BARRY. Bill Hader jako płatny zabójca na kursie aktorstwa
Barry Berkman jest byłym żołnierzem piechoty morskiej, który po zakończonej służbie zarabia na życie, zabijając na zlecenie. Pogrążony w depresji mężczyzna w ramach kolejnej misji wyrusza do Los Angeles, gdzie czeczeńska mafia wyznacza mu nowy cel. Kiedy Barry śledzi przyszłą ofiarę, przypadkowo trafia na kurs aktorstwa, do którego wkrótce przystępuje. Rozpoczyna się punkt zwrotny w jego życiu.
Barry to serial współtworzony dla HBO przez Billa Hadera, którego zobaczymy również w tytułowej roli. Aktora tego kojarzyć można z występów komediowych, nie tylko w filmach, lecz także – a może przede wszystkim – w amerykańskim Saturday Night Live. Nie dajcie się jednak zwieść doświadczeniu Hadera. Jego serial, choć w istocie wielokrotnie reprezentuje bardzo dobry typ humoru, prędzej sklasyfikować można jako dramat. Groteskowość części postaci nie przesłoni faktu, że u podstaw jest to opowieść o próbie odnalezienia swojego miejsca w świecie, pogoni za marzeniami i podejmowaniu wyjątkowo trudnych decyzji.
Mieszanka tego czarnego humoru z gorzką rzeczywistością jest w Barrym wyważona w doskonałych proporcjach. Okazjonalne wybuchy śmiechu wywołane absurdem wydarzeń czy zachowań absolutnie nie kłócą się z tym, co jest sednem serialu, a więc z próbami Barry’ego rozpoczęcia normalnego życia, niedyktowanego mu przez zleceniodawcę, Fuchesa (Stephen Root). Wielka, kluczowa wręcz zasługa w tym właśnie Billa Hadera, który w pełni przekonująco ukazuje na ekranie rozterki i bóle swojego bohatera. Już w Między nami bliźniętami (2014, oryginalny tytuł: The Skeleton Twins) udowodnił, że w dramatycznym repertuarze sprawdza się co najmniej tak samo dobrze jak w komedii – tutaj we wspaniałym stylu przypieczętowuje niewątpliwie wielki talent. Barry to płatny morderca, owszem, ale ani przez chwilę nie czujemy do niego odrazy i nie mamy moralnej rozterki, czy warto mu kibicować. U podszewki to dobry człowiek, a jego działania są jasno wytłumaczone toksycznym wpływem, jaki ma na niego Fuches, i ciągłymi manipulacjami, na które mężczyzna jest bardzo podatny. Nietrudno uwierzyć Barry’emu, że chciałby prowadzić normalne życie. Zresztą on sam nieraz ucieka myślami do własnych wizji przyszłości, gdzie jest szczęśliwym mężem i ojcem. Wraz z nim wierzymy, że te myśli się ziszczą.
Chęć Barry’ego do powrotu na normalne tory wzmaga u niego wspomniany we wstępie kurs aktorstwa, będący tutaj kluczowym elementem fabuły. To właśnie tam mężczyzna odkrywa, jaką ścieżką chciałby naprawdę podążać i również tam poznaje ludzi, którzy będą mieli ogromny wpływ na jego najbliższe losy. Wśród nich jest Ryan, pierwotnie będący celem Barry’ego, Gene Cousineau (Henry Winkler), ekscentryczny nauczyciel z nieco rozbujałym ego, oraz Sally (Sarah Goldberg), w której Berkman zadurza się od pierwszego wejrzenia. Przebieg wydarzeń powoduje, że aktorską grupą interesuje się również detektyw Moss (Paula Newsome), perfekcjonistka, która wręcz musi doprowadzić sprawy do końca, jak również nie pozwala sobie na jakiekolwiek uchybienia. Scenariusz pozwala należycie wybrzmieć wszystkim tym postaciom, zresztą nie tylko pozytywnym, bo trochę czasu ekranowego dostaje też wspominana mafia czeczeńska. Paradoksalnie to właśnie ona jest generatorem największej ilości humoru ze względu na swoje przerysowanie – co nie znaczy, że jej działania nie potrafią wzbudzić postrachu.
Lekcje aktorstwa, na które uczęszcza Barry, doskonale służą temu, by rozbudować charaktery głównie jego, Sally i Gene’a. Ten ostatni ma specyficzne metody nauki – aby wycisnąć z uczniów esencję ich talentu, niejednokrotnie pozwala sobie na personalne przytyki, dzięki czemu można głębiej zajrzeć w psychikę bohaterów. Na przestrzeni ośmiu półgodzinnych odcinków niebezpośrednio poznajemy ich historię, lęki, motywacje i pragnienia. Bez łopatologii udało się tu zarysować kilka naprawdę ciekawych, niejednowymiarowych postaci. Ponadto takie umiejscowienie akcji sprawia, że Barry to też znakomity portret pasji i miłości do sztuki aktorskiej jako takiej – w dialogi wpleciono wiele interesujących porad, które mogą być szczególnie inspirujące dla osoby pragnącej kroczyć aktorską ścieżką.
Barry w ciągu łącznie czterech godzin projekcji kondensuje wiele znakomitych elementów. Świetnie wypada miszmasz gatunkowy, bo coś dla siebie znajdą miłośnicy komedii, dramatu, ale i dobrze zrealizowanych filmów akcji. Śmiało można powiedzieć, że im dalej w fabułę, tym coraz lepiej. Owszem, pierwsze odcinki to już bardzo dobry poziom, ale szczytowym osiągnięciem sezonu są jednak trzy ostatnie epizody, gdzie tak scenariusz, jak i sam Hader osiągają wyżyny. Mam nadzieję, że już zamówiona druga seria od początku utrzyma poziom wyznaczony w końcówce pierwszej – z pewnością otrzymamy wtedy naprawdę znakomity kawałek telewizji. Zanim to nastąpi, zaprzyjaźnijcie się z Barrym.