ROBERT DOWNEY JUNIOR. Niedoszła autodestrukcja
Do aktorstwa filmowego powrócił na dobrą sprawę dopiero w 2003 roku – pojawił się w drugoplanowej roli w Gothice Mathieu Kassovitza, a dzięki finansowemu poręczeniu samego Mela Gibsona, z którym Robert przyjaźni się od czasów Air America, otrzymał angaż do głównej roli w Śpiewającym detektywie (2003) Keitha Gordona, komediowo-kryminalnym musicalu, w którym Downey junior ujawnił swój talent wokalny. Poszło mu na tyle dobrze, że w 2004 roku nakładem Sony Classical wydał swój debiutancki i jak dotąd ostatni album The Futurist, który zebrał raczej chłodne recenzje, a samemu artyście nie przyniósł spodziewanej satysfakcji. W tym samym czasie Robert nieśmiało wracał do aktorstwa, choć regułą stały się klauzule w kontraktach, które wstrzymywały sporą część wypłaty Downeya do czasu zakończenia zdjęć – w ten sposób producenci zabezpieczali się przed ewentualnymi narkotykowymi ekscesami aktora. Dla powracającego do trzeźwości Roberta była to sytuacja mało komfortowa, ale zrozumiała – po kilku latach, gdy udowodnił, że nałóg już nie ma nad nim władzy, wytwórnie zrezygnowały z podobnych klauzul, a on sam wkrótce stał się najlepiej zarabiającym aktorem Hollywood. Zanim jednak do tego doszło, Rob musiał przebijać się przez szereg mniejszych, chociaż często bardzo udanych produkcji. Do takich z pewnością należy zaliczyć Kiss Kiss Bang Bang (2005), debiut reżyserski scenarzysty Shane’a Blacka, gdzie Downey junior wcielił się w głównego bohatera, Good Night, and Good Luck (2005) George’a Clooneya czy mocno niedocenione, nostalgiczne Wszyscy twoi święci (2006) Dito Montiela. W 2007 roku zagrał w jednym z najważniejszych filmów sezonu, Zodiaku Davida Finchera, gdzie brawurowo wykreował postać dziennikarza Paula Avery’ego.
Podobne wpisy
Dla wielu – zwłaszcza młodszych – widzów kariera Roberta Downeya juniora zaczęła się w 2008 roku i na dobrą sprawę takie stwierdzenie niewiele mija się z prawdą. Poza Chaplinem we wcześniejszych latach Rob nie zagrał bowiem roli na miarę swego talentu, kolekcjonując występy co najwyżej przyzwoite. W 2008 roku, zupełnie niespodziewanie, Downey junior awansował do absolutnego aktorskiego topu za sprawą dwóch wysokobudżetowych tytułów: Iron Mana Jona Favreau i Jaj w tropikach Bena Stillera. Tego pierwszego tytułu raczej nie trzeba przybliżać czytelnikom – historia Tony’ego Starka, genialnego naukowca i obrzydliwie bogatego biznesmena, który na skutek traumatycznego przeżycia na Bliskim Wschodzie staje się uzbrojonym superbohaterem, była pierwszym aktem przedsięwzięcia, które dziś znamy jako Marvel Cinematic Universe. Downey powracał do tej roli jeszcze sześciokrotnie (najnowsze wcielenie Tony’ego Starka możemy właśnie oglądać w Spider-Man: Homecoming), stając się jednym z najbardziej kasowych aktorów naszych czasów. Jaja w tropikach to nieco dziś zapomniana i niezbyt subtelna satyra na Hollywood i aktorskie przywary, w której Robert zagrał szalonego, wielokrotnie nagradzanego gwiazdora i wyznawcę Metody, gotowego nawet zmienić zawartość pigmentu w skórze, byle tylko zdobyć kolejną statuetkę. Jak na ironię, rola ta przyniosła Downeyowi nominację do Oscara, jednak nawet gruby makijaż i peruka, które nosił w filmie, nie przyniosły ostatecznego zwycięstwa. Oba te tytuły pokazały, że demony Roberta zostały pogrzebane na dobre, a sam aktor w wieku 43 lat dokonał ze wszech miar udanego restartu kariery, która przecież od zawsze była mu pisana.
Od 2008 roku Downey junior regularnie gości na listach najpewniejszych „aktorskich inwestycji”, czyli nazwisk, które gwarantują największy zwrot zainwestowanych środków. Nie dość, że jest frontmanem multimiliardowej serii Marvela (choć pojawiają się pogłoski o coraz bliższym zakończeniu tej współpracy), to jeszcze dał się namówić Guyowi Ritchie’emu na wykreowanie legendarnej postaci Sherlocka Holmesa w nakręconej przez Brytyjczyka, napakowanej akcją i humorem dylogii o słynnym detektywie (lata 2009 i 2011). Pełne rozmachu blockbustery, realizowane przez wiele miesięcy w kilku lokalizacjach, szczelnie wypełniają kalendarz Roba, dlatego w ostatnich latach tylko sporadycznie udawało mu się realizować mniejsze, bardziej kameralne projekty – od 2008 roku tylko czterokrotnie zagrał w filmach nienależących do MCU lub serii o Sherlocku. Był to przyzwoity dramat Joego Wrighta Solista (2009), nieudana komedia Todda Phillipsa Zanim odejdą wody (2010) z Zachem Galifianakisem, komediodramat rodzinny Sędzia (2014), gdzie partnerował Robertowi Duvallowi, a także Szef (2014), gastronomiczna komedia Jona Favreau, gdzie Robert wykreował rolę drugoplanową. Jak na razie kolejne projekty Downeya juniora koncentrować się będą na komiksowym uniwersum (w 2018 roku premiera trzeciej części przygód Avengers, The Infinity War), choć za dwa lata na ekranach kin ma pojawić się kolejna wersja historii o doktorze Dolittle, a w filmie Stephena Gaghana to właśnie Rob ma być rozmawiającym ze zwierzętami weterynarzem. Najbliższe miesiące Downey junior spędzi jednak w złoto-czerwonej zbroi Iron Mana, eksploatując po raz kolejny filmowe wcielenie, które przyniosło renesans jego mocno chwiejnej kariery.
Marvel Cinematic Universe swój sukces zawdzięcza w dużej mierze swobodzie i dowcipowi, z jakimi Robert Downey junior wykreował postać Tony’ego Starka, zaś Rob może tylko dziękować komiksowemu gigantowi za niesłabnące zaufanie. Nawet jeśli w pewnym momencie aktor okaże się już zbyt „wiekowy”, by wciąż wcielać się w Iron Mana, nie ulega wątpliwości, że zawsze znajdzie się dla niego miejsce w MCU – nawet jeśli nie na pierwszym planie. Były ćpun, niedoszły wokalista, bywalec kalifornijskich więzień – Robert Downey junior przez wiele lat nie spełniał swego potencjału, kolekcjonując wspomnienia, od których dziś z pewnością chciałby uciec. Ostatnie lata to jednak prawdziwe pasmo sukcesów aktora, który to, że urodził się w filmowej rodzinie, nieomal przypłacił życiem.
korekta: Kornelia Farynowska