search
REKLAMA
Ranking

Siedem przesłanek, że AVENGERS: WOJNA BEZ GRANIC będzie NAJLEPSZYM filmem Marvel Studios

Filip Pęziński

29 marca 2018

REKLAMA

Avengersi spotykają Strażników Galaktyki

Event horizon Ukryty wymiar

W 2012 roku Joss Whedon w swoich Avengers połączył na ekranie bohaterów, których do tej pory znaliśmy z solowych przygód, dzięki czemu serca fanów rozgrzały się do czerwoności. W roku 2018 spotykamy się z porównywalną sytuacją, bo oto dwie istniejące do tej pory z dala od siebie drużyny – Avengers i Strażnicy Galaktyki – spotykają się w jednym filmie. Star Lord, Gamora, Rocket, Drax. Bawię się doskonale na samą myśl o ich spotkaniu z jakimkolwiek z ziemskich herosów. Oczywiście niezwykle ciekawi mnie, jak podejdzie do nich zespół nowych twórców. Umówmy się, mimo komiksowego rodowodu, to James Gunn jest ojcem Strażników i po raz pierwszy oddaje ich w inne ręce.

Thanos

Często wypomina się Marvelowi kiepskich przeciwników. Rzeczywiście, mimo kilku bardzo silnych reprezentantów (np. Loki, którego też nie zabraknie w filmie braci Russo!) antagoniści zazwyczaj schodzą na drugi plan i stanowią jedynie pretekst do działania bohaterów. Inaczej może być w przypadku Wojny bez granic, gdzie Thanos stanowi zagrożenie zapowiedziane już sześć lat temu i od tego czasu przewijające się w tle uniwersum. W zwiastunach wypada znakomicie, wciela się w niego sam Josh Brolin, a jeden z reżyserów zapowiedział, że Thanosa (obok Thora, co również może zaskoczyć) w filmie jest, względem innych postaci, najwięcej. Dodajmy do tego znakomitą motywację – zniszczenie połowy populacji wszechświata, by ten nie powtórzył losu jego rodzinnej, przeludnionej planety – a możemy dostać naprawdę znakomitego, godnego wszystkich tych bohaterów przeciwnika.

Steve Rogers przyjmuje rękawicę

Nie będę ukrywał – Steve Rogers, znany światu też jako Kapitan Ameryka, to moja zdecydowanie najbardziej ukochana postać z filmowego świata Marvela. Nie jestem w tej miłości osamotniony, bo równie dużym, jeśli nie większym uczuciem darzą go bracia Russo. Ich dwa poprzednie filmy to właśnie dwie ostatnie części Kapitana Ameryki i chociaż tym razem zmierzą się z filmem o całej grupie Avengers, to zwiastuny nie pozwalają zapomnieć, kto jest ich oczkiem w głowie. Znakomity pomysł na dołączenie Steve’a do klubu brodaczy Marvela to nic w porównaniu do wieńczącej ostatni zwiastun sceny, w której Steve Rogers gołymi rękoma powstrzymuje potężną rękawicę Thanosa. Możesz być niepokonanym tyranem z odległego kosmosu, ale ten chłopak z Brooklynu może to robić cały dzień.

Będziemy płakać

Twórcy obiecują, że w filmie czeka nas trudne pożegnanie. Czy umrze tylko jeden z bohaterów, a może śmierć (Thanos) zbierze większe żniwo? I kto to będzie? Fani żonglują między Steve’em Rogersem, którego śmierć rzeczywiście była dużym, komiksowym wydarzeniem, a Tonym Starkiem, który chciał się poświęcić dla Ziemi już w pierwszej części Avengers. Spotkanie z Thanosem może nie przeżyć też kochany przez fanów (fanki) Loki, a w sytuacji zagrożenia życia widzimy też w zwiastunie Thora czy Visiona. A może padnie na ukrywanego w zapowiedziach Hawkeye’a? Możliwości jest wiele, ale – znów to podkreślę – siła tego uniwersum polega na tym, że każde pożegnanie będzie trudne i z pewnością zafunduje nam emocjonalny pocisk.

A wy jak sądzicie? Czy Avengers: Wojna bez granic rzeczywiście okaże się najlepszym filmem Marvel Studios? A może oczekiwania są tak duże, że nie ma mowy o ich spełnieniu?

korekta: Kornelia Farynowska

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA