search
REKLAMA
News

Sułtani westernu w świecie Westworld! Tego nie było w broszurze…

Jacek Lubiński

4 lutego 2017

REKLAMA

Ktoś jeszcze pamięta Sułtanów westernu (org. City Slickers) z Billym Crystalem i Danielem Sternem w rolach głównych? Zwariowana komedia z początku lat 90. przyniosła Jackowi Palance’owi jedynego Oscara w karierze (najlepszy aktor drugoplanowy) i była sporym sukcesem kasowym, który parę lat później obrodził sequelem. Dziejąca się pośród prerii Dzikiego Zachodu zgrywa to obecnie klasyka komedii amerykańskiej. Nic zatem dziwnego, że w dobie remake’ów, rebootów i innych odgrzewanych kotletów z przeszłości, także i ona powróciła… choć w nieco innej formie, niż można by sądzić.

Wszystko za sprawą odrodzenia westernu, także za sprawą boomu na telewizyjną serię HBO WestworldTo właśnie w świecie tego ostatniego postanowił osadzić bohaterów Crystala i Sterna prześmiewczy portal Funny Or Die. Krótkometrażowy filmik zatytułowany po prostu „City Slickers in Westworld” jest genialny w swej prostocie i bardzo zgrabnie łączy elementy obu tych produkcji. I, co ważne, jest autentycznie zabawny – zwłaszcza dla osób czule wspominających charakterystyczny, lekko irytujący, „żydowski” humor będący specjalnością Crystala. Ale do rzeczy.

W przyjemnym oryginale Rona Underwooda, Mitch Robbins i Phil Berquist byli dwoma mieszczuchami, którzy zaciągnęli się na weekendowy spęd bydła w iście kowbojskim, twardym stylu. W wersji Funny Or Die stanowią z kolei jedne z odpowiednio zaprogramowanych androidów – atrakcji w parku tematycznym Westworldu. I podobnie jak ich odpowiedniki w poważnym serialu, tak i oni zaczynają nieprawidłowo funkcjonować, co, rzecz jasna, prowadzi do kolejnych dowcipów.

Klip oparto raczej na prostych, ale sprawdzonych zabiegach, sprawnie montując podstarzałych już nieco komików ze znanymi z małego ekranu scenami. Smaczku całości dodaje także fakt, że swoje role z serii powtórzyli Luke Hemsworth (szef ochrony Stubbs) i Ptolemy Slocum (jeden z techników) – oraz… ktoś jeszcze, ale nie będę psuł przyjemności z oglądania – którzy tutaj z niemal stoickim spokojem muszą znosić kolejne wybryki swoich „podwładnych”, nie pozostając im jednocześnie dłużni. Niektóre riposty oraz patenty autentycznie rozwalają. I nawet jeśli nie wszystkie żarty w tym sześciominutowym szorcie działają z taką samą siłą (zwłaszcza w przypadku, gdy ktoś przegapił najlepsze lata Crystala), to całość wypada niezwykle naturalnie i ani chwili nie nudzi. Jak by nie było, jest to z pewnością sympatyczny dodatek dla fanów jednej bądź drugiej produkcji. Czas pokaże, czy doczekamy się więcej takich pomysłów  – potencjał na dobrą zabawę jest.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA