search
REKLAMA
Seriale TV

LEGION. Zabawa dopiero się zaczyna…

Damian Halik

5 kwietnia 2017

REKLAMA

Za nami finał pierwszego sezonu serialu Legion. Osiem ocierających się o miano majstersztyku odcinków musi nam wystarczyć przynajmniej na najbliższe dziesięć miesięcy, ale nie ma co płakać. Noah Hawley już myśli, jak zabawi się z naszą psychiką w przyszłym roku.

Legion od samego początku był projektem bardzo eksperymentalnym. Sama postać nie jest jakoś szczególnie rozpoznawalna, choć na łamy komiksów o X-Menach trafiła już w połowie lat osiemdziesiątych, a jej autorami są Chris Claremont i Bill Sienkiewicz – jeden z najbardziej uznanych duetów w branży. Bohater o niejasnym stanie psychiki był najprawdopodobniej nieco zbyt trudny, by ot tak wskoczyć do jego wielowymiarowego świata; w pewnym sensie wyprzedził on swoją epokę, ponieważ “mroczne czasy” w dziejach komiksu przyszły dopiero rok później i za sprawą Powrotu Mrocznego Rycerza oraz Watchmen na dobre zmieniły postrzeganie tego gatunku. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło! Paradoksalnie, umiarkowana popularność Davida Hallera była jednym z głównych elementów, które zaważyły na sukcesie serialu!

Historia, jaką podziwialiśmy przez ostatnie osiem tygodni, niemal w całości wyszła spod ręki jednego człowieka i choć w kręceniu Legionu udział brało w sumie sześciu reżyserów, na zaszczytne miano twórcy tego szalonego widowiska zasługuje przede wszystkim Noah Hawley. Autor serialu Fargo sam wyreżyserował jedynie Rozdział 1, ale wszystko, co w tym czasie zobaczyliśmy, jest jego dziełem. Nawet większość występujących w serialu postaci została stworzona jedynie na jego użytek, nie mając podłoża w oryginalnej historii Davida Hallera.

https://www.youtube.com/watch?v=PLOQWdFEqOk

W normalnych warunkach brak związku z fabułą zostałby odebrany jako swego rodzaju gwałt na cudzej twórczości, jednak w tym przypadku wszyscy są zgodni – Legion jest mistrzostwem. Pozornie prosta, prowadzona wręcz schematycznie opowieść zaczyna się w murach Szpitala Psychiatrycznego Clockworks, pełnego prawdziwych indywiduów, wśród których znajduje się nasz główny bohater. W międzyczasie zaczyna się nim interesować tajemnicza Dywizja 3. David jest wówczas święcie przekonany, że jego stan to tylko i wyłącznie kwestia zaburzeń psychicznych.

Hallerowi towarzyszy jego przyjaciółka – Lenny – a wśród chorych poznaje cierpiącą na hafefobię Syd, z którą łączy go dziwaczne uczucie. Podczas gdy unikająca dotyku dziewczyna opuszcza szpital, David postanawia pocałować ją na pożegnanie – i tak odkrywamy, że jego wybranka jest mutantką posiadającą moc porównywalną ze znaną z serii X-Men Rogue. Postaci zamieniają się miejscami, co krzyżuje plany Dywizji 3, której zadaniem jest rozprawianie się z jednostkami będącymi anomaliami. Ostatecznie udaje im się schwytać Davida, jednak z odsieczą przybywa jego ukochana wraz z grupą innych szczególnie uzdolnionych postaci pod dowództwem niejakiej Melanie Bird. Mamy więc jasny podział na dobrych i złych, ale to dopiero początek.

W dalszej części sezonu jest tylko ciekawiej, a konflikt ludzie–mutanci schodzi na nieco dalszy plan, ponieważ znacznie większe zagrożenie czyha w głowie Davida. Każdy kolejny odcinek wyróżnia się specyficznymi elementami, pozornie niespójnymi, jednak tworzącymi pełen obraz tego, co dzieje się w głowie głównego bohatera. Noah Hawley stopniował napięcie, serwując nam coraz bardziej zwariowane podteksty, niejako rozmywając wrażenie, że mamy do czynienia z komiksową adaptacją. Mimo całej otoczki gatunkowe klisze są bowiem jedynie środkiem do celu, jakim jest stworzenie czegoś zupełnie niepowtarzalnego.

REKLAMA