Sceny filmowe, przy których ZNISZCZONO kamerę
Plan zdjęciowy to zaplanowane w każdym, najmniejszym wręcz punkcie wyzwanie, nad którym pracują setki, a nieraz i tysiące ludzi, w równym stopniu zdeterminowanych do tego, by tytuł osiągnął największy możliwy sukces. Najwięcej do powiedzenia mieliby tutaj z pewnością twórcy filmów akcji i wielkich blockbusterów, którzy na planie panują nie tylko nad statycznymi scenami dialogowymi, ale również wymagającymi sekwencjami kaskaderskimi, wybuchowymi, pościgowymi. Dodatkowo nadzorują ich przebieg i dbają o bezpieczeństwo ekipy. Jak dowiecie się z dzisiejszego zestawienia, podczas kręcenia trudnych sekwencji niekiedy miały miejsce incydenty, których bynajmniej nie przewidziano, a które sporo nadszarpnęły filmowy budżet. Mowa tu, niestety, o zniszczeniach kamery, podstawowego elementu pracy filmowca, który – jak wiadomo – nie należy do tych najtańszych i wymienianych od ręki. Z notorycznego uszkadzania kamer podczas ekstremalnych scen słynie przede wszystkim jeden nowatorski brytyjski reżyser, któremu szczęście nie sprzyja szczególnie przy pracy z kamerami IMAX. Dla wtajemniczonych nazwisko to nie powinno być zagadką – mowa tu oczywiście o Christopherze Nolanie i jego wpadkach nawet z najdroższym sprzętem. Przed wami ten i wiele innych przykładów twórców, którym podczas kręcenia zdarzyły się nieprzewidziane wypadki z kamerą.
„Mroczny Rycerz” (2008), reż. Christopher Nolan
Rozpoczynamy zatem serię wypadków, z którymi na planie swoich filmów musiał poradzić sobie Christopher Nolan. Na początku przywołajmy incydent z 2008 roku, podczas zdjęć do słynnego Mrocznego Rycerza, pierwszego tak głośnego tytułu w 28 minutach nakręconego kamerą IMAX (zwróćmy przy okazji uwagę, iż istniały wówczas tylko 4 modele tychże kamer). Scena konfrontacji Batmana i Jokera na ulicach Gotham, w której ten drugi prowadzi ciężarówkę i ostatecznie rozbija się, ledwo uchodząc z życiem, okazała się dla twórców najbardziej pechową ze wszystkich. W momencie, w którym pojazd dachował, z całą mocą przygniótł kamerę. Kolejną sceną, w której być może doszło do uszkodzenia kamery, jest nocny pościg w tunelu, gdy Joker atakuje konwój policyjny transportujący Harveya Denta. Do dziś nie ma jednak pewności, czy i ta wersja wypadku jest równie prawdopodobna. Bez względu na to, w którym momencie naprawdę doszło do fiaska, straty ekipy filmowej wyniosły wówczas około 500 tysięcy dolarów, i niestety, nie był to ostatni tego typu numer.
„Mroczny Rycerz powstaje” (2012), reż. Christopher Nolan
Kosztownej katastrofy nie udało się uniknąć także podczas prac nad trzecią częścią trylogii na podstawie komiksów DC. Tym razem sytuacja była jednak o wiele bardziej ryzykowna. Podczas kręcenia jednej ze scen w finałowej sekwencji filmu dublerka Anne Hathaway miała za zadanie z dużą prędkością zjechać z Batpodu po schodach na terenie Carnegie Mellon University w Pittsburghu. Niestety, szybkość i brak odpowiedniego wyczucia czasu ze strony operatorów spowodowały, iż kaskaderka wjechała pojazdem prosto w kamerę, która w wyniku manewru uległa całkowitemu zniszczeniu. Zarówno dublerka, jak i pozostali członkowie ekipy zaangażowani w scenę wyszli z całej sytuacji bez szwanku, za to Nolan po raz drugi, i jakże spektakularny, zaliczył sporą finansową wpadkę.
„Dunkierka” (2017), reż. Christopher Nolan
Nolan jako prawdziwy miłośnik efektów praktycznych także na planie Dunkierki sporo zaryzykował podczas kręcenia sceny awaryjnego lądowania Collinsa (Jack Lowden). Aby jak najbardziej urzeczywistnić wodne lądowanie Spitfire’a, kamera IMAX została zamontowana bezpośrednio na samolocie i prawie w całości zabezpieczona. Twórcy nie docenili jednak siły wody i w momencie, w którym maszyna gwałtownie zetknęła się z jej powierzchnią, kamera została zalana w całości. Nolan tłumaczył magazynowi „Business Insider”, iż woda poprzez dziurę w plastikowej osłonie wlała się do środka sprzętu, co zmusiło twórców do spontanicznego szukania wyjścia awaryjnego. Kamerę odesłano więc do zespołu techników w Los Angeles, którym udało się na szczęście uratować taśmę – materiał nakręcony tego dnia znalazł się ostatecznie w filmie i z pewnością do dziś przypomina ekipie o niefortunnym wypadku.
„Oppenheimer” (2023), reż. Christopher Nolan
Najbardziej niekomfortowa wpadka, jaka może zdarzyć się podczas kręcenia sceny miłosnej? Florence Pugh już zna odpowiedź na to pytanie, gdyż podczas zdjęć do zeszłorocznego Oppenheimera znalazła się w, nie dość powiedzieć, niewygodnym położeniu. W sekwencji z przesłuchania Roberta Oppenheimera na moment stery przejmuje perspektywa jego żony Kitty (Emily Blunt). Zazdrość o męża pobudza jej wyobraźnię, która kreuje przed nią wizję Roberta uprawiającego seks ze swoją byłą kochanką Jean Tatlock (Florence Pugh) dokładnie w tym momencie, w tym samym pomieszczeniu. Podczas panelu aktorskiego, w którym uczestniczyli również m.in. Cillian Murphy i Emily Blunt, Pugh opowiedziała o tym, jak podczas kręcenia słynnej sceny miłosnej napotkały ich pewne techniczne trudności – nikt nie spodziewał się bowiem tego, iż w tak intymnym dla aktorów momencie kamera nagle przestanie działać. Po pewnym czasie technikom udało się ostatecznie znaleźć przyczynę awarii i naprawić problem; scenę skończono zatem tego samego dnia. Jednak, jak przyznała aktorka, było to dla nich dosyć nietypowe i niepożądane doświadczenie.
„Blade: Mroczna trójca” (2004), reż. David S. Goyer
W ramach przygotowań do roli w filmie Blade: Mroczna trójca Jessica Biel sporo czasu poświęciła na doskonalenie swoich łuczniczych umiejętności. Sądząc po tym, jak idealnie udało jej się wycelować w kamerę podczas jednej ze scen, nauka poszła aktorce wręcz wyśmienicie. Jej bohaterka Abigail Whistler miała za zadanie oddać strzał w kierunku głównego antagonisty, najbardziej przerażającego wampira – Blake’a. Na planie szczególnie zadbano o to, by żaden z członków ekipy nie ucierpiał, gdyby Biel niechcący wycelowała strzałę nie tam, gdzie powinna. Zabezpieczono również sprzęt, jednak bez większych obaw o to, iż stojąca 12 metrów od kamery, niedoświadczona w łucznictwie aktorka byłaby w stanie go uszkodzić. Biel zaskoczyła jednak wszystkich obecnych na planie, gdyż wycelowana przez nią strzała przebiła obiektyw kamery aż na 6 cali. Mimo iż straty poniesione wskutek błędu Biel oceniono na około 300 tysięcy dolarów, reżyser David S. Goyer podszedł do wypadku z dystansem, podobnie jak aktorka, która uświadomiwszy sobie, co właśnie zrobiła, zaniosła się śmiechem. Cóż, chyba wszyscy chcielibyśmy mieć tak wyrozumiałego szefa jak ona.
„Charlie i fabryka czekolady” (2005), reż. Tim Burton
Charlie i fabryka czekolady Tima Burtona to szalone, pełne przepychu i humoru kino familijne, w wielkim stylu przywracające do życia historię stworzoną przez Roalda Dahla w 1964 roku. Jednym z elementów ekranowej magii adaptacji jest z pewnością jej niekonwencjonalna, wręcz baśniowa scenografia autorstwa Alexa McDowella, której ukoronowaniem jest zaproszenie widza do absolutnie nieziemskiej, wyrafinowanej fabryki słodkości Willy’ego Wonki. Chociażby pokaźnych rozmiarów czekoladowa rzeka, będąca jednym z przystanków podczas oprowadzania zwycięzców po fabryce, to bynajmniej nie dzieło wykreowane komputerowo – na planie rzeczywiście skonstruowano rzeczkę i wodospad, w której czekoladę imitował rzecz jasna zabarwiony na brązowo płyn. Podczas kręcenia, gdy kamera zamontowana była bezpośrednio nad wodą, nie dopilnowano jednak, by była ona dostatecznie zabezpieczona przed upadkiem, wskutek czego sprzęt wart ponad 500 tysięcy dolarów niespodziewanie spadł i zniknął w odmętach czekoladowego basenu.
„Monty Python i Święty Graal” (1975), reż. Terry Gilliam, Terry Jones
Mimo stosunkowo niewielkiego budżetu w wysokości 200 tysięcy funtów – w większości dofinansowanego przez gwiazdy muzyki, takie jak Elton John czy Led Zeppelin – Monty Python i Święty Graal przeszedł do historii jako jedna z najbardziej błyskotliwych komedii. Jednakże, aby projekt doszedł w ogóle do skutku, reżyserzy musieli wykazać się wyjątkową spontanicznością i nie załamać się po pierwszej porażce. Główni twórcy – Terry Gilliam i Terry Jones – napotkali spore trudności już na samym początku kręcenia kultowego tytułu. Jako pierwsza w harmonogramie zaplanowana była scena z mostem śmierci, dla której lokacją było szkockie Glen Coe. Niestety, niemal od razu pojawił się problem z synchronizacją dźwięku z obrazem, dlatego zdecydowano się wówczas jedynie na pojedyncze ujęcia, z pominięciem scen dialogowych z oczywistych przyczyn. Biorąc pod uwagę ograniczony budżet, twórcy znaleźli się w sytuacji podbramkowej, zwyczajnie nie mając środków na zakup kolejnej kamery. Koniec końców sprzęt udało się jednak odratować, a stresujący pierwszy dzień na planie stał się dla reżyserów inspiracją do pamiętnego zakończenia filmu, w którym bohaterowie zostają aresztowani, a kamera nagle przestaje działać.
„Ofiarowanie” (1986), reż. Andriej Tarkowski
Istny pech sprawił, że zdjęcia do Ofiarowania Andrieja Tarkowskiego przeciągnęły się o całe dwa tygodnie – i to wszystko na rzecz jednej, wyjątkowej sceny. Chodzi tu o moment, w którym dom Alexandra (Erland Josephson) kawałek po kawałku trawią płomienie. Po pierwszej próbie podpalenia dosłownie na samym końcu sceny nastąpił niespodziewany błąd w pracy kamery, przez co materiał nie był już zdatny do użytku. Zmusiło to ekipę filmową do ponownego postawienia budynku, co zajęło kolejne 14 dni. Przy następnej, finalnej już próbie, znając możliwe konsekwencje, zastosowano dodatkowe środki ostrożności i na wszelki wypadek scenę nakręcono przy użyciu dwóch kamer.