SCHWARZENEGGER kontra STALLONE. Ekranowa rywalizacja dwóch GIGANTÓW kina akcji
Czy jest na sali ktoś, kto nie zgodzi się z postawioną tezą, że Sylvester Stallone i Arnold Schwarzenegger to żywe legendy światowego kina akcji? Ekranowi artyści, którzy brutalność i rywalizację wyssali z mlekiem matek i którzy z czasem dali życie ikonicznym bohaterom filmowym – zimnokrwistym terminatorom, walecznym weteranom, legendarnym bokserom czy twardym barbarzyńcom. Dziś wspólne zdjęcia obu tych aktorów uśmiechających się do obiektywu nie robią już wrażenia. Był jednak czas, a mianowicie spektakularne lata osiemdziesiąte, kiedy ekranowi mięśniacy byli największymi rywalami. Co więcej, ich filmowe oraz pozafilmowe spięcia rozpalały emocje kinomanów do czerwoności. Nie ma się czemu dziwić – rywalizacji obu panów o miano najlepszego nie można nazwać inaczej niż pojedynkiem gigantów. Obaj aktorzy wykreowali nadzwyczaj barwne, ikoniczne postaci filmowe, które nieźle namieszały w historii kina, co dodatkowo podsycała ich nieoficjalna, toczona konsekwentnie przez 30 lat wojna. Warto zatem przybliżyć kulisy ich ciekawej twórczości oraz jeszcze ciekawszej rywalizacji. W jednym narożniku silny jak dąb barbarzyńca, a w drugim – przebiegły bokser.
Narodziny gwiazd
Arnold urodził się w 1947 roku w niewielkim austriackim mieście Thal. Jego domem rodzinnym rządziła zagorzała religijność, surowa dyscyplina oraz ciężka ręka ojca – byłego nazisty i weterana II wojny światowej. Gustav Schwarzenegger większą sympatią obdarzał swojego pasierba, starszego, przyrodniego brata Arnolda, niż własnego syna. Dzięki niemu jednak przyszły aktor zainteresował się sportem. W 1960 roku Arni podniósł swoją pierwszą sztangę, kiedy trener jego drużyny piłkarskiej zabrał podopiecznych do miejscowej siłowni. Czternastoletni Arnold przestał być początkującym piłkarzem, a zaczął być początkującym kulturystą z obiecującymi wynikami. Czas, którego nie spędzał na siłowni, spędzał w kinie, oglądając na dużym ekranie swoich idoli, takich jak Steve Reeves. Większą część jego młodzieńczych lat stanowiły ciężka praca i ćwiczenia. Konkursy kulturystyczne były dla młodego Schwarzeneggera tak istotne, że na jeden z nich uciekł z przymusowej służby wojskowej, za co zapłacił tygodniem w wojskowym więzieniu. Upór i zaangażowanie jednak się opłaciły – w wieku dziewiętnastu lat zdobył tytuł Mr. Europe, a rok później sięgnął po swój pierwszy, ale nie ostatni tytuł Mr. Universe, stając się najmłodszym zawodnikiem z tym tytułem, co dało mu przepustkę do upragnionej Ameryki. Jego przyszły wielki rywal nie miał tyle szczęścia w życiu. Sylvester Stallone urodził się w 1946 roku w dzielnicy nowojorskiego Manhattanu zwanej Hell’s Kitchen. Lekarz podczas odbierania porodu rozciął mu nerw, co skutkowało paraliżem części twarzy. Jego rodzice nieustannie wszczynali w domu awantury, co spowodowało, że młody aktor kilka pierwszych lat swojego życia spędził w rodzinach zastępczych. Po przeprowadzce do Waszyngtonu jego ojciec, emigrant z Włoch, rozwiódł się z jego matką i porzucił syna, pozbawiając go męskiego autorytetu. Mimo wszystko młody Stallone zainteresował się sportem. Po obejrzeniu filmu Herkules z 1958 roku, zainspirowany wyglądem Steve’a Reevesa, rozpoczął treningi na siłowni. Podnosił ciężary, ćwiczył szermierkę, został nawet szkolną gwiazdą futbolu oraz trenerem w genewskiej szkole dla Amerykanów. Po dwóch latach postanowił jednak wrócić do ojczyzny. Stallone był ambitny i garnął się do aktorstwa. Zrezygnował jednak ze studiów aktorskich w Miami na rzecz castingów. Jego droga do sławy była trudna i wyboista. Przez pięć lat nie udało mu się przebić, grał tylko epizodyczne role, takie jak rola chuligana z metra w komedii Woody’ego Allena Bananowy czubek, bądź statystował. Wystąpił także w softcore’owym filmie pornograficznym, wydanym później pod nazwą The Italian Stallion. Tułający się tak od planu do planu Sylvester zdobył jednak wystarczającą ilość pieniędzy, by wyjechać i spróbować swojego szczęścia w stolicy wielkiego kina – Hollywood.
Droga do sławy
Podobne wpisy
Schwarzenegger wyjechał za ocean, by promować swoją markę. Austriacki Dąb, bo taki pseudonim przyjął w świecie kulturystyki, zdobywał kolejne nagrody i tytuły w prestiżowych konkursach: Mr. World, Mr. Universe, Mr. International oraz – siedmiokrotnie – tytuł Mr. Olympia. Chciał jednak zabłysnąć nie tylko w świecie sportu, ale także kina. Lata 70. sprzyjały w tej dziedzinie mięśniakom, szczególnie utytułowanym, sławnym kulturystom. Arnold napotkał jednak na swojej drodze dwie istotne przeszkody, które miały wręcz przekreślić jego przyszłą filmową karierę: trudne do wymówienia nazwisko oraz uporczywy cudzoziemski akcent. Przyszły gwiazdor, znany przecież z zamiłowania do ciężkiej pracy, uparcie jednak dążył do celu – szlifował język angielski, chodził na lekcje aktorstwa, brał udział w castingach. Kinowa publiczność pierwszy raz zobaczyła przybysza z dalekiej Austrii w komedii przygodowej Herkules w Nowym Jorku. W późniejszych wywiadach aktor wspominał, że żałuje przyjęcia tej roli. Kolejne występy to role trzecioplanowych mięśniaków, pozostających w cieniu gwiazd tamtego okresu. Przełom nastąpił w roku 1976, przy okazji premiery filmu Niedosyt Boba Rafelsona. Grający w nim rolę Joego Santo Arnold został nominowany do Złotych Globów w kategorii „najbardziej obiecujący nowy aktor”. Na odbywającej się z tej okazji gali poznał swojego przyszłego rywala. Nim jednak do tego spotkania doszło, ów rywal, czyli Stallone, przeżywał trudny okres. Przeprowadzka do Hollywood nie zapewniła mu oczekiwanej sławy – do roku 1975 grał on małe, nic nieznaczące role. W końcu kariera Amerykanina obróciła się o 180 stopni, a przyczyniła się do tego walka bokserska Muhammada Alego z Chuckiem Wepnerem. Była to jedna z czterech walk, w których komuś udało się powalić słynnego boksera na matę. Odbyła się ona 24 marca 1975 roku. Po powrocie do domu natchniony Stallone natychmiast usiadł do pisania. Dokładnie po trzech dniach i dwudziestu godzinach narodził się scenariusz do filmu, którego bohaterem był bokser Rocky Balboa, do dziś jedna z najsłynniejszych postaci kina. Scenariusz przepowiadał w pewien sposób przyszłość jego twórcy. W końcu historia boksera, który zaczynając od zera, wspina się na szczyt, przypomina historię samego Stallone’a. Aktor starał się sprzedać scenariusz wielu studiom filmowym, stawiał jednak jeden istotny warunek – to on miał zagrać główną rolę. Scenariuszem zainteresowali się Irwin Winkler i Robert Chartoff, którzy mieli własną wizję obsady, nieuwzględniającą Stallone’a – Rocky’ego miał zagrać Robert Redford lub Burt Reynolds. Stallone jednak twardo obstawał przy swoim. Upór się opłacił – ostatecznie zapłacono przyszłemu gwiazdorowi znacznie mniejszą kwotę niż ta, której oczekiwał, ale pozwolono mu wcielić się w rolę boksera. Nie ma co ukrywać – był to niezaprzeczalny triumf Stallone’a, który miał wynieść go na piedestał. Tysiące fanek i fanów, nominacje i nagrody – rok 1976 należał do Rocky’ego oraz jego dumnego twórcy.