REKLAMA
Ranking
SZYBKA PIĄTKA #63. Najlepsze sekwencje otwierające

REKLAMA
Tomasz Raczkowski
- Mechaniczna pomarańcza – przy dźwiękach niepokojącej syntezatorowej impresji, kamera powoli oddala się od głównego (anty)bohatera i jego świty, stopniowo odkrywając niesamowite, dekadencko-futurystyczne wnętrze Korova Milk Bar. Krótka i frapująca scena otwarcia ustawia cały seans, serwując na dzień dobry klimat świata przedstawionego w pigułce, a widza wbijając nieodwracalnie w fotel.
- Dotyk zła – nieco zapomniane arcydzieło kina noir Orsona Wellesa rozpoczyna genialny master shot szkicujący panoramę społeczną strefy granicznej, prezentując równocześnie kluczowych bohaterów. Ekspozycje wieńczy wybuch bomby, otwierający de facto fabułę filmu – w ten sposób Welles z gracją ustanawia dynamikę i klimat filmu. Kolejny dowód na geniusz legendarnego Amerykanina.
- Melancholia – patetyczna operowa muzyka, wystylizowane, surrealistyczne kadry w slow motion i astronomiczna apokalipsa – tak film otwierać może tylko Lars von Trier. Chociaż to poniekąd chwyt bliźniaczy do otwarcia wcześniejszego Antychrysta, w Melancholii sekwencja otwarcia robi kolosalne wrażenie.
- Poszukiwacze zaginionej Arki – klasyk. Idealne wprowadzenie do szczytowego osiągnięcia Kina Nowej Przygody, to właściwie mikrofilm, z zamkniętą dramaturgią i fantastycznym suspensem. Przede wszystkim jednak pozwala nam poznać i polubić Indianę Jonesa w całej okazałości czarującego łobuza. A jak wiadomo, pierwsze wrażenie jest najważniejsze.
- Casino Royale – reset, jakiemu została poddana seria o Jamesie Bondzie wraz z przejęciem roli przez Daniela Craiga wymagał mocnego otwarcia, jasno sygnalizującego kierunek i charakter nowego 007. Otwarcie Casino Royale, czarno-białe, surowe i brutalne, robi to idealnie. Co najważniejsze jednak, w tej sekwencji, będącej swoistą miniaturową origin story, nowy, Craigowski Bond wciąż zachowuje swój ironiczny urok, nawet jeśli jeszcze więcej w nim młodzieńczej arogancji niż brytyjskiego zblazowania.
Mariusz Czernic
- Kaliber 9 – idealne wprowadzenie do świata pełnego chciwości i przemocy. Sekwencja scen powiązanych tajemniczą paczką, która najpierw jest przekazywana z rąk do rąk, a potem – po ujawnieniu jej zawartości – niczym puszka pandory powoduje, że na wierzch wychodzi zła energia. W ten sposób wprowadzono również postać okrutnego gangstera, w którego wcielił się Mario Adorf. Klimatu tej sekwencji dodaje muzyka Luisa Bacalova. Kaliber 9 to jeden z najdoskonalszych reprezentantów poliziotteschi.
- Statek widmo – film jest mocno przeciętny i jest w stanie szybko znudzić widza. Ale sekwencja początkowa to osobne arcydzieło. Wybitnie nastrojowa piosenka Senza Fine ma w sobie coś złowieszczego, ale to, co ostatecznie następuje, to jedna z najoryginalniejszych krwawych scen, jakie pojawiły się w horrorze. Nie będę jej opisywał – to trzeba po prostu obejrzeć!
- Nowojorski rozpruwacz – wyobraźcie sobie, że wyprowadzacie psa na spacer, rzucacie mu jakiś przedmiot do aportowania. Ale za którymś razem pies zamiast rzuconego przedmiotu przynosi ludzką rękę… Za kamerą Lucio Fulci, mistrz makabry i miłośnik zwierząt. Świadkiem, oprócz widza, są nowojorskie bliźniacze wieże.
- Pozdrowienia z Rosji – w serii przygód Jamesa Bonda sporo jest świetnych scen początkowych, ale mnie najbardziej zaskoczył prolog w drugim filmie cyklu. Pojawia się w nim – wykorzystywany później w serii Mission: Impossible – motyw z maską, która tak idealnie leży na skórze, że nie sposób się domyślić podstępu. W świecie agentów nietrudno utracić własną tożsamość i ten krótki fragment, lepiej niż jakikolwiek inny, wprowadza w szpiegowski nastrój opowieści.
- Dotyk zła – przedmówca już napisał o tym otwarciu, więc ja tylko powiem, że to jeden z najlepszych master shotów w dziejach kina. A Dotyk zła to jedno z moich ulubionych dzieł Orsona Wellesa.
REKLAMA