Filmy i seriale od DC COMICS w 2022 roku
Niższa półka #19: Batman i cała reszta
Batman. Człowiek-Nietoperz. Bruce Wayne. Mroczny Rycerz. Zamaskowany krzyżowiec. Obrońca Gotham. Najlepszy detektyw świata. Lepiej nauczcie się jak największej liczby określeń na tę kultową postać popkultury, bo będzie ona w tym roku wyskakiwała niemal dosłownie z lodówki. W 2022 zobaczymy Batmana w czterech filmach, zagra go też właśnie tylu aktorów. Tak. Cztery filmy. Czterech aktorów.
Oczywiście Batmana zobaczymy w niedającym dużego pola do interpretacji filmie Batman w reżyserii Matta Reevesa. Premiera widowiska zaplanowana jest na początek marca tego roku, chociaż była już nie raz przekładana i ostatnia decyzja Sony o przeniesieniu premiery Morbiusa ze stycznia na kwiecień każe zacząć martwić się o losy najnowszej odsłony zmagań Bruce’a Wayne’a. Jest jednak na co czekać. A przynajmniej głęboko w to wierzę, bo po jednej stronie kamery znalazł się wspomniany już Reeves, autor wybitnej Wojny o planetę małp, a po drugiej naprawdę imponujący zespół aktorski – kochany Robert Pattinson w roli tytułowej, wspaniała Zoë Kravitz jako Catwoman, niepokojący Paul Dano jako Riddler i znakomity Colin Farrell jako Pingwin. Zwiastuny po prostu zwalają z nóg i obiecują doskonałą, klimatyczną, w pełni oddającą istotę tego uniwersum produkcję.
Tytułem w zupełnie innym klimacie na pewno będzie animowane DC Liga Super-Pets, czyli rzecz o czworonożnych partnerach największych superbohaterów Ziemi. W centrum Krypto, pies Supermana, na dalszym planie m.in. Ace, pies Batmana. Twórcy obiecują jednak także gościnny występ samej Ligi Sprawiedliwości, w tym Batmana. Nie wiemy na ten moment, czyim głosem przemówi, ale na liście płac znaleźć możemy np. Keanu Reevesa.
Nie jeden, ale oczywiście dwóch Batmanów pojawić się ma z kolei we Flashu, a zagrają ich Ben Affleck i… Michael Keaton, bo w sumie kto inny. Cały film opowiadać ma o podróży bohatera tyłowego przez multiwersum DC, stąd obecność i Afflecka, i Keatona. Ten pierwszy ma się rzekomo z rolą żegnać, a drugi ponownie witać i stać się – po trzydziestu latach od premiery Powrotu Batmana – głównym filmowym Batmanem. Co zresztą sugeruje jego angaż do Batgirl, filmu zarezerwowanego jak na razie ekskluzywnie na premierę streamingową w HBO Max. A zatem tak, Michael Keaton zagrał Batmana w XX wieku dwukrotnie i też (przynajmniej) dwukrotnie zagra go w wieku XXI. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że podtrzyma to jego legendę, a nie skutecznie ją zabije.
A co DC planuje poza obsadzeniem Batmana w każdej możliwej produkcji, konfiguracji i interpretacji? Na ekrany kin w końcu ma wejść Black Adam z The Rockiem w roli tytułowej. Piszę „w końcu”, bo o realizację projektu gwiazdor kina i wrestlingu zabiegał od mniej więcej 2008 roku (naprawdę!). A zatem miejmy nadzieję, że nie była to zmarnowana dekada.
Powróci także Aquaman w drugiej odsłonie swoich solowych przygód, ponownie pod okiem Jamesa Wana i ponownie – ku chyba zdziwieniu każdego – w duecie z Amber Heard. Na ten moment film ma ustaloną premierę na ten sam dzień co drugi Avatar i – wierzcie mi lub nie – dużo bardziej czekam na podwodne przygody Jasona Momoy od tych Sama Worthingtona (bo tak nazywa się aktor, który grał główną rolę w Avatarze, jak pewnie już zdążyliście zapomnieć).
Na pewno warto zwrócić też uwagę na mały ekran. Na HBO Max już za tydzień zadebiutuje pierwszy serial będący częścią uniwersum kreowanego od czasów Człowieka ze stali Zacka Snydera. Peacemaker opowie o dalszych losach postaci wprowadzonej w The Suicide Squad, a granej przez Johna Cenę i cóż… zapowiada się dokładnie jak każda produkcja sygnowana nazwiskiem Jamesa Gunna. Będzie głupio, wulgarnie i krwawo. Ale też pewnie z ogromem serducha.
Co poza tym? Z nowymi sezonami powrócą produkowane taśmowo od czasów Green Arrowa seriale jak Superman & Lois, DC’s Legends of Tomorrow, Stargirl czy Titans. Dołączy do nich nowy tytuł – Naomi. Powrócą także niezwykle ceniony Doom Patrol oraz ukochana przez fanów animowana seria o Harley Quinn.
A zatem ekstremalni fani DC Comics w tym roku nie będą mogli spokojnie odejść od telewizora, a jeśli już to zrobią, to tylko po to, żeby udać się do kina. I oczywiście nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że będą to produkcje jakościowe. Ja w każdym razie liczę, że tak i na dużą część z nich czekam z mocniej bijącym sercem.