Sztuczne światy – PINOKIO
Odrzućmy na bok to, co w disneyowskim Pinokiu pływa na samym wierzchu. Choćby przypowieść o cudzie, gdy drewniana zabawka najpierw ożywa, a potem przemienia się w prawdziwego chłopca. Na margines przesunąłbym też dobroduszną wróżkę. Ona i tak pojawia się w sytuacjach ostatecznych – gdy ratunek już zniknął daleko za horyzontem. Pinokio uczy, że ciągle trzeba wierzyć i nie można się poddawać – nawet jeśli śmierć spojrzy nam w oczy – bo wtedy z pomocą przyjdzie gwiazdka z nieba, zapewniająca optymistyczny finał. To na pozór radosna wizja, ale wcześniej okupiona jest depresyjnym poczuciem straty, smutkiem i lękiem. Pinokio kumuluje w sobie właśnie te niepożądane obrazy i emocje. To dziecięca animacja o potencjale dreszczowca.
Weźmy choćby takiego Gepetto. Stolarza i samotnika, mieszkającego w ponurej pracowni. Jego kot i rybka może są jego najbliższymi kompanami, ale zdają się bardziej wypełniać doskwierające wrażenie pustki, niż być autentycznym meritum jego życia. Rozejrzyjmy się też po jego mieszkaniu. Wypełniają go drewniane maski o groźnych spojrzeniach albo zegary z kukułkami z przewijającym się motywem śmierci. Czy to myśliwy strzelający do ptaka wychylającego się z dziupli o każdej pełnej godzinie bądź wiejska scenka rodzajowa, w której indyk za sprawą siekiery traci głowę.
W trakcie filmu biedny Gepetto tak naprawdę umiera dwukrotnie. Najpierw na płaszczyźnie symbolicznej, gdy zostaje połknięty przez wieloryba i nie widzi żadnych szans na ucieczkę. Później, gdy płacze nad zwłokami „synka”. Wtedy wydaje się tracić wszelkie siły witalne, a jego życie zostaje pozbawione sensu. Nadać mu je może tylko trzecia interwencja wróżki. Tragiczne losy Pinokia i Gepetta ratuje więc nadprzyrodzona opatrzność. Nie sądzę, by ktokolwiek potrafił z takim przekonaniem zaufać łasce. Zjawisku przecież tak losowemu. Na szczęście nasi bohaterowie – zamknięci przecież w ramach fantastycznej baśni – jeszcze silniej potrafią wierzyć w cuda.
Podobne wpisy
Niemało wycierpieć musi również Pinokio. Chłopiec nieświadom jest jednak skali zła, którego jest ofiarą. W tym przypadku wyobraźnia i wiedza widza mogą nadać jego perypetiom nowy, przerażający kontekst. Gdyby bowiem poznać sny jakiegokolwiek kochającego rodzica, to losy Pinokia (przecież bezbronnego kilkulatka) z pewnością zaliczone by były do koszmarów, gwałtownie budzących w środku nocy.
Pierwszy dzień szkoły. Pinokio zostaje porwany przez dwóch rzezimieszków, których karykaturalne wizerunki – kota i lisa – bezpośrednio odsyłają do konwencji bajki, łagodząc istotę tego traumatycznego wydarzenia. Pinokio zostaje najpierw sprzedany do objazdowego cyrku, gdzie jest więziony i wyzyskiwany. Dzięki ucieczce chłopiec zazna jedynie ulotnego szczęścia. Szybko jednak trafi w łapy obleśnego pasjonata nieletnich. Ten słono za niego zapłaci i wywiezie chłopaka, jak patologicznie by to nie brzmiało, do „Krainy Radości”.
Właśnie ta przejmująca sekwencja zdarzeń łączy Pinokia z repertuarem filmowych kryminałów i thrillerów. Animacja Disneya z 1940 roku, jak większość produkcji z pierwszych dekad tego legendarnego studia, sugestywnie operuje podtekstem i niedopowiedzeniem. Często pod przygodowo-fantazyjną powłoką kryją się w nich treści wykraczające daleko poza niewinne przypowiastki z morałem. Kłamać nie należy swoją drogą, bo od tego rośnie nos, ale w tych filmach przecież chodzi o sprawy większego kalibru (odsyłam też do Sztucznych światów o Alicji w Krainie Czarów, Dumbo czy Księdze dżungli). W każdej z tych animacji zło manifestuje się w nie aż tak czytelny i spodziewany sposób. To, co najbardziej przerażające, ukryte jest głębiej. Mniejsza już o to, czy zostało to specjalnie zakodowane przez twórców czy nie.
Jedna z głównych postaci animacji – Świerszcz – w otwarciu filmu zapowiada „opowieść o cudzie”. Jeśli w nie nie wierzymy, to musimy poznać przygody Pinokia! Magiczna aura łączy się w nich z, najdelikatniej mówiąc, melancholią, a zlatująca z gwiaździstego nieba wróżka nie daje wybrzmieć autentycznej ludzkiej tragedii. Fabuła Pinokia rozpięta jest między biegunowo różnymi dramaturgicznymi i stylistycznymi tonacjami. Intrygująca dwoistość jest na pewno jednym z głównych czynników zapewniających nośność i ponadczasowość tej klasycznej disneyowskiej animacji.