SZYBKA PIĄTKA #128. Najlepsze kobiece role w historii
Odys Korczyński
1. Sigourney Weaver jako Ellen Ripley (Obcy: 8. pasażer Nostromo) – Postać, którą Ridley Scott zaplanował zarazem konkretnie i symbolicznie. Jest przykładem ogromnej, kobiecej mocy, z którą musi się liczyć nawet Ksenomorf. Sama zaś Sigourney Weaver udowodniła, że kobieta jako aktorska płeć wciąga bardziej niż wiecznie zmagający się ze swoim wielkim ego męscy bohaterowie.
2. Natalie Portman jako Nina Sayers (Czarny Łabędź) – Wiele razy powracam w myślach do tego filmu i do roli Natalie Portman. Nie daje mi spokoju jej ogromne zaangażowanie w postać. Nie spodziewałem się, że będzie aż taka genialna. Że za jej sprawą zupełnie się zgubię, co jest schizofreniczną projekcją, co magią, a co rzeczywistością. To dziwne, ale chciałbym Czarnego łabędzia 2.
3. Jodie Foster jako Clarice Starling (Milczenie owiec) – Pozornie słaba, efemeryczna, niepewna, a z czasem potrafiąca wejść w osobliwą relację nawet z takim mordercą, mistrzem, koneserem i twórcą nowej moralności jak Lecter. Bo czasem tak jest, że kobiety niewinne z wyglądu, mają w sobie potencjał stania się twardszymi niż przysłowiowy tytan.
4. Krystyna Janda jako Antonina Dziwisz (Przesłuchanie) – Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to najlepsza kobieca rola w naszym rodzimym kinie w ogóle. A z pewnością najlepsza w karierze Krystyny Jandy. Musiała ją wiele kosztować – tych niechcianych przez nikogo emocji, o których chcemy w naszej postkomunistycznej kulturze zapomnieć, jednak nie potrafimy.
5. Charlize Theron jako Cesarzowa Furiosa (Mad Max: Na drodze gniewu) – Z rezerwą odnosiłem się do pomysłu nakręcenia kolejnego Mad Maxa z zupełnie inną obsadą. Zbyt głęboko w mojej świadomości zapisał się Mel Gibson. Nie znałem również Charlize Theron od tej strony, chociaż wcześniej podziwiałem ją w Monster. Okazało się, że jako Furiosa zbliżyła się swoją feministyczną siłą do Ellen Ripley.
Bonus: Elissa Knight jako EVE (WALL-E)
Jacek Lubiński
Dla ułatwienia sobie zadania uwzględniałem tylko role główne.
1. Ellen Burstyn jako Alice Graham-Hyatt (Alicja już tu nie mieszka) – Nie wiem czy jest to autentycznie najlepsza rola kobieca w historii, bo takową trudno wybrać (o ile to w ogóle możliwe). Ale przychodzi do głowy jako jedna z pierwszych, głównie dzięki czynnikowi codzienności zmagania się z życiem głównej bohaterki, jak i szerokiemu spektrum emocji przez nią wyrażanych. Od pięknie nastrojowej sceny romantycznej z Krisem Kristoffersonem, po wybuch w miejscu pracy – Burstyn jest tu po prostu idealna. I jakże prawdziwa.
2. Vivien Leigh jako Scarlett O’Hara (Przeminęło z wiatrem) – Cóż można napisać? To rola-ikona, rola-symbol, rola-legenda i rola-życia. Leigh jako wrzucona w wir historii formujących się Stanów Zjednoczonych, naiwna i odrobinę głupiutka dziewucha z dobrego domu, nie miała łatwego zadania. Zwłaszcza, gdy reszta zespołu pękała wręcz od gwiazd, które w swoich rolach również wypadły fenomenalnie. Ale nie dała nikomu, ani niczemu się przytłoczyć, z epickiego fresku robiąc swoją historię – historię Scarlett, która po dziś dzień jest na ustach wszystkich fanów kina.
3. Gong Li jako Songlian (Zawieście czerwone latarnie) i jako Feng Wanyu (Powrót do domu) – Nie potrafię jednoznacznie wybrać, który z tych występów jest lepszy. Są zresztą jak dwie strony tego samego medalu, ładnie się uzupełniając. Dzieli je nieco ponad 20 lat i zupełnie inny kontekst, ale w obu tych filmach Li walczy – jako dziewiętnastoletnia Songlian z obyczajami i tradycją, które krępują prawdziwe uczucia oraz z naturą i przywiązaniem do rutyny jako podstarzała Feng, która nie ma tych uczuć komu wyrazić, bo nie rozpoznaje męża. Obie te role działają więc w zgodzie z chińskimi konwenansami, dusząc w bohaterce jej prawdziwe “ja”. Ale nie tępiąc talentu (i urody) Gong, która w obu tych filmach po prostu lśni.
4. Natalie Portman jako Matylda (Leon: zawodowiec) – Bodaj najdojrzalsza rola dziecięca. Do tego stopnia, że oglądając film trudno stwierdzić, czy na ekranie widzimy utalentowaną dziewczynkę u progu kariery, czy już może w pełni ukształtowaną aktorkę. Występ totalny, nie wiem jakim cudem pominięty w oscarowym wyścigu, o nagrodzie nie wspominając.
5. Gloria Grahame jako Laurel Gray (Pustka) – Grahame była istnym ekranowym magnesem i właściwie w każdej swojej roli zachwycała. Dwie z nich były zresztą nominowane do Oscara – jedna przed, a druga, przyklepana statuetką, po występie w Pustce. Ale to właśnie tutaj wydaje się zachwycać bardziej, gdy staje w szranki z Humphreyem Bogartem, który już w samym założeniu miał dominować na ekranie. Grahame miała więc o wiele trudniejsze zadanie od tych, nad którymi pochyliła się Akademia. I poradziła sobie bezbłędnie, absolutnie dewastując emocjonalnie – zwłaszcza w porażającym finale, który, pomimo pozornej wybuchowości, wygrała niuansami. Po latach, w końcówce Zwierząt nocy podobny minimalizm nadał blasku Amy Adams, którą tym samym też wyróżniam.
Bonus: Sigourney Weaver jako Ellen Ripley – kolega już wymienił, to nie będę powtarzać. I Audrey Hepburn – za całokształt.