search
REKLAMA
Ranking

SUPERAUTA 4×4, czyli co zostaje na taśmie po paleniu gumy

Jacek Lubiński

10 grudnia 2016

REKLAMA

Mistrz kierownicy ucieka – trylogia

cars_smokey

Pontiac Firebird Trans-Am to autko o całkiem solidnej tradycji i dużej renomie. Największym powodzeniem cieszy się jego druga generacja (1970–81), której poszczególni reprezentacji pojawiają się w niejednym filmie. Najbardziej kultowy pozostaje przy tym rocznik 77, w którego czarnej, specjalnej edycji z charakterystycznie przyozdobioną maską i flagą Konfederacji na tablicy rejestracyjnej, Burt Reynolds aka „Bandzior” wyprawia na dużym ekranie prawdziwe cuda uciekając przed policją. Cały film to właściwie jedna wielka – i jakże skuteczna! – reklama Pontiaca, który po raz pierwszy mógł zaprezentować swój klasyczny już dziś, wygładzony „nosek” i tym samym unieśmiertelnił swój wizerunek. Filmowcy często z niego korzystali – już choćby w rok później podobny model zalicza ważny występ w finale Kierowcy. W sequelach Smokey and the Bandit możemy oglądać z kolei wersję Turbo z 1980 roku oraz ciut bardziej smukły, pochodzący już z kolejnej generacji model 83. Żaden nie osiągnął jednak statusu równemu oryginałowi.

 

Niezniszczalni

cars_exp

Stallone raz jeszcze – tym razem za kółkiem Forda F-100, którego nagle atakują draby niegodne przeciwstawiania się takiemu reliktowi oldskulu. Wyglądający na niemal opancerzony, ważący blisko pół tony pick-up, ma co prawda za pasażera także Jeta Li, ale i tak dostaje ostrą lekcję ruchu drogowego. Na potrzeby produkcji wybudowano aż trzy takie pojazdy, z czego jeden Sly sobie zatrzymał (cwaniak). I trzeba przyznać, że pamiętający wczesne lata pięćdziesiąte Ford drugiej generacji perfekcyjnie oddaje naturę swojego właściciela – drapieżny, muskularny i wytrzymały – jest niczym wierny pies, gotowy w każdej chwili popalić nieprzyjaznym ludziom.

 

Od siedmiu wzwyż

cars_seven

Film będący nieco w cieniu Bullitta czy Francuskiego łącznika to nie tylko równie solidne kino policyjne, ale też kolejny niesamowity pojedynek aut z jednej stajni. Pontiac Ventura Sprint z Royem Scheiderem za kierownicą rzuca się tutaj w szaleńczą pogoń za modelem Grand Ville (ponownie Bill Hickman za kółkiem) i – w przeciwieństwie do filmu ze Steve’em McQueenem – kończy się to dla tego pierwszego totalną kasacją. Lekko modyfikowany hatchback z 1973 roku ma co prawda bardziej opływowe kształty i sprawia wrażenie dynamiczniejszego, lecz to właśnie potężniejszy i większy, czyli bardziej klasycznie amerykański sedan okazuje się górą – choć i jego droga nie oszczędza. Jak by nie było, to fenomenalne kilka minut czystej, wysokooktanowej adrenaliny.

 

Powrót do przyszłości – trylogia

cars_BTTF

Pierwsze skojarzenie to oczywiście przerobiony na wehikuł czasu De Lorean DMC 12. Mało kto jednak pamięta o innym czterokołowym bohaterze filmów – a raczej antybohaterze. Pochodzący z 1946 roku Ford Super De Luxe Convertible to błyszcząca duma Biffa Tannena, którego trosce o swoją czarną furę trudno się dziwić. To klasyczne, stylowe i potężne auto zbudowane zostało pierwotnie z myślą o II wojnie światowej, zatem było niezwykle wytrzymałe, ale też i na swój sposób luksusowe, wykończone z dbałością o każdy szczegół. Tym bardziej boli więc, że – jakkolwiek kibicuję Marty’emu – kończy ono w kupie gówna. Dosłownie. I dwukrotnie. Dziś model użyty w filmie jest w rękach prywatnego kolekcjonera. Natomiast „normalne” można sobie załatwić całkiem tanio, bo chodzą na aukcjach już od około dwudziestu tysięcy. Dolarów oczywiście, po kursie z 2016 roku. No cóż, nie da się wrócić do przeszłości.

PS. A jakby to kogoś interesowało, to terenówka Toyoty, która przykuwa uwagę Marty’ego i ostatecznie ląduje w jego garażu, jest modelem SR5 Xtra Cab – z napędem 4×4 rzecz jasna.

 

Samochód

cars_car

Lincoln Continental Mark III – oryginalnie jeden z czołowych olbrzymów szos american dream style – stał się po lekkich modyfikacjach George’a Barrisa (koleś od Batmobilu) najbardziej przerażającym samochodem wielkiego ekranu. Czarna, smukła, luksusowa sylwetka zwieńczona potężnym, srebrnym zderzakiem oraz całkowicie zaciemnione szyby o lekko psychodelicznym, żółtym zabarwieniu – no, źle mu ze świateł patrzy od samego początku. A kiedy zaczyna mordować, trudno go powstrzymać. W dodatku towarzyszy mu tajemnicza aura nadnaturalności, bowiem w tle leci Dies Irae i przez dłuższy czas nie wiemy, czy w środku siedzi jednak jakiś bezduszny maniak, czy też auto jest dalekim krewnym Christine i zabija, bo to jego hobby. Sam film nie jest może zbyt ambitny – nie wysilono się specjalnie nawet względem tytułu – lecz nie ulega wątpliwości, że widok Lincolna dosłownie ryje baniak, przywodząc na myśl jakiś chory owoc symbiozy czarnej wołgi i karawanu pogrzebowego. A jednocześnie ma się chęć sobie taki egzemplarz sprawić. Cóż, Guillermo del Toro swój ma.

 

Szybcy i wściekli – seria

cars_FF

Na dobrą sprawę główne źródło zarobku Vin Diesela wyczerpuje cały temat, bo autami cykl ten przecież stoi. Niemniej najwięcej uwagi zaskarbia sobie właśnie podstawowy środek transportu jego bohatera – Dodge Charger, rocznik 70. Standardowy czarny kolor i charakterystyczny (choć nie jedyny na liście), wystający na zewnątrz silnik to jego główne, choć nie jedyne atuty. Pasuje zresztą do swojego prężącego muskuły właściciela jak ulał (albo ten pasuje do auta). Razem pojawiają się w aż pięciu odsłonach serii (nr 1 i 4–7) i zapewne na tym nie koniec. Scen z udziałem tego cacka jest zatem sporo, lecz w pamięci pozostaje przede wszystkim finał oryginalnego filmu, w którym Dodge staje w szranki ze zmodyfikowaną, krzykliwie jaskrawą Toyotą Supra i… efektownie się rozbija. Od tego momentu jakość zmotoryzowanych historyjek spadła drastycznie w dół, a ich rosnąca nieprawdopodobność zatraciła jakiekolwiek emocje związane z oglądaniem danego modelu w akcji. Swoją drogą Diesel chyba lubi takie rzeczy, bo w innym swoim hicie na resorach – xXx – używa bardzo podobnego wyglądem Pontiaca GTO z 1967 roku.

 

Thelma & Louise

cars_thelma

I czas na trochę kobiecego pierwiastka. Wyzwoleniem i oparciem dla Susan Sarandon i Geeny Davis okazał się pochodzący z 1966 roku model czwartej generacji Forda Thunderbirda – prosty, w miarę zgrabny i całkiem luksusowy kabriolet (tutaj w wersji czteroosobowej), z którego ostatecznie, podobnie jak z pań, zostaje jedynie przyjemne, ulotne wspomnienie. Nie jest to jedyny słynny występ Forda na dużym ekranie, gdyż podobnymi jednostkami przemieszczali się także Sailor i Lula w Dzikości serca oraz Outsiderzy Francisa Forda Coppoli. Niemniej to właśnie tutaj, jak rzadko kiedy, samochód doczekał się własnego motywu muzycznego. Sam oczywiście również nieraz potrafi zagrać rozpędzonymi kołami na rozgrzanej szosie, automatycznie przywołując na myśl symbol wolności wczesnych lat dziewięćdziesiątych.

 

Transformers – seria

cars_trans

Wiele Autobotów na przestrzeni kilku różnych części oznacza oczywiście wiele samochodów, w które mogą się złożyć. Wśród nich uwagę przykuwa jednakże od samego początku żółciutki Bumblebee, czyli w sumie dwa auta w jednym. Poznajemy go bowiem pod postacią wysłużonego Chevroleta Camaro Z28 z 1977 roku. Potem jednak przybiera bardziej nowoczesny wygląd repliki prototypu Chevroleta Camaro firmy General Motors, która oparła go na szkielecie Pontiaca GTO. W obu wersjach Bumblebee prezentuje się na tyle fajowo, że przyciąga ku sobie kolejne laski (i nie tylko) zatrudniane przez Michaela Baya do sequeli.

 

Twierdza

cars_rock

A skoro już, ponownie w sumie, o Bayu mowa, to jego miłość do fikuśnych autek oraz koloru żółtego podkreśla także starsze o dwadzieścia lat Ferrari F355 Spider, którym Nicolas Cage ściga wygodnie rozwalonego w czarnym Hummerze HMC4 Seana Connery’ego. Pościg z lekkim użyciem CGI na sam koniec stanowi kwintesencję podobnych widowisk lat dziewięćdziesiątych, a rzeczone modele swoistą wykładnię samochodowej mody ówczesnej dekady. Oczywiście do scen rozwałki Bay nie miał serca poświęcać prawdziwego wozu, więc ponownie pokuszono się o replikę wybudowaną na bazie Pontiaca Fiero. Rzecz jasna zarówno Ferrari, jak i Hummer jeszcze nie raz pojawiały się w filmach tego twórcy – niekiedy, jak w Bad Boys II, gdzie wisienką na torcie jest rajd Hummera H2 Adventure, również w barwach kanarkowych.

 

Ucieczka z Nowego Jorku

cars_NY

Cadillac Fleetwood Brougham rocznik 1977 prezentuje się w zestawieniu pozostałych typów, jak i bogatej historii samej firmy najmniej efektownie. To po prostu good ol’ cadie lekko jedynie (i ciut kiczowato) przyozdobiony na prywatne potrzeby więziennego Księcia. Trudno jednak odmówić mu niezwykłej aury, jaką dosłownie emanuje na tle pogrążonego w ciemności świata zwyrodnialców. Robi także wrażenie wytrzymałością i przyspieszeniem, które ostatecznie czynią z tej limuzyny jeden z najbardziej charakterystycznych elementów świata przedstawionego. Choć ostatecznie samochód ten kończy równie marnie, co jego właściciel.

 

Wanted – Ścigani

cars_wanted

Jak na kino komiksowe przystało, czerwoniutki Dodge Viper SRT-10 wyprawia na ekranie prawdziwe cuda, o które normalnie byłoby mu trudno. Wychodzi z nich w dodatku bez większego szwanku (ot, parę dziur po kulach, wybite szyby i poobijana tu i ówdzie blacha, która i tak sama odpada na luzaku). Żmija ma moc i możliwości, które może nie zostają do końca wykorzystane, ale przynajmniej wygląda obłędnie. Ale każdy by tak wyglądał z wyginającą się na masce Angeliną Jolie. Chyba każdy. Warto dodać, że w filmie pojawiają się także na moment Mustang z Korwetą i zaliczają chyba jeszcze bardziej przegiętą akcję. Takie rzeczy tylko w Holly.

 

Włoska robota – oryginał i remake

cars_italian

Wbrew pozorom ani Michael Caine w oryginalnym filmie, ani też Mark Wahlberg w remake’u nie byli największymi gwiazdami tych klasycznych heist movies. Show dosłownie skradła im legenda motoryzacji, prawdziwy kanon wśród ekonomicznych środków transportu, który zostawia daleko w tyle „naszego” Malucha (jak i w sumie znaczącą większość innych, gdyż wybrano je drugim z najważniejszych samochodów XX wieku). To oczywiście Mini Cooper, który na ekranie przewija się odpowiednio w wersji podstawowej Austin Mini Cooper S 1275 MkI z 1967 roku oraz bardziej współczesnej, Anno Domini 2003, MINI Cooper S.

I w obu doskonale radzi sobie w każdych warunkach bojowych, stanowiąc perfekcyjne narzędzie ucieczki dla bohaterów. Dosłownie mała rzecz, a cieszy. Warto przy tym odnotować, iż marka ta dosadnie zaznaczyła się także w innych produkcjach dziesiątej muzy – dalecy, biedni kuzyni wyżej wymienionych pojawiają się między innymi w Tożsamości Bourne’a z Mattem Damonem (Mini Mayfair MkV) oraz serii telewizyjno-kinowej o Jasiu Fasoli (Mini 1000 MkIV z lat 70.).

 

Wolny dzień Ferrisa Buellera

cars_ferris

Po premierze tej kultowej komedii Johna Hughesa było sporo kontrowersji. Wszystko przez zniszczenie w finale filmu czerwonego Ferrari 250 GT Spyder California, rocznik 61. Aut tych wyprodukowano zaledwie nieco ponad 100 sztuk, zatem miłośnicy czterech kółek zamarli. Oczywiście była to tylko replika, bowiem autentyczny model był zwyczajnie za drogi, by ekipa mogła sobie w ogóle pozwolić na jego wypożyczenie, o destrukcji nie wspominając. Od czasu premiery jedynie zresztą podrożał, gdyż Ferris ten symbol wolności dodatkowo spopularyzował wśród plebsu. A trzeba przyznać, że pięknie pomyka po mieście w takt melodii z Gwiezdnych wojen.

 

Wolny strzelec

cars_nightcrawler

Wieńczący listę, krwistoczerwony Dodge Challenger SRT 392 z czarnym pasem na masce idealnie oddaje naturę bohatera filmu. Choć trzeba powiedzieć, że stoi niejako w opozycji do jego zawodu, w którym powinien się przecież jak najmniej wyróżniać. Dziwi zatem wybór takiego środka transportu (nawet biorąc pod uwagę jego imponującą moc), który w finale zostaje zresztą porzucony przez swojego właściciela. Dziwi też, że jakoś nikt nie zwraca uwagi na fikuśne autko, które wbrew prawu bierze udział w policyjnym pościgu przez pół miasta i… jako jedyne wychodzi zeń w stanie nienaruszonym. Magia kina!

To by było na tyle. I pamiętajcie, żeby nie szaleć na drodze – bezpieczeństwo najważniejsze.

korekta: Kornelia Farynowska

cars_dumb

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA