search
REKLAMA
Ranking

SZYBKA PIĄTKA #114. Ulubione polskie filmy

REDAKCJA

11 listopada 2019

REKLAMA

Dziś wyjątkowy dla Polski dzień – sto pierwsza rocznica ponownego pojawienia się naszego kraju na mapie świata – który dziś świętujemy jako Dzień Niepodległości. Z tej okazji przygotowaliśmy zestawienie naszych ulubionych rodzimych produkcji.

Filip Pęziński

  1. Psy  nie będę oryginalny, ale jeden z najbardziej kultowych i najważniejszych polskich filmów to przy okazji mój ulubiony. Psy Władysława Pasikowskiego mógłbym oglądać codziennie, bo to rewia prawdziwych emocji, znakomitych dialogów, wyrazistych kreacji i cudownej ścieżki dźwiękowej. Perfekcyjna lekcja historii zamknięta w kinie sensacyjnym najwyższej próby.
  2. Pokłosie – na tym etapie jasne jest już chyba, którego rodzimego twórcę cenię najbardziej. Władysław Pasikowski w Pokłosiu wziął na warsztat trudny, społecznie dzielący temat i ubrał go w stylistykę mrocznego i uniwersalnego kryminału o złu, które czynią ludzie.
  3. Ostatnia rodzina  fascynujący portret zbiorowy rodziny Beksińskich. Być może nieoddający postaci i ich relacji jeden do jednego, ale wciąż fascynujący, absolutnie przykuwający do ekranu. Śmieszy, bawi, wzrusza, smuci. Aktorsko perfekcyjny.
  4. Rejs  nie jestem wielkim wyznawcą polskich komedii, ale tę jedną widziałem kilka razy i za każdym razem śmieszy mnie tak samo. Jeśli nie bardziej.
  5. Sposób na Alcybiadesa  teen drama mojego dzieciństwa. Sposób na Alcybiadesa to dla mnie bardziej beztroska i ruskie pierogi babci niż film sam w sobie.

 Maciej Niedźwiedzki

  1. Ziemia obiecana – pochłaniająca wizja Łodzi przełomu wieków, miasta tętniącego życiem i ogłuszającego hukiem fabryk. Ziemia obiecana to opowieść o rodzących się i plajtujących biznesach, o klęskach dorobkiewiczów i marzeniach tych mniej zamożnych, o klasowych i religijnych napięciach, o sile pieniądza i kruchości uczuć, o wierze, zaufaniu i spekulacji (pieniądza, towaru, emocji), o sztucznej miłości i wystawionej na próby przyjaźni, o masie i o jednostce. Kino największego światowego formatu
  2. Wesele (2004)  uwielbiam tempo filmu Smarzowskiego. Wesele to nabierający na sile korowód, spirala i karnawał w jednym. Niepozwalający choćby na moment odetchnąć. Uwielbiam bohaterów Wesela. To rzecz jasna archetypy i jednostki szablonowe, ale dzięki wybitnym rolom Topy, Jakubika i (w szczególności) Dziędziela stają się wyjątkowi, obrzydliwi i uroczy, jedyni w swoim rodzaju. Uwielbiam humor, kuriozalność, ekspresyjność i eksces Wesela. Film-wódka, film-brud, film-brzydota, film-fałsz, film o ludziach-bestiach. Po wszystkim trudno jednak nie czuć specyficznego katharsis. Arcydzieło współczesnego polskiego kina.
  3. Nóż w wodzie – w filmie Polańskiego liczy się każde słowo, każde zbliżenie i każdy ruch kamery. Dopracowany do ostatniego detalu scenariusz i złożoność postaw sprawiają, że nie sposób którąkolwiek z postaci całkowicie polubić, z którąkolwiek w pełni się utożsamiać. Finalnie Nóż w wodzie pozostawia widza z uczuciem dojmującego dyskomfortu i pytaniami bez odpowiedzi. Nie przynosi ich ani drugi, ani trzeci, ani czwarty seans.
  4. Dług – brawurowy mariaż społecznego realizmu z gatunkowym thrillerem. Krzysztof Krauze zaciska pętle na szyjach głównych bohaterów, odbiera im nadzieję i prowadzi nad przepaść. Dług jest jednym z najbardziej niepokojących, niewygodnych i stresujących polskich filmów. W dużej mierze udało się to osiągnąć dzięki ponadczasowej roli Andrzeja Chyry. Jestem przekonany, że gdyby Dług był produkcją amerykańską, Chyra za tę kreację włożyłby do swojej gablotki wszystkie nagrody świata.
  5. Barwy ochronne – niezwykle ważny film. Pozbawiony dydaktyzmu traktat o etycznym, intelektualnym, systemowym i obyczajowym konformizmie. Stąpająca twardo po ziemi opowieść o kamuflażach i zrzucaniu masek. Wspaniały Zbigniew Zapasiewicz w czołowej roli w historii polskiego kina. Piotr Garlicki jest nie mniej przekonujący. Wspomniana para wybitnie wygrywa każdy niuans ideologicznego konfliktu, uzupełniając go o niezwykle nośne i zaskakujące homoerotyczne napięcie. Sugeruje to już sam tytuł, ale film Krzysztofa Zanussiego otwiera przed widzem wiele ścieżek możliwych odczytań i frapujących (nad)interpretacji.

Odys Korczyński

  1. Wszystko, co kocham  nieczęsto zdarza się w polskim kinie taki retrosentymentalny klimat. Rozumie go pokolenie lat 80., a w sposób doskonały wszyscy ci, którzy urodzili się w latach 70. Stoję gdzieś pomiędzy. Kiedy ogląda się film Jacka Borcucha, czuje się zapach tych ognisk na działkach, kiedy piło się pierwszy alkohol i całowało nieśmiało koleżanki, a tak naprawdę marzyło o sąsiadce lub nauczycielce. Pragnienie wolności, tak, tym pachnie cały ten film, i ciszą bez zablokowania dostępu do świata po trzykrotnym błędnym wpisaniu PIN-u.
  2.  Miś – wątpię, czy istnieje jakaś liczbowa granica seansów, po przekroczeniu której Miś spowszednieje, a może i się znudzi. Bareja po mistrzowsku skonstruował fikcję, która odpowiada rzeczywistości. Mało tego, jest od niej bardziej realna. Jak to możliwe? Nie mam pojęcia, ale z misiowatością świata spotykam się przynajmniej raz w tygodniu. To o wiele za dużo. Wtedy dosłownie wymiękam.
  3. Sala samobójców – po tym filmie tak naprawdę uświadomiłem sobie, jakim wielkim aktorem jest Jakub Gierszał. A samą produkcję cenię za scenariusz, który idealnie zaadaptował świat gry komputerowej do prozaicznej, polskiej rzeczywistości, oraz za odwagę w mówieniu bez ogródek o błędach dorosłych.
  4.  Sanatorium pod klepsydrą  kino Hasa zawsze było dla mnie dwuznaczne, i to nie pod względem technikaliów czy w ogóle poruszanych tematów, ale pod względem oceny, jaką można mu dać. Mówiąc prościej, uważałem je zarazem za złe i za dobre, wręcz doskonałe. Wciąż podtrzymuję opinię, że Sanatorium pod klepsydrą jest filmem niesamowitym, poruszającym, ale równocześnie niedoinwestowanym, dlatego należy mu się remake. A tak właściwie należy się on Brunonowi Schulzowi za jego prozę. Czekam z niecierpliwością, kiedy ktoś odważny się tego podejmie, a na razie zachwycam się bogactwem produkcji Hasa.
  5. Potop  to taki wyrzut sumienia dla wszystkich twórców kina historyczno-przygodowego kręcących takie filmy w Polsce. Niech na niego patrzą jak na zmięty obrazek, który dostali w dzieciństwie od księdza na kolędzie i wstydzą się, że współcześnie, za dorosłości kręcą takie gnioty. Gdyby nie Potop, zwątpiłbym w polską kinematografię i uznał, że nie potrafimy kręcić wielkiego, plenerowego i wysokobudżetowego kina, a tu niespodzianka. Niemały wrzód na tyłku, ten Potop, prawda?

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA