SERIALE, które LEPIEJ działałyby JAKO FILMY

„Gabinet osobliwości Guillermo del Toro” (2022)
Mam wrażenie, że taka forma opowieści może zaskarbi sobie pewne grono widzów, ale będzie ono jednak wciąż ograniczone. Serial składa się ze świetnie zaprojektowanych historii mrożących krew w żyłach, dziejących się w różnych czasach, stylistykach oraz tematykach. Są wątki bardziej horrorowe, ale są i science fiction. Nie brakuje również ukazania relacji obyczajowych zakropionych grozą. Oglądając kolejne historie, jednak czuje się niedosyt, że tak krótko, że to już nastąpił finał. W wielu historiach można by uzupełnić obecne w nich luki. Da się to jednak zrobić tylko poprzez nakręcenie pełnego metrażu. A historie, którym on by się należał to np. Szczury cmentarne, Autopsja, Dzieło Pickmana.
„The Office PL” (2021)
O dziwo udało się przeniesienie w polskie realia serialu wydającego się tak mocno ulokowanego w realiach czasu i miejsca, które nigdy komunizmu jako takiego nie doświadczyło, że niemożliwe było zachowanie jego komediowości nad Wisłą. Twórcy jednak wykorzystali naszą historię oraz narodowość i celnie skonstruowali specyficzne środowisko firmowe. Nie obyło się jednak bez zgrzytów stricte technicznych. Serial jest mocno nierówny pod względem akcji. Często występują niczym nieuzasadnione zwolnienia, długie ujęcia, zawieszenia, przez to ma się wrażenie, że aktorzy się gubią w dość skomplikowanych relacjach, które mają przedstawić widzowi. Scenariusz ma jednak potencjał. Postaci grane przez Piotra Polaka, Adama Woronowicza oraz Vanessę Aleksander aż proszą się o osadzenie ich w mocno surrealistycznej komedii pełnometrażowej w stylu Kolacji dla palantów. Kto wie, może i warto byłoby w niej zachować ten zamknięty świat biura, rozszerzając go do kompleksu biur lub całego biurowca? Może dzięki filmowi sam serial zyskałby więcej fanów, a tak jest pewnym kuriozum w ramach polskiej serialografii. Posiada sporo fanów, ale nie ma wokół niego hype’u.
„Westworld” (2016–2022)
Niektórzy są zachwyceni, niektórzy po pierwszym, a najdalej po drugim, sezonie powiedzieli dość, bo doświadczyli czającego się w Westworld marazmu, rozwleczenia, usilnego rozciągania wątków, byle przesunąć rozwiązanie jeszcze o kilka odcinków. Pierwszy sezon jednak ogląda się z takim zaciekawieniem, że aż chciałoby się zamknąć go w nieco innej formie, właśnie z tą obsadą. Co ciekawe, byłoby to kolejne podejście do tematu, tym razem z pewnością wizualnie lepsze niż to zaprezentowane w 1973 roku przez Michaela Crichtona. Czekam więc. Może ktoś zaryzykuje, mimo tylu już nakręconych sezonów. Nie stanie się to zapewne w ciągu najbliższych lat, ale może jeszcze za mojego życia. Dziki Zachód z androidami to pomysł wciąż niewyeksploatowany.
„Happy!” (2017–2019)
Można tę produkcję nazwać serialem świątecznym, ale kierowanym raczej do tych widzów, którzy patrzą na Mikołaja nieco abstrakcyjnie i z przymrużeniem oka. Problem jednak w tym, że zestawienie aż tak nieprzystających do siebie motywów, jak przemoc, alkoholik-policjant, Mikołaj, święta Bożego Narodzenia i tęczowy jednorożec może okazać się pretensjonalne. Faktycznie, czasami można takie wrażenie odnieść, zwłaszcza w miarę rozwijania się relacji głównego bohatera z dziwnym, wyobrażonym stworem z jego urojeń. Brak serialowi spójnych ram, chociaż je niewątpliwie posiada. Powinny być one jednak mocniej zarysowane widzowi, a światy fantazji i rzeczywistości bardziej rozdzielone. Szansę upatruję w pełnometrażowym filmie, który zmieniłby nieco proporcje między powagą i humorem. Happy! Powinien być bardziej nacechowany horrorem surrealistycznym niż komedią, a sam jednorożec jest znakomitym pomysłem, więc powinien zyskać większe zdolności ofensywne. Generalnie Happy! może zrobiłby kultową karierę jak czarnokomediowe kino eksploatacji z Mikołajem-antagonistą?
„Detektyw” (2014)
Lata temu był taki serial realizowany przez ABC Ulice San Francisco. Występowała tam para dość nietypowych gliniarzy grana przez Michaela Douglasa i Karla Maldena. Jednego charakteryzowała młodość i energia, drugiego doświadczenie i wiedza. Para z Detektywa, mimo że nie dzieli ją aż tak wiele lat, przywodzi mi na myśl tamten serial. Tym filozofem, odludkiem, specyficznym człowiekiem pełnym zarówno wiedzy, jak i lęków nią spowodowanych jest Rust Cohle (Matthew McConaughey). Partneruje mu Martin Hart (Woody Harrelson), trochę jako jego przeciwwaga. Wspominam o Detektywie rzecz jasna nie ze względu na to, że serial sobie nie poradził. Poradził i został zapamiętany jako znakomita produkcja. Przedstawiona w nim para detektywów jednak znalazłaby jeszcze więcej fanów, gdyby osadzić ją w mrocznym dramacie kryminalnym z elementami kina noir.