REKLAMA
Ranking
Słynne filmy, których wciąż NIE OGLĄDALIŚMY
Sprawdźcie, co znajduje się na naszej kupce wstydu.
REKLAMA
Tym razem w Szybkiej piątce piszemy o filmach, których wciąż nie obejrzeliśmy. Sprawdźcie, co znajduje się na naszej kupce wstydu, i oczywiście podzielcie się swoimi typami!
Mary Kosiarz
- Ojciec chrzestny – nie jestem pewna, co dokładnie powstrzymuje mnie przed sięgnięciem po serię Francisa Forda Coppoli. Może to zwykła obawa, że nie przemówi do mnie Święty Graal, wywyższany do rangi arcydzieła przez tak potężną grupę miłośników kina? Sądzę jednak, że prędzej czy później wyrzuty sumienia dopadną mnie zbyt potężnie, by dłużej zwlekać z sięgnięciem po klasyk z Marlonem Brando i tytuł ten (nareszcie!) zniknie z mojej listy do obejrzenia.
- Erin Brockovich – podejść do seansu Erin Brockovich miałam już przynajmniej trzy, i za żadnym razem nie udało mi się dotrzeć dalej niż do 20., góra 30. minuty. Biorąc pod uwagę jak na razie jedyną oscarową kreację aktorską Julii Roberts i same zachwyty, jakie na przestrzeni lat napotkałam w związku z tym tytułem, tym bardziej nie mogę zrozumieć, dlaczego do tej pory nie udało mi się z nim rozprawić.
- Chłopięcy świat – Robert de Niro i nastoletni Leonardo DiCaprio jako ojczym i syn uwikłani w toksyczną przemocową relację w patchworkowej rodzinie. Tytuł ten widnieje na mojej watch liście od bardzo dawna, szczególnie że to jeden z tych filmów, które prawdziwie nadały tempa karierze młodego DiCaprio. I może właśnie dzięki naszej redakcyjnej piątce wreszcie uda mi się go nadrobić.
- Good Time – w przypadku Good Time czuję się szczególnie winna, gdyż produkcja braci Safdie ciągnie się za mną już latami i nadal nie znalazłam dla niej czasu. Nie zliczę, ile razy słyszałam już słowa uznania dla Pattinsona i Safdiego, który ostatnimi czasy zachwycił mnie chociażby w The Curse dla SkyShowtime. Jestem pewna, że i tym razem nie byłabym zawiedziona jego projektem, szczególnie że tytuł ten wciąż miga mi w różnych miejscach jako coś zdecydowanie wartego uwagi.
- Gnijąca Panna Młoda – dopiero przy okazji rewatchu Soku z żuka i świeżej premiery Beetlejuice Beetlejuice nabrałam ochoty na nadrobienie starszych pozycji Tima Burtona, które jakimś cudem mnie do tej pory ominęły. I tym sposobem Gnijąca Panna Młoda, tytuł, do którego zbieram się i zbieram praktycznie każdej jesieni, teraz wylądował na samym początku kolejki filmów do obejrzenia. Szczególnie że powolnym krokiem zbliżający się jesienny klimat z długimi chłodnymi wieczorami to wręcz idealna sceneria do zanurzenia się w ten wyjątkowy filmowy świat.
Jędrzej Paczkowski
- Wściekły byk – w tym miejscu równie dobrze mógłbym wymienić Ulice nędzy, Kasyno czy Wilka z Wall Street. Przyznaję to ze wstydem, ale z większością najsłynniejszych filmów Martina Scorsesego wciąż nie miałem okazji się zapoznać; madal czekam na dobry moment, żeby hurtem nadrobić całość jego dorobku.
- Fargo – na liście moich ulubionych filmów od lat znajduje się To nie jest kraj dla starych ludzi, tym bardziej więc kusi mnie, żeby wreszcie nadrobić Fargo. Sądząc po opisie fabuły, wygląda mi to na idealny seans okołoświąteczny – pomiędzy setną powtórką Najścia i To właśnie miłość.
- Titanic – pomimo całej mojej sympatii do Jamesa Camerona z tym filmem zawsze było mi nie po drodze. Może problem tkwi w tym, że wyrwane z kontekstu sceny i dialogi z Titanica znamy wszyscy, nawet jeśli nie widzieliśmy filmu w całości. No cóż, może przy okazji kolejnej telewizyjnej powtórki wreszcie się przełamię.
- Casablanca – przypadek trochę podobny do Titanica. Wszyscy słyszeliśmy legendarne cytaty z Casablanki (nawet jeśli w sparafrazowanej formie), presja na nadrobienie całości jest więc znacznie mniejsza. Z drugiej strony film Michaela Curtiza brzmi jak coś idealnie w moim guście – być może w któryś jesienny wieczór wreszcie zdecyduję się na seans.
- Dom, który zbudował Jack – od kilku lat regularnie słyszę od znajomych zachwyty nad Domem…, a ponieważ z każdym kolejnym nadrobionym filmem Larsa von Triera czuję do jego twórczości coraz większą sympatię (Królestwo!), czuję się do seansu coraz bardziej zachęcony – oby tylko moje oczekiwania nie okazały się rozdmuchane ponad miarę.
Łukasz Homziuk
- Lista Schindlera – jeden z tych filmów, do których obejrzenia ciągle się zabieram, ale jakoś nigdy nie jestem w odpowiednim nastroju na seans. Kiedyś na pewno nadrobię ten kluczowy film w karierze Stevena Spielberga, także po to, żeby – jak na maniaka nagród filmowych przystało – podbić nieco Oscarowe statystyki. Lista Schindlera pozostaje jednym z trzech (obok Angielskiego pacjenta i Zakochanego Szekspira) Oscarowych „najlepszych filmów” z ostatnich 30 lat, których wciąż nie widziałem.
- Dobry, zły i brzydki – western nigdy nie należał do moich ulubionych gatunków, więc pewnie dlatego mam w jego zakresie spore zaległości. Pewnego razu na Dzikim Zachodzie uważam jednak za arcydzieło, więc prędzej czy później sięgnę pewnie po inne najsłynniejsze obrazy Sergia Leone z Dobrym, złym i brzydkim na czele. Na razie jednak to jeszcze nie jest ten czas.
- Przeminęło z wiatrem – bardzo lubię stare Hollywood, nie oglądam go tak często jak najnowszych filmów, ale większość seansów amerykańskiej klasyki dostarcza mi sporo przyjemności. Jednak wciąż nie widziałem Przeminęło z wiatrem. Pewnie trochę odstrasza mnie długi metraż, więc ciągle czekam na odpowiednią okazję na seans. Tym bardziej żałuję, że przegapiłem całkiem niedawną możliwość, żeby zobaczyć ten film w kinie.
- Dzień świra – wśród kultowych polskich filmów mam znacznie większe zaległości niż wśród produkcji zagranicznych (zamiast Dnia świra mogłyby tu się znaleźć właściwie wszystkie klasyki lat 90. itd.). Słynny film Marka Koterskiego na oko wydaje się świetnie wpasowywać w mój gust, bo uwielbiam rejestry tragikomiczne. Ale mimo wszystko coś mnie od tej produkcji odpycha i raczej nie nadrobię jej w najbliższej przyszłości.
- Dirty Dancing – ten słynny film nigdy nie zajmował szczególnie wysokiego miejsca na mojej watch liście, więc największą szansą, żebym go zobaczył, byłby jakiś przypadkowy seans w telewizji – nigdy jednak do niego nie doszło. Ale nie wykluczam, że kiedyś dla rozluźnienia odpalę Dirty Dancing, zwłaszcza że filmy z muzyką w tle zawsze były bliskie mojemu sercu.
Tomasz Raczkowski
- Klute – Donald Sutherland to ścisła czołówka moich ulubionych aktorów, kryminały z lat 60. i 70. to zdecydowanie mój typ filmów, a film Alana J. Pakuli powszechnie jest uznawany za jeden z najlepszych w swoim gatunku. Czemu więc jeszcze go nie widziałem? Możliwe, że mam na tyle wysokie oczekiwania, że odwlekam seans na specjalną okazję, która z tego czy innego powodu nie nadchodzi. Może w następny weekend?
- Noc myśliwego – czytałem o tym filmie wiele razy, był parafrazowany w wielu filmach, które oglądałem i cenię (szczególnie Rób co należy), a konwencja i historia z zarysu wygląda wyśmienicie. Ponownie jednak – chyba za bardzo czekam na moment, by obejrzeć film z odpowiednią celebracją, choć rok w rok umieszczam go na swojej liście filmowych postanowień.
- Harmonie Wreckmeistera – klasyczny film jakoś nie załapał się na moje zapoznawanie się z twórczością Béli Tarra, którą poznałem niemal w całości. Czemu akurat Harmonie wciąż są na mojej liście „do obejrzenia”, a nie „obejrzane”? Jak do tego doszło, nie wiem – ale planuję w najbliższej przyszłości to zmienić.
- Fitzcarraldo – słynny i kontrowersyjny film Herzoga z Klausem Kinskim od lat mnie fascynuje i przyciąga, ale jakoś nie mogę zabrać się za jego seans. Długi metraż, ciężki temat i aura przemocy, jaka towarzyszy Fitzcarraldo, sprawiają, że nie mogę się jakoś do tego seansu zebrać.
- Biegnij Lola, biegnij – kolejny niemiecki klasyk na tej liście i jedyna pozycja, do której specjalnie mnie nie ciągnie. Z opisu i materiałów nie wydaje mi się, żeby był to film szczególnie pod mój gust, ale jako klasyk, pewnie prędzej czy później się w moim odtwarzaczu znajdzie.
REKLAMA