search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – LEGENDY SOWIEGO KRÓLESTWA: Strażnicy Ga’Hoole

Maciej Niedźwiedzki

31 lipca 2016

REKLAMA

Zack Snyder stawia przede wszystkim na wizualny efekt. Jego filmy mają być plastycznie wgniatające w ziemię. To kino atrakcji w stanie czystym. Ma być przebojowo, bogato i ciężko. Waga jego produkcji nie wynika z wyszukanej dramaturgii, ale natłoku efektów specjalnych, zwolnionego tempa i z przejęciem wygłaszanych patetycznych monologów. Snyder w stronę formalną wtłacza większość swoich sił kreatywnych, resztę pozostawia na boku, bo „jakoś to będzie”. To kino często ciężkostrawne i fizycznie męczące, które sprawia wrażenie, jakby powstawało siłą mięśni, a nie intelektu.

Legendy sowiego królestwa: Strażnicy Ga’Hoole to wyjątkowa produkcja w dorobku Zacka Snydera. Ten reżyser doskonale czuje się w światach wykreowanych przez komputer. Tym bardziej, że i tak większość jego produkcji jest przeładowana efektami wygenerowanymi na green screenach. W kinie animowanym pozostaje więc w całości w tak bliskiej jego wrażliwości przestrzeni wirtualnej. Snyder wie, jak z jej pomocą opowiadać, wykorzystując maksimum możliwości tej konwencji. Amerykański reżyser przecież już w 300 skutecznie zatarł granicę między animacją a filmem aktorskim.

Allomere, voiced by SAM NEILL in Warner Bros. Pictures' and Village Roadshow Pictures' family fantasy adventure ëLEGEND OF THE GUARDIANS: THE OWLS OF GA'HOOLE", a Warner Bros. Pictures release. Photo courtesy of Warner Bros. Pictures

W poprzednim tekście z cyklu sugerowałem, że dla Wesa Andersona w Fantastycznym panie Lisie kino animowane było okazją do całkowitego zapanowania nad przedstawionym światem. Reżyser Kochanków z księżyca mógł wyeliminować z filmu jakąkolwiek przypadkowość, w kompletny sposób przenieść swoją wizję na ekran, nie idąc na żadne kompromisy. Oczywiście nie postrzegam Zacka Snydera jako autora na miarę Wesa Andersona. To rzemieślnik, niemający szczególnie charakterystycznego stylu pisma, ale za to przejawiający ogromne ambicje obecne nie w tematyce filmów, ale ich skali i widowiskowości. Dla Snydera ważna jest technologia, rozumiana jako efekciarski fajerwerk, który potrafi nas omamić i na siłę zachwycić. James Cameron refleksję nad postępem nauki wplata w merytoryczną zawartość filmów. Są one zwierciadłem samych siebie. Jego tytuły to kamienie milowe w historii efektów specjalnych, ale mające jednak drugie dno. Zack Snyder pozostaje tylko na jednym poziomie. Bezrefleksyjnie sięga po techniczne nowinki i z nimi eksperymentuje, chcąc nas oczarować. To musiało go przyciągnąć do kina animowanego, jawiącego się jako interesująca zabawka.

Tak, jest w moim opisie sceptycyzmu i trochę drwiny. Czy Zack Snyder przekonał mnie Legendami sowiego królestwa? Zdecydowanie. To jego najdojrzalsze dzieło. Pozbawione chaosu i formalnego przeładowania. Najlepiej opowiedziane, najspójniejsze, z niezaprzeczalnymi pokładami czaru i zrobione, jak to rzadko bywa w filmografii tego reżysera, z prawdziwych serduchem. 

(L-r) Digger, voiced by DAVID WENHAM, Twilight, voiced by ANTHONY LaPAGLIA, Mrs. Plithiver, voiced by MIRIAM MARGOLYES and Soren, voiced by JIM STURGESS in Warner Bros. Pictures' and Village Roadshow Pictures' family fantasy adventure "LEGEND OF THE GUARDIANS: THE OWLS OF GA'HOOLE", a Warner Bros. Pictures release. Photo courtesy of Warner Bros. Pictures

To baśń, ale nie do końca dla najmłodszych widzów. Jest w niej spora ilość mroku, w żaden sposób niezłagodzonego przez humor czy ironię. Jest również zło o wyjątkowo niebezpiecznym obliczu. W warstwie wizualnej Snyder niejednokrotnie stawia na ponure barwy. Bohaterów otaczają mgły. Reżyserowi bliższe są uczucia strachu i bezradności niż niewinny nastrój kina przygodowego, do którego przy obraniu nieco innych dramaturgicznych proporcji Legendy sowiego królestwa spokojnie mogłyby aspirować.

Fabuła animacji Snydera jest nad wyraz prosta. Soren i Kudd są młodymi, dopiero uczącymi się latać sowami. Pewnego dnia zostają porwani przez zwiadowców legendarnego lorda Tyto, zbierającego armię mającą podbić królestwo ptaków. Sorenowi udaje się uciec. Nie wraca jednak do domu, chce zapobiec bowiem nieuchronnemu, jak mogłoby się wydawać, atakowi. Pomóc mogą mu jedynie mityczni Strażnicy, o których słyszał w licznych opowieściach. W ich skład wchodzi otoczony tajemnicą bohater – the Lyze of Kiel – który swego czasu pokonał złego Tyto. Soren dociera do niego, później staje się jego uczniem. W ostatnim akcie oczywiście dochodzi do wielkiej konfrontacji między obiema stronami.

Legendy sowiego królestwa od strony formalnej i fabularnego szkieletu przypominają trylogię Władcy Pierścieni Petera Jacksona. To podobieństwo ujawnia się w magicznym, poważnym klimacie, charakterystycznej pracy kamery, oczywiście w tym wypadku wirtualnej. U Snydera również opiera się ona na płynnych, długich i majestatycznych pasach, często okrążających bohaterów. Dodatkowo wiele lokacji musi kojarzyć się z miejscami odwiedzanymi przez Drużynę Pierścienia. Nie postrzegam tego za działanie odtwórcze, ale raczej jako kreatywne przepisanie znanych wzorców do nowej historii i innego kontekstu. Sprawdzają się one doskonale. Na jeszcze innej płaszczyźnie Legendy sowiego królestwa mają w sobie coś z Gwiezdnych wojen. To podobieństwo odczuwam głównie ze względu na relacje między postaciami oraz zależności, jakie między nimi powstają. Z jednej strony obserwujemy kuszenie przez zło, któremu podlega Kludd, z drugiej zaskakujące przygotowania Sorena do pojedynku z lordem Tyto.

Legend of the Guardians The Owls of Ga'Hoole

To może dalekie i na pierwszy rzut oka nie tak czytelne odwołania, ale Legendy sowiego królestwa nadają na podobnych falach, co przywołani jego wielcy poprzednicy. Snyder ich nie parodiuje, nie poprawia, ale stara się w nienachalny sposób wytworzyć w swoim filmie zbliżony klimat. I osiąga sukces.

To również kino z intrygującym, niebanalnym morałem i świetnym finałem. Oczywiście z happy endem, ale niekompletnym, dającym wybrzmieć wrażeniu straty i pewnego niepowodzenia. W filmie Snydera kilkakrotnie padają pytania, czym są oraz jakie funkcje mają dawne mity. Amerykański reżyser daje nam na to odpowiedzi i pozwala również przyjrzeć się, jak powstają nowe wierzenia. Naprawdę warto być tego świadkiem.

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA