigułce).
Lata od niemowlęctwa do dziewiątego czy dziesiątego roku były cudownym okresem dla Quentina, przynajmniej jeśli chodzi o osobę ojca w jego życiu […] – pisze Jami Bernard. – Curt grał na gitarze i pianinie, a poza tym pisał poezje. Podczas tych lat jego i Quentina łączyły bliskie stosunki.
Dalej autorka pisze:
Ponieważ Curt był muzykiem, a ja pracowałam przez cały boży dzień, Quentin faktycznie spędzał większość czasu z ojczymem i byli sobie bardzo, bardzo bliscy – twierdzi Connie. – Poza tym mieliśmy dość dużą rodzinę. Mieszkał z nami mój młodszy brat Roger – zabrałam go z domu mojej matki, ponieważ nie podobał mi się sposób, w jaki go wychowywała. Mieszkał z nami od czasu, gdy ukończył trzynaście lat, aż do dnia, gdy wstąpił do wojska. Był dyżurnym opiekunem Quentina i jego dręczycielem. Mieszkał z nami także brat Curta, który był w moim wieku – mieliśmy wtedy około dziewiętnaście lat. Stanowiliśmy więc naprawdę dość pokaźną grupkę mieszkających razem dzieciaków. W tym okresie życia Quentina spory wpływ na niego mieli mężczyźni: wuj, stryj i ojczym – wszyscy spędzali całe dnie razem, podczas gdy ja zajmowałam się swoją karierą. Mój brat mówił, że czuje się, jakby dorastał w Disneylandzie. Byliśmy całkowicie skupieni na zabawie, dlatego też Quentin chodził wówczas na tak wiele filmów.
Gdy Quentin miał dziewięć lub dziesięć lat, Connie rozwiodła się z Zastoupilem, który – jak ujmuje sprawę matka Tarantino – potrzebował czasu na kontemplację własnego pępka. Stosunki między ojczymem i pasierbem popsuły się, czego główną przyczyną miało być nagłe emocjonalne wycofanie Zastoupila.
Rozstanie z Curtem bardzo mnie w tamtym czasie poruszyło – mówi Quentin. – Zareagowałem na rozwód zapewne tak samo, jak reaguje na takie wydarzenie każde dziecko w moim wieku. Jednakże pozostałe dwa [rozwody] wcale mnie tak nie zmartwiły.
Mimo że Curt usunął się w cień, utrzymali z Quentinem śladowy kontakt. Chłopiec przyjaźnił się z rodziną muzyka – ciotką Ginny i wujem Conradem (przywołanymi w Pulp Fiction w rozdziale Kłopoty z Bonnie) – a także z rodzicami ojczyma, dlatego od czasu do czasu na niego wpadał.
W tym samym czasie, w którym rodzice Tarantino rozchodzili się, Connie miała styczność z groźną chorobą zakaźną w szpitalu, gdzie pracowała jako pielęgniarka, i w panice wysłała syna do Knoxville pod opiekę dziadków. Według relacji Connie jej syn spędził tam sześć miesięcy, według wspomnień Quentina – okrągły rok. Babka Tarantino zmagała się z chorobą alkoholową, o czym jej córka nie wiedziała. W tym okresie swojego życia (w wieku dziewięciu lub dziesięciu lat) przyszły reżyser, będąc pod opieką niezrównoważonej osoby, został poddany pierwszemu egzaminowi samodzielności.
Rozstanie Connie i Curtisa pogorszyło i tak już fatalne podejście Quentina do nauki. Tarantino nie radził sobie w szkole, mimo że był ponadprzeciętnie inteligentnym dzieckiem. Z jego szkolnych dzienniczków i opowieści matki wynika, że miał problemy z koncentracją i był nadpobudliwy. Przez całe dzieciństwo zmieniał szkoły i nauczycieli jak rękawiczki, najczęściej z powodu licznych przeprowadzek, notorycznych wagarów i konfliktów z pedagogami. Ostatecznie, gdy Quentin skończył szesnaście lat, Connie skapitulowała i pozwoliła synowi rzucić szkołę pod warunkiem, że nastolatek znajdzie sobie pracę. Jego pierwszym zajęciem była posada biletera w Pussycat Lounge – kinie porno w Torrance. Przełomem w jego życiu miała okazać się dopiero następna praca, w Video Archives – słynnej wypożyczalni kaset VHS, w której Tarantino zatrudnił się dzięki swojej imponującej wiedzy filmowej.
Gdy Tarantino miał osiemnaście lat, jego matka wyszła za mąż po raz trzeci – za Jana Thansgivinga, z którym po kilku latach rozstała się w prawdziwej furii. To smutne, że zarówno biologiczny ojciec reżysera, jak i jego drugi z kolei ojczym, próbowali żerować na sławie Tarantino po tym, jak filmowiec osiągnął sukces. Tony Tarantino, niespełniony jako aktor, notorycznie próbował zwrócić na siebie uwagę prasy przy okazji kolejnych powodzeń syna. Wszedł nawet w skład grupy „Silver Foxes” – ekipy filmowej składającej się z rodziców celebrytów (jej członkami są między innymi: Sal Pacino, ojciec Ala Pacino, Patsy Swayze, matka Patricka Swayze i Jenny Crawford, matka Cindy Crawford). O Janie Thansgivingu mówi Jerry Martinez – przyjaciel Tarantino z ekipy Video Archives:
Chciał w najgorszy z możliwych sposobów znaleźć się blisko przemysłu filmowego, a rozwiódł się dokładnie wtedy, gdy Quentin zaczął zdobywać sławę. To musi go teraz naprawdę gryźć.
Jan jest jak pasożyt bez żywiciela – dodaje Connie Zastoupil.
Jeszcze jeden „ojciec” zaistniał w życiu młodego Tarantino, chyba najwspanialszy z wszystkich mężczyzn obecnych w jego dzieciństwie. Właściwie słowo „ojciec” można by w tym wypadku opatrzyć podwójnym cudzysłowem, gdyż rzeczony „rodzic”, który de facto żadnym ojcem, ani nawet ojczymem Quentina nie był, nigdy nie spotkał ani chłopca, ani jego matki. Mowa o Howardzie Hawksie – wybitnym reżyserze klasycznej epoki Hollywood, który „wychował” Quentina. Istnieje całe mnóstwo filmowców, już nieżyjących bądź tworzących współcześnie, o których można powiedzieć, że nauczyli chłopca z Video Archives, czym jest kino i jak się robi filmy. Jednak nauki Hawksa dotyczyły czegoś zupełnie innego. Wskazały zagubionemu nastolatkowi drogę ku dorosłości i wpoiły kodeks postępowania dojrzałego mężczyzny.
Tarantino mówi:
Jedną z rzeczy, które robią ojcowie, a równocześnie jednym z powodów, dla których jest tak wiele popieprzonych dzieciaków na tym świecie, kiedy ojcowie tego nie robią, jest to, że ojciec powinien powiedzieć synowi, no wiesz, jak się stać mężczyzną. Czego się oczekuje od mężczyzny i tak dalej. Naprawdę łatwo jest potraktować to jako coś mało znaczącego, ale w gruncie rzeczy to jest dla każdego chłopca ważna kwestia, ponieważ, no wiesz… Każdy chłopiec tego szuka, niezależnie od tego, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy nie. Każdy szuka jakiejś porady, no wiesz… aż nie stanie się mężczyzną i sam nie ogarnie wszystkiego. Dzieciństwo jest naprawdę dziwacznym okresem dla chłopców. Dzieciak jest rozdarty. Kiedy ja byłem dzieckiem, bardzo mi się podobało nie uznawać odgórnie żadnej rzeczy za dobrą czy złą tylko dlatego, że tak się powszechnie uważa. Chciałem znaleźć dobro i zło we własnym sercu. A ponieważ nie miałem nikogo, kto mógłby mi powiedzieć, jak odróżnić dobro od zła, postanowiłem sam poszukać tej wiedzy i w jakiś sposób chyba znalazłem ją w filmach Howarda Hawksa […]. Doskonale rozumiałem moralność, którą on proponował w swoich filmach, związaną z relacjami pomiędzy mężczyznami oraz stosunkami łączącymi ich z kobietami. I, jak sądzę, rozpoznałem ją w sobie i w pewnym sensie zaakceptowałem. Pewna dziewczyna, z którą o tym rozmawiałem, powiedziała mi, że wybrałem odpowiedniego faceta, ponieważ wykonał dla mnie lepszą robotę w tej kwestii, niż zrobiłaby to połowa ojców.
Kończąc wątek, trzeba w tym ojcowskim zestawieniu wymienić personę najważniejszą, od której zacząłem i o której zdążyłem wspomnieć już wielokrotnie – Connie Zastoupil, która zastępowała Quentinowi osobę ojca i w bardzo młodym wieku koncertowo wywiązała się ze swojej roli, okazując się niezależną, silną i mądrą matką. Nie mogę tego w żaden sposób sprawdzić, ale wierzę, że gdyby Tarantino miał w zwyczaju dedykować swoje filmy i gdyby Kill Bill nie był ociekającym krwią filmem samurajskim o mordującej w szale zemsty Pannie Młodej, otwierałby go napis, którego treść wyobrażam sobie mniej więcej tak: „Dla mojej mamy, której zawdzięczam wszystko”. Bo to ona jest lwicą, która odzyskała lwiątko. To dzięki niej w dżungli zapanowała harmonia (porównanie Connie Zastoupil do heroiny z Kill Billa jest interesujące w kontekście informacji, że Tarantino jako dziecko wmawiał kolegom, jakoby jego matka wcale nie była pielęgniarką, tylko Modesty Blaise – żeńskim odpowiednikiem postaci Jamesa Bonda).