search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – KSIĘGA DŻUNGLI

Maciej Niedźwiedzki

9 grudnia 2018

REKLAMA

Biedny Mowgli powinien przywyknąć do bycia porzucanym. Jeszcze jako niemowlę, porwany przez powódź, przepadł w gąszczu indyjskiej dżungli. Szczęśliwie odnaleziony przez czarną panterę, Bagheerę, zostaje oddany pod opiekę do rodziny wilków. Gdy jednak osiąga dziesięć lat, znowu musi uciekać. Do mieszkańców dżungli dociera informacja, że na ich obszarze pojawił się tygrys Shere Khan. Drapieżnik, z zasady nielubiący ludzi, chce schwytać i zabić chłopca. Bagheera wie, że w tej sytuacji istnieje tylko jeden ratunek. Mowgli musi trafić do wioski ludzi. Tylko oni go ochronią. Chłopiec, nieświadom zagrożenia, chętnie wyrusza na nową wyprawę. Niedługo jednak się dowie, że z Bagheerą również nie będzie mógł zostać.

Księga dżungli traktuje o samotnikach, którzy nagle muszą być odpowiedzialni już nie tylko za swoje życie. Najciekawiej wypada tu zestawienie niedźwiedzia Baloo i Bagheery. Ten pierwszy przez swoje gabaryty i specyficzny charakter zapewne szwendał się bez celu po dżungli, zanim natrafił na dziwny duet: czarną panterę eskortującą „ludzkie szczenię”. Baloo to ślepy optymista, od samego początku zarażający poglądem, że nie ma się czym przejmować. Szklanka jest zawsze do połowy pełna, a każda sytuacja ma swoje dobre strony. Mowgli właśnie tego rodzaju wsparcia potrzebował.

Księga dżungli

Natomiast Bagheera, choć od zawsze obecny przy chłopcu, najbardziej lubi stać z boku. Ma w sobie spore pokłady empatii i troski, ale niezbyt chętnie okazuje je wobec Mowgliego. Nie myśli o tym, by przekroczyć granicę poufałości, nad którą tak bezproblemowo przeszedł Baloo. Bliżej mu do roli patrona niż przyjaciela.

Fabuła Księgi dżungli ma raczej szczątkowy i pretekstowy charakter. Walt Disney na indyjską dżunglę spogląda szeroko. W trakcie podróży Mowgli, Bagheera i Baloo spotykają kilka grup zwierząt, aż nadto jawnie spersonifikowanych. Słonie stają się maszerującym wojskiem, małpy przypominają gang zakapiorów, a sępy angielską rockową kapelę w stylu Beatlesów. Poza humorystycznym aspektem trudno przypisać temu jakąkolwiek inną funkcję. Disney nie zostawia tropów, by Księgę dżungli czytać jako alegorię czegokolwiek. Słonie więc mają wszystko poza tym, co armii najbardziej potrzebne, czyli dyscypliną. Sępy są swojsko wyluzowane, choć też nieco tchórzliwe. Niemniej na poziomie żartu te grupy sprawdzają się bardzo dobrze. Wprowadzają poczucie bezpieczeństwa, oswajają z ewentualnym zagrożeniem. Twórcy oczywiście doskonale wiedzieli, kto będzie ich główną grupą odbiorczą.

Disney nie byłby jednak sobą, gdyby w jego filmie nie było się czego bać. To wrażenie towarzyszy scenom z Kaa, ogromnym wężem starającym się upolować Mowgliego. Gad stosuje hipnozę, niezauważenie owija się wokół chłopca, zwodzi i oszukuje. Pełni podobną funkcję fałszywego przyjaciela, jak choćby kot w Alicji w Krainie Czarów. Walt Disney pamięta, że kino to potężne pedagogiczne narzędzie. Nie, nie na każdym kroku można liczyć na bezinteresowną pomoc. Trzeba mieć w sobie choćby odrobinę nieufności. Czasem tylko dzięki niej można przetrwać.

Księga dżungli

Księga dżungli, jak często starsze animacje Walta Disneya, może wywołać pewne kontrowersje. Mam na myśli samo zakończenie, które sugeruje aż za dużo i ma w sobie niezbyt odpowiedni, dwuznaczny podtekst. Szczególnie biorąc pod uwagę, że głównym bohaterem jest dziesięciolatek.

W ostatniej scenie Mowgli z dwójką towarzyszy dociera do osady ludzi. Przyczajeni przyglądają się zza krzaków rówieśniczce chłopaka, która idzie do rzeki nabrać wody. W Mowglim wzbudza ona ogromne zainteresowanie. Instynktownie rusza w jej kierunku. Dziewczyna zauważa go i wyraźnie tym ucieszona opuszcza dzban. Zgodnie z jej intencją chłopak go podnosi i ślepo podąża za zmysłowym krokiem i uwodzicielskim spojrzeniem dziewczyny. Myślę, że niejeden rodzic może być zaskoczony tak śmiałym, balansującym na granicy dobrego smaku, finałem.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA