RÓŻDŻKA, KOSTUR I ZAKLĘCIA. Najciekawsze postaci czarowników na ekranie
Czarodzieje, czarownicy, czarnoksiężnicy, magowie, kapłani, wróżbici… – jakkolwiek by nie nazywać tych skazanych na samotność tajemniczych jegomościów, zawsze działają na wyobraźnię, nieustannie fascynując od tysiącleci. Rzecz jasna także i w kinie są obecni. Dziesiąta muza co prawda sprowadza ich często do roli idiotycznie machających kawałkiem drewna ekscentryków, ale też wydatnie przysłużyła się ożywieniu ich legend, nierzadko adaptowanych z kart prastarych ksiąg. Poniżej kilka najsłynniejszych, względnie najciekawszych postaci tego rodzaju – lista typowo męska i bez uwzględnienia świata Harry’ego Pottera, który właściwie samodzielnie mógłby wyczerpać temat.
kapłan Aldwin
Aldwin to imię wywodzące się ze staroangielskiego, a dosłownie oznacza ono… starego przyjaciela. I rzeczywiście, sympatyczny dziadziunio w śmiesznej czapce pełni poniekąd rolę takiego kumpla dla całej społeczności niziołków, nie jedynie dla tytułowego bohatera. Ze wszystkich magów wielkiego ekranu Aldwin jest z całą pewnością jednym z najsympatyczniejszych i zarazem najmniej samolubnych. Kiedy jednak trzeba, potrafi być też nie tylko szanowanym mędrcem, ale i prawdziwym przywódcą, którego słucha cała wioska. Ot, mały wielki człowiek – dosłownie.
Avatar
Wizards
Na długo przed filmem Jamesa Camerona i ikonkami reprezentującymi nas w wirtualnej rzeczywistości awatar był po prostu inkarnacją bóstwa (acz i u Tolkiena tak nazywała się jedna z fantastycznych krain). Czy takową jest bohater zapomnianej animacji Ralpha Bakshiego (który notabene również popełnił ekranizację Władcy pierścieni)? Trudno stwierdzić. Ale jeśli tak, to jest to dość osobliwe wcielenie, jako żywo przypominające podstarzałe dziecko hipisów skrzyżowane z reniferem Rudolfem. Avatar jest zatem specyficznym czarownikiem – leniwym, ospałym, trochę niezdarnym, kochającym spokój i ziemskie przyjemności, brzydzący się z kolei przemocą wszelaką. I bynajmniej nie jest to tylko wizerunek stworzony dla zmylenia przeciwnika. Aczkolwiek i w jego przypadku pozory mylą, bo gdy już Avatar podwinie rękawy, mało co jest go w stanie powstrzymać.
Cudotwórca Max
Narzeczona dla księcia
To skromne cameo Billy’ego Crystala trudno brać na poważnie i tym samym uznać Maxa za prawdziwego czarownika. Wydaje się być raczej swoistym uzdrowicielem, w dodatku o mocno żydowskich naleciałościach w postaci niewybrednego humoru, ciętych ripost i pewnej dozy zgorzkniałości. Niemniej jakieś tam zdolności magiczne Max posiada, choć pewnie wolałby z nich nie korzystać. Wybredny, od dawna na emeryturze, z narzekającą na wszystko małżonką u boku, jest raczej ostatnią deską ratunku w tych najgorszych sytuacjach aniżeli postrachem wszystkich królestw. A przy okazji również jednym z najbardziej przyziemnych magów, jakich widziało kino.
Czarodziej Tim
Monty Python i Święty Graal
Tim to prawdziwy ekscentryk. Wyróżnia się wszak nie tylko wielkimi, baranimi rogami, które dodają mu nieco złowieszczości, ale także efektownymi trickami z udziałem ognia. Tak, Tim lubi ten żywioł – tak bardzo, że trudno właściwie powiedzieć, czy spędza czas na czymkolwiek innym niż tylko prowokowaniu kolejnych wybuchów na zboczach stromych gór. Jest zresztą niezbyt towarzyski. Nie przeszkadza mu to oczywiście posiadać wiedzy wszelakiej (najprawdopodobniej zaczerpniętej wprost ze scenariusza filmu). Jako jeden z nielicznych zna położenie legendarnego kielicha. Co ciekawe, cały ten potencjał blednie jednak w starciu gryzoniami, których panicznie się boi.