ROZCZAROWUJĄCY PREDATOR. 5 argumentów zawiedzionego fana
4. Scenariuszowe dziury i głupoty.
Tak, tak, czepianie się głupot w serii o Predatorze jest głupotą samą w sobie. Nikt nigdy nie udawał, że realizm odgrywa tu większą rolę (pierwszy przykład z brzegu – wyrwanie głowy razem z kręgosłupem jest fizycznie niemożliwe, niezależnie od siły wyrywającego), ale nie o to chodzi w tym punkcie. Nie mam zamiaru wyłapywać tego, że ktoś przeżył cios, który powinien go zabić ani nic w tym stylu. Film Blacka ma na swoim koncie znacznie gorsze rzeczy, chociażby fakt, że kilkuletni chłopiec (autystyczny, więc z automatu geniusz zawstydzający zespoły naukowców i superkomputery!) w jednej chwili rozpracowuje technologię Predatorów, jest w stanie uzyskać dostęp do ich statku, a następnie dostaje pracę (!) w tajnym laboratorium. O ile częściowe zrozumienie działania sprzętu i systemów łowców można byłoby jakoś kupić, tak całość tego wątku to konkretna przesada. Jakby tego było mało, świetnie zaczynająca się scena zbierania cukierków w Halloween (chłopiec zakłada maskę Predatora) kończy się przypadkowym rozwaleniem grupki chuliganów (razem z ich domem) przez działko plazmowe zamontowane na masce. Chłopak nie daje jednak po sobie poznać, że nieumyślne morderstwo w jakikolwiek sposób nim wstrząsnęło i wydaje się nie mieć z tą sprawą najmniejszego problemu. Kompletny brak konsekwencji przejawia również Predator uznany za zdrajcę i ścigany przez swoich pobratymców. Jak na gościa, który naraża własne życie, by dostarczyć ludzkości broń potrzebną do walki z innymi Łowcami zdaje się on czerpać masę frajdy z mordowania ludzi. Samoobrona to jedno, ale zdecydowana większość jego ofiar nie stanowiła dla niego żadnego zagrożenia – o co mu więc chodziło?
5. Nietrafione pomysły i FATALNE zakończenie.
Podobne wpisy
To pewnie najbardziej subiektywny z moich argumentów, ale myślę, że wiele osób zgodzi się ze mną, co do tych zarzutów. Po pierwsze, wspomniane już psy-Predatory – co to miało w ogóle być? Dlaczego to były czworonogi z mordą i dredami Predatora? W Predators pojawiły się już psy tresowane do zaganiania zwierzyny, więc po jaką cholerę tutaj wprowadzono coś takiego? Zwierzaki w filmie Blacka wyglądały gorzej niż w poprzedniej części serii (tam oprócz CGI użyto praktycznych efektów specjalnych) i sprawiały wrażenie żywcem wziętych z jakiejś kreskówki. Do tego cały wątek z rannym psem podążającym bez celu za bohaterami, którzy planowali go do czegoś użyć – nic z tego nie wynikło. W żadnym razie nie jestem też entuzjastą konceptu wielkiego Predatora na sterydach i z wewnętrznym pancerzem, który chłonie naboje jak gąbka. Nie mam nic przeciwko samej idei genetycznych modyfikacji, jakim poddają się Łowcy, ale zamiast poprzestać na rozmiarach i niewiarygodnej sile postanowiono zrobić z tej bestii Terminatora, który nie poluje, a po prostu sieje zamęt. Pozbawiono go także ikonicznej maski (jest tak świetny, że potrafi dostosowywać swój wzrok do każdej sytuacji), co tylko pogłębia wrażenie, że oglądamy jakiegoś losowego stwora, a nie drania określonego kiedyś przez pewnego Austriaka mianem “One ugly motherfucker”.
Wbrew pozorom, pomimo wszystkich opisanych problemów bawiłem się na tym filmie całkiem nieźle – cieszyłem się czerstwymi one-linerami, podziwiałem wymyślne sceny mordów dokonywanych na ludziach, doceniałem wysiłki obsady i chemię między poszczególnymi aktorami. Było całkiem przyzwoicie! A potem obejrzałem zakończenie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem tak zażenowany finałem jakiegoś filmu. Kiedy już przeszedłem do porządku nad tym, że kilkuletni autystyczny chłopiec pracuje w supertajnym laboratorium, naukowcy otworzyli kapsułę z darem od nieszczęsnego Predatora męczennika. Zapowiedziany przez chłopca Zabójca Predatorów okazał się bransoletką, która sama wskakuje na przedramię potencjalnego wojownika i zmienia się w niesamowicie kiczowatą zbroję z maską Predatora, kolcami, pierdyliardem działek. Zmaterializowanie się tego stroju przywodzi na myśl połączenie tych nanobzdur (przy całej mojej sympatii dla tych filmów) z Czarnej Pantery i nowych Avengers ze strojami z Power Rangers, natomiast jego projekt wygląda jak rysunek Uber-Turbo-Predatora wykonany przez dziecko z podstawówki. Dramat. Zwieńczeniem tej sceny są zaś słowa protagonisty, który stwierdza, że to jego nowe wdzianko i ma nadzieję, że będzie w jego rozmiarze. Szczerze mówiąc, mógłbym wybaczyć ten cały idiotyzm, gdyby zamiast tego zapytał: What the actual fuck?
Szkoda, naprawdę wielka szkoda. To mógł być znacznie lepszy film, a pomimo wad przez 3/4 czasu dawał on nawet trochę frajdy. Zakończenie najlepiej jednak wyprzeć z pamięci.