ROBERT DOWNEY JUNIOR. Niedoszła autodestrukcja
Nie oszukujmy się – nie zapoznałem się z całą filmografią Roberta Johna Downeya Juniora, bo byłoby to zadanie zarówno trudne do zrealizowania, jak i zapewne nie zawsze przyjemne. Na przestrzeni blisko 40 lat wystąpił w kilkudziesięciu produkcjach pełnometrażowych, a przecież nie wszystkie z nich, eufemistycznie rzecz ujmując, były tak znakomicie zrealizowanymi produkcjami, jak te, w których występuje obecnie. Słynny syn nieco mniej słynnego ojca jest dziś jednym z najlepiej opłacanych i najpopularniejszych aktorów na świecie, ale nie zawsze tak było – historia człowieka, który stworzył na ekranie postać Tony’ego Starka aka Iron Mana pełna jest mrocznych momentów, o których Robert najchętniej zapomniałby na zawsze.
„To jest tak, jakbym trzymał lufę strzelby w ustach i palec na spuście. A ja lubię smak metalu” – takie wyznanie Downey Jr. zaoferował w 1999 roku sędziemu, który wydawał wyrok w jego sprawie o posiadanie i zażywanie twardych narkotyków. Trudno w to uwierzyć, ale dzisiejsze bożyszcze tłumów jeszcze kilkanaście lat temu częściej można było spotkać na salach sądowych i w aresztach niż na premierach kolejnych hitowych filmów. Co ciekawe, mimo wielu problemów personalnych Robert niemal nie przestawał grać, chociaż ze względu na narkotykowe ekscesy aktora wielu producentów i reżyserów unikało go jak ognia. Mimo wszystko od 1987 roku do połowy kolejnej dekady był jednym z najbardziej zapracowanych młodych aktorów – występował w minimum dwóch filmach rocznie, uznawany był za jednego z drugoplanowych członków tak zwanego Brat Pack (kojarzony z Rat Pack, słynną nieformalną grupą towarzysko-artystyczną z lat 50., kolektyw imprezowiczów z Emilio Estevezem i Juddem Nelsonem na czele) i regularnie pojawiał się na ekranie u boku aktorskich sław, takich jak James Woods (Samotny w obliczu prawa, 1989), Mel Gibson (Air America z 1990 roku) czy Whoopi Goldberg (Babka z zakalcem, 1991).
Ale powodzenie w życiu zawodowym nigdy nie szło u niego w parze z uporządkowanym życiem prywatnym. Chaos był najlepszym przyjacielem Downeya juniora przez wiele lat, a jedynym stałym elementem codzienności były dla niego narkotyki. Robert przyszedł na świat 4 kwietnia 1965 roku na Manhattanie jako drugie dziecko Roberta Downeya, reżysera, scenarzysty i aktora, i Elsie Ann Ford, która grywała w filmach męża. Show-biznes tkwił więc niemal w krwiobiegu małego Roba, który już jako pięciolatek zadebiutował przed kamerą w wyreżyserowanej przez ojca surrealistycznej komedii Pound (1970). Rok później miał już za sobą pierwsze eksperymenty z narkotykami – pan Downey senior postanowił dać swojemu sześcioletniemu synowi do spróbowania… marihuanę. I tak to się właśnie zaczęło – nie umiejąc stworzyć więzi z dzieckiem w inny sposób, Robert senior pozwalał mu brać udział w swoich narkotykowych sesjach, uzależniając syna zarówno od toksycznych substancji, jak i samego siebie. „Wspólne ćpanie było dla mojego ojca jedynym sposobem na okazanie miłości” – mówił po latach Downey Junior, przyznając, że był uzależniony już jako ośmiolatek.
Podobne wpisy
Przez długi czas destrukcyjny nałóg Roberta nie miał negatywnego wpływu na jego karierę – grał sporo i regularnie, choć zapewne tylko koledzy z planu wiedzą, na ile długoletnie zażywanie narkotyków wpłynęło na profesjonalizm Downeya juniora. On sam nie stronił od poważnych aktorskich wyzwań – zagrał przecież tytułowego bohatera w Chaplinie (1992) Richarda Attenborough, zaś do roli przygotowywał się miesiącami, ucząc się nie tylko charakterystycznego kroku i maniery najsłynniejszego komika w historii, ale także między innymi gry w tenisa lewą ręką. Determinacja i profesjonalizm opłaciły się – za wykreowanie Charlesa Chaplina zdobył swą pierwszą nominację do Oscara i Złotego Globu oraz nagrodę BAFTA. Wydawało się wówczas, że po kilku dobrych rolach pod koniec lat 80. (prorocze Mniej niż zero Marka Kanievski, gdzie zagrał uzależnionego od narkotyków dandysa, komedia romantyczna Wszystko jest możliwe Emile’a Ardolino z Cybill Shepherd) i sukcesie odniesionym z Chaplinem Robert jest na dobrej drodze do udanej kariery aktorskiej. Stało się jednak inaczej: przez kilka następnych lat Downey junior znany był bardziej z mniejszych ról i interesujących epizodów, jak te w Na skróty (1993) Roberta Altmana czy Urodzeni mordercy (1994) Olivera Stone’a, niż z poważnych aktorskich wyzwań. Był to wyjątkowo nijaki etap kariery Roberta – niby występował regularnie, ale raczej nie po to, by rozwijać się aktorsko, lecz by zdobywać środki na wciąż niezbędne mu narkotyki.
Tak było do końca XX wieku – po kilku wpadkach z zakazanymi substancjami i konfliktach z prawem Downey junior na blisko rok trafił do więziennej placówki odwykowej. W momencie ogłoszenia wyroku większość projektów filmowych z udziałem Roberta było już na etapie postprodukcji, a sędzia pozwolił aktorowi na dokończenie zdjęć do W moich snach (1999) Neila Jordana. Sytuacja, w której znalazł się Downey junior, była specyficzna – mimo że przebywał w zakładzie karnym, przez dłuższy czas nie zniknął ze świadomości widzów, bowiem regularnie na rynku pojawiały się kolejne tytuły z jego udziałem. Po zakończeniu odsiadki w 2000 roku Robert dołączył do obsady niezwykle popularnego serialu Ally McBeal, gdzie wcielił się w postać ukochanego tytułowej bohaterki. Wystąpił w aż 25 odcinkach, zdobywając nawet w 2001 roku Złoty Glob za tę kreację, ale miał wówczas najgorszy moment w swej narkotykowej „karierze” i – jak sam przyznał – „gówno go obchodziło, czy w ogóle będzie jeszcze grał”. Być może jego udział w kultowym serialu byłby większy, gdyby nie kolejna narkotykowa wpadka – pewnej nocy Downey junior został zatrzymany przez policję w Los Angeles, gdy błądził w centrum miasta, bosy i na haju. Producent Ally McBeal, David E. Kelley, zarządził błyskawiczne poprawki w scenariuszu kolejnych odcinków i Robert został „skasowany” z serialu. Nawet prasa bulwarowa gubiła się we wszystkich wpadkach i zatrzymaniach Roberta, a on sam po pewnym czasie znał imiona wszystkich strażników w sądach Los Angeles. W międzyczasie Downey junior stracił możliwość wystąpienia w Ulubieńcach Ameryki (2001) Joego Rotha, a Mel Gibson zrezygnował z wystawienia Hamleta, w którym główną rolę miał zagrać Robert. Mimo że w 2001 roku aktor w końcu wziął się w garść i powoli zaczął wychodzić z nałogu, jego przeszłość rzucała się cieniem na karierze jeszcze dużo później – gdy Woody Allen chciał zatrudnić go do filmu Melinda i Melinda (2005), żadna firma ubezpieczeniowa nie chciała poręczyć za projekt z udziałem Downeya juniora.