search
REKLAMA
Analizy filmowe

SPEED: NIEBEZPIECZNA PRĘDKOŚĆ. Jak powstawał słynny film z Keanu Reevesem – wyjątkowe opracowanie!

Adrian Szczypiński

10 czerwca 2019

REKLAMA

Brown na odcinku 1,6 km rozpędził autobus do prędkości 112 km/h, wjechał na rampę i wylądował 33 metry dalej. Pomimo, że konstrukcja rampy byłą przygotowana tak, by podnieść przód autobusu podczas lotu, nikt nie spodziewał się, że w najwyższym miejscu przód pojazdu wzniesie się na wysokość 6 metrów.

Oczywiście po wykonaniu skoku, autobus nie nadawał się do niczego. Jedynym uszczerbkiem, doznanym przez kierowcę, był pogryziony język, gdyż przed wejściem do autobusu zapomniał on włożyć w usta plastikowy ochraniacz.

We wczesnych wersjach scenariusza autobus, zamiast na lotnisko, miał wjechać na teren parkingu wokół stadionu Dodgersów i krążyć w kółko. Lecz ekipa nie dostała zgody na zdjęcia w tym miejscu, więc Graham Yost wymyślił lotnisko. Autobus i startujący boeing w jednym kadrze, to nie efekt wizualny. Nie mogąc oczywiście kontrolować rozkładu lotów, ekipa przez trzy tygodnie próbowała zgrać przejazd autobusu i przelot samolotu. Sukcesem zakończona została dopiero 50 próba.

Wszystkie ujęcia, na których widać twarz Jacka, rozbrajającego bombę pod pędzącym autobusem, wykonał na planie Keanu Reeves, wiszący na linkach pod specjalnie podwyższoną wersją autobusu. Linki wymazano cyfrowo w postprodukcji. W pozostałych ujęciach zagrał dubler Keanu Reevesa. Właz pośrodku autobusu, którym wciągnięto Jacka z powrotem na pokład, to fantazja scenarzysty, który musiał wymyślić, którędy uratować naszego bohatera.

Dom w którym zginął Harry, to własność prywatna, oddalona o 10 minut od lotniska, na którym nakręcono spory fragment filmu (na pierwszym ujęciu tej sceny, w dalekim planie widać właśnie lotnisko). Właściciele domu, w zamian za kilka tysięcy zielonych, zgodzili się na wjazd ekipy, pozwolili pobawić się pirotechnikom i z radością patrzyli na odjeżdżających filmowców, którzy ich posiadłość zostawili w lepszym stanie, niż zastali…

Kulminacja autobusowej epopei kończy się bliskim spotkaniem autobusu z samolotem, na lotnisku w Los Angeles. Gigantyczna eksplozja obu pojazdów została nakręcona na żywo, 22 grudnia 1993 roku, z udziałem prawdziwych maszyn, bez korzystania z miniaturowych modeli, co jak na taką skalę wybuchu, jest prawdziwą rzadkością. Scenograf Jackson de Govia przy tej okazji pozwolił sobie na mały żarcik, w postaci logo firmy kurierskiej Pacific Courier, umieszczonego na kadłubie samolotu. Ten sam numer de Govia wykonał przy okazji Szklanej pułapki, umieszczając to logo na ciężarówce terrorystów Hansa Grubera.

Samolot był wycofany z użytku, co pozwoliło przy dość skromnym budżecie filmu, na jego zakup za jedyne 80 tys. $ i wysadzenie w powietrze. Wnętrze było wypełnione benzyną i ładunkami wybuchowymi. Eksplozję nakręcono dziewięcioma kamerami, lecz nie w Los Angeles, tylko na lotnisku Mojave w pustynnej głębi Kalifornii (co widać po górach na dalszym planie).

“Choreografia” obu pojazdów zakładała, że jadący autobus wbije się w holowany po płycie lotniska samolot. Aby synchronizacja nie zawiodła przy realizacji (dubel nie wchodził w grę), autobus był przyciągany na linie, której drugi koniec był przyczepiony do samolotu.

Odbicie wybuchu w oknach autobusu ratowniczego, na oczach pasażerów, wykonano na lotnisku w L.A., poprzez wykonanie mniejszych rozmiarów wybuchu. Kierowcą holownika, w popłochu uciekającym z miejsca eksplozji, był Ian Bryce, producent filmu.

Efektowny epilog filmu, z wagonem metra wypadającym z podziemi wprost na Bulwar Hollywood, nakręcono w tym właśnie miejscu, 12 listopada 1993 roku. Pierwsze wersje scenariusza także zakładały koniec filmu na Bulwarze Hollywood, lecz miał tu wybuchnąć autobus, który po opuszczeniu terenu przed stadionem Dodgersów i wyładowaniu pasażerów, miał wrócić na ulice L.A. Pomysł z pociągiem narodził się jeszcze podczas rozmów z szefami Paramount Pictures, którzy stwierdzili “za dużo autobusu”.

Do sceny przygotowano dwa wagony. Pierwszy, z kierowcą Brianem Smarzem za kółkiem, rozpędzono za dekoracją budowy, wagon wjechał na rampę i rozwalił dekorację w drobny mak, wśród uciekających kaskaderów, udających robotników.

Drugi wagon wykorzystano w dalszym ciągu tej sceny, kiedy wagon się przewraca na bok, szoruje asfalt i w końcu zatrzymuje się na Bulwarze Hollywood. Rozpędzony wagon wjechał na rampę, dzięki której przewrócił się na bok, zaś z boku zamontowano mu małe kółeczka, odpowiadające za jazdę na boku. Efektowne iskry były osobnym efektem fizycznym, nie mającym nic wspólnego z nieistniejącą de facto interakcją metalu i ulicy. W tym wagonie nakręcono także romantyczny finał filmu.

Wagon wylatuje obok kina El Capitan, wyświetlającego Miasteczko Halloween, natomiast zatrzymuje się przed słynnym Graumann’s Chinese Theather, gdzie Speed miał premierę. Natomiast w filmie, kino to wyświetla 2001: Odyseję Kosmiczną Stanleya Kubricka. Jan de Bont jest wielkim fanem twórczości zmarłego Mistrza od 1968 roku i Odysei Kosmicznej właśnie. Od Speeda, w swoich kolejnych dwóch filmach, de Bont umieścił maleńkie nawiązanie do któregoś z filmów Kubricka. W Twisterze było to Lśnienie, wyświetlane w rozrywanym tornadem kinie samochodowym, a w kuriozalnym Speed 2. Cruise Control przed chwilę na ekranie telewizyjnym widoczna była kubrickowska wersja Lolity.

W romantycznym finale, na całujących się Annie i Jacka spada trochę tłuczonego szkła. Jan de Bont, pamiętając skrawki opadających papierów z finału Szklanej pułapki, postanowił że w swym reżyserskim debiucie, na ocalałą parę również będzie coś spadać.

Duet producencko-pisarski Mark Gordon-Graham Yost, po sukcesie Speeda nakręcił jeszcze dwa filmy – Tajną broń Johna Woo oraz Powódź Mikaela Salomona. Niestety, każdy z tych filmów był gorszy od poprzedniego.

Po 11 września 2001, z telewizyjnych emisji “Speeda” wycięto kwestię Annie, która pyta Jacka o motywy działania terrorysty : “czy zbombardowaliśmy kraj tego człowieka?”.

Na koniec mała refleksja. Amerykanie to jednak potrafią robić filmy z psycholami w rolach głównych. Potrafią sprzedać każdy nonsens. Howard Payne podkładał bomby, bo chciał forsy. Łajdak, choć fiskalnie zrozumiały. Zastanawia mnie tylko, dlaczego suma której żądał, wynosiła dokładnie 3,7 mln dolarów. Dlaczego nie chciał od razu okrągłych 4 albo 5 dużych baniek? U Machulskiego w Pieniądze to nie wszystko, Celińska i Maciejewski się nie szczypali – stary miliard złotych, z ewentualną zamianą na milion dolarów, jako okup za biznesmena i koniec dyskusji. Zaś Howard Payne w Speedzie był naprawdę stuknięty, bawiąc się w przecinki…

REKLAMA