KONTROWERSYJNE filmy, które zarobiły MNÓSTWO PIENIĘDZY

Fahrenheit 9/11
Okej, być może nie był to największy przebój 2004 roku, ale ponad 220 milionów dolarów wpływów dla filmu dokumentalnego to przecież nie byle co. Wynik zadziwia tym bardziej, że produkcja Michaela Moore’a wprost oskarżała urzędującego prezydenta USA George’a W. Busha, który cieszył się wtedy sporą popularnością (rok później został zresztą wybrany na drugą kadencję). Reżyser nie tylko stwierdzał, że administracja Busha odpowiada za zamachy z 11 września 2001 roku, ale również prezentował powiązania rządu z organizacjami terrorystycznymi. Powiedzieć, że produkcja wzbudzała kontrowersje, to jak nie powiedzieć nic.
Kod Da Vinci
Podobne wpisy
Sporo szumu wywołała już książka Kod Leonarda da Vinci autorstwa Dana Browna, w której sugerował on, że chrześcijaństwo jest z natury antykobiece oraz że w czasie śmierci Jezusa Maria Magdalena była z nim w ciąży – nosząc w sobie jego krew, była jednocześnie świętym Graalem. Ponadto to właśnie ona miała dać początek dynastii Merowingów. Tłumaczenia, że powieść jest fikcją literacką, nie miały znaczenia. Kościół otwarcie krytykował Browna, twierdzono, że pisarz niszczy świętość, a polski Episkopat wydał w tej sprawie nawet specjalne oświadczenie. Naturalnie, gdy w Hollywood zaczęła powstawać ekranizacja, protesty środowisk katolickich przybrały na sile. Amerykańska Liga Katolicka wykupiła na przykład reklamę w „New York Timesie”, w której porównała Kod da Vinci do Protokołów mędrców Syjonu. Później, gdy kręcona była kolejna część cyklu, Anioły i demony, Kościół niejako zemścił się, odmawiając nagrywania w Watykanie. Przysporzyło to twórcom niemałych problemów: Bazylika św. Piotra i przylegający do niej plac musiały zostać zbudowane od zera przez scenografów. Kontrowersje w tym przypadku nie wpłynęły na popularność ani jednego, ani drugiego tytułu. Kod da Vinci zarobił 758 milionów dolarów, a Anioły i demony 486 milionów.
Kler
Kler Wojciecha Smarzowskiego na długo przed premierą został uznany przez niektóre środowiska za obrazoburczy. Wielu przedstawicieli duchowieństwa i środowisk katolickich nie potraktowało produkcji jako impulsu do zastanowienia się nad grzechami Kościoła, swoistego nowego otwarcia, ale od razu ją skreśliło – jak w takim kraju jak Polska można przedstawiać księży jako pijaków ogarniętych żądzą pieniądza czy uprawiających seks? Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy opublikowało na swojej stronie apel, w którym nawoływało do bojkotu filmu i piętnowania zła. Minister Kultury Piotr Gliński wyraźnie podkreślał zaś, że nie dał na produkcję ani grosza, a decyzja o finansowaniu należała do mianowanych przez poprzednie władze dyrektorek PISF-u i zgodnie z prawem nie można było nic z tym zrobić. Co ciekawe, kręcić trzeba było w Czechach, bo u nas w żadnej świątyni nie wyrażono na to zgody. Tytuł na długie tygodnie stał się ważnym elementem publicznego dyskursu. Mówili o nim nie tylko sami zainteresowani, ale też dziennikarze, politycy, wreszcie zwykli ludzie. Wydawało się, że społeczeństwo jest w tej kwestii bardzo spolaryzowane. Mimo blokowania filmu przez niektóre kina studyjne w mniejszych miastach Polacy masowo zjawili się w kinach. Kler obejrzało ponad 5 milionów widzów – jest to trzeci najpopularniejszy polski film nakręcony po 1989 roku. W rankingu przegrywa jedynie z Ogniem i mieczem oraz Panem Tadeuszem. Czyżbyśmy pokazali, że chcemy reformy Kościoła? A może po prostu na tak kontrowersyjny film „wypadało” się wybrać?