ZAOPIEKUJ SIĘ MNĄ. Filmowe postaci mentorów i opiekunów
Mogą nie być naszymi rodzicami, mogą pojawić się dosłownie na chwilę, po czym opuścić nas na zawsze. Często potrafią dostrzec w nas to, czego nikt inny nie jest w stanie, a swoim zaangażowaniem całkowicie odmienić życie. Zdarza się, że zostają opiekunami z czystej dobroci serca, czasem jednak ich motywy nie są oczywiste, a przewodzenie innym staje się jakąś formą rozliczenia się z własną przeszłością. W tym zestawieniu postanowiłem opisać kilka postaci mentorów, które wywarły na mnie największe wrażenie. Nie mogli to być rodzice (dlatego na listę nie załapał się rewelacyjny Viggo Mortensen z Captain Fantastic), bazowałem też na osobistych odczuciach, więc niewykluczone, że wasze typy będą nieco odmienne. Tradycyjnie zachęcam do podzielenia się własnymi pomysłami w komentarzach!
(Ostrzegam przed spoilerami z filmów: Gran Torino, Django i Gwiezdne wojny – części I, III i IV)
Gran Torino – Walt Kowalski
Choć Walt jest zgorzkniałym rasistą, to wielkim błędem byłoby skreślić jego postać, oceniając go wyłącznie po pozorach. Doświadczenia z wojny w Korei sprawiły, że z ogromnym trudem przychodziło mu odnalezienie się w domu. Jego dzieci i wnuki to zgraja egoistycznych ignorantów, którzy widzą w nim głównie kłopot i potencjalny spadek, a film otwiera scena pogrzebu ukochanej żony. Zniechęcony do całego świata Walt początkowo nie chce mieć nic wspólnego ze swoimi azjatyckimi sąsiadami, zwłaszcza kiedy jeden z nich próbuje ukraść jego auto. Gdy niedoszły złodziejaszek w ramach kary ma za zadanie pomagać Kowalskiemu w robotach domowych, rozpoczyna się niełatwa relacja między mężczyznami. Thao nie jest szczególnie zaradny, a kontakty towarzyskie sprawiają mu niemałe problemy. Walt jest mocno krytyczny w stosunku do jego słabości, ale z czasem dostrzega w chłopcu pozytywne wartości, których na próżno mógłby szukać u członków własnej rodziny. Cyniczny weteran staje się dla Thao mentorem i uczy go istotnych w życiu wartości i umiejętności. Dzięki temu starszy mężczyzna stopniowo łagodnieje i przezwycięża swoje uprzedzenia. Kiedy konflikt między rodziną Thao a okolicznym gangiem osiąga punkt krytyczny, Walt zdobywa się na niebywałą odwagę, by zakończyć go w najlepszy dla nowych przyjaciół sposób – za wszelką cenę.
Buntownik z wyboru – Sean Maguire
Will Hunting to nieodkryty geniusz-samouk i zarazem niezwykle problematyczny młody mężczyzna. Pracuje jako woźny w MIT, a swoje frustracje uzewnętrznia, pijąc ze znajomymi i wdając się w bójki. Pomimo swojego niebywałego intelektu jest niezwykle zagubiony i niepewny swojej przyszłości. Prześladują go liczne wewnętrzne rozterki i dopiero psychoterapeuta i wykładowca Sean Maguire potrafi dotrzeć do niego i sprawić, by ten otworzył się i wyraził chęć zmiany. Niesamowita charyzma Seana i zaangażowanie, z którym podchodzi do skonfliktowanego Willa, pomagają mu rozwinąć swój talent i porzucić autodestrukcyjne zachowania na rzecz budowania własnej przyszłości. W pewnym momencie następuje też swoiste odwrócenie ról, a Will zainspirowany zainteresowaniem, jakie okazał mu Sean, motywuje go do zmierzenia się ze swoją przeszłością. Ich relacja z pewnością jest jedną z najbardziej inspirujących w kinie.
Django – Dr. King Schultz
Doktor King Schultz to chyba jedyna pozytywna biała postać w całym filmie. Wśród porażającej arogancji, głupoty i okrucieństwa Amerykanów to właśnie niemiecki łowca nagród/dentysta okazuje się reprezentować wyższe wartości. Jako jedyny traktuje czarnych niewolników z szacunkiem i nie uważa się za lepszego z racji swojego koloru skóry. Rozumie, że o człowieku świadczą jego czyny i intelekt, nie kwestie rasowe. Choć teoretycznie wykupuje Django i sam przyznaje, że jest zmuszony nieco skorzystać z “tej niewolniczej szopki”, to już na starcie zawiera z nim uczciwą umowę – wskazanie ściganych przestępców w zamian za część nagrody i środki niezbędne do podróży. Ten plan ulega jednak zmianie, jako że Schultz, przejęty losem Django, postanawia nauczyć go swojego fachu i po odpowiednich przygotowaniach pomóc mu odzyskać ukochaną. Traktuje to jako moralny obowiązek względem człowieka, któremu dał wolność i jest gotów położyć na szali swoje życie, dążąc do tego celu. Ostatecznie naraża całą misję, zabijając bezdusznego Calvina Candy’ego, ale robi to z powodu kumulacji nieopisanej odrazy do wszystkiego, co tamten reprezentował. W ostatecznym rozrachunku to dzięki jego przewodnictwu Django stał się sprytnym łowcą nagród i rewelacyjnym rewolwerowcem, który wyzwolił swoją ukochaną.
Gwiezdne wojny (cała saga) – Obi-Wan Kenobi
Podobne wpisy
Długo zastanawiałem się, czy wybrać Obi-Wana, czy mistrza Yodę. Ten drugi jest postacią bardziej rozpoznawalną i charakterystyczną, ale to właśnie Kenobi przyjął na barki ciężar wychowania i nauczania potencjalnie problematycznego i niebezpiecznego ucznia – Anakina Skywalkera. Choć początkowo nie wierzył w przepowiednię dotyczącą Wybrańca i miał wątpliwości co do słuszności decyzji o przyjęciu chłopca do zakonu, obiecał umierającemu mistrzowi, że podejmie się zadania wytrenowania Anakina. Włożył w to całe swoje serce, ale popełniał liczne błędy – podczas konfrontacji ze swoim byłym uczniem sam przyznał, że go zawiódł. Właśnie dlatego uważam go za tak interesującą i silną postać. Nie był w stanie powstrzymać upadku Anakina, a kiedy zrozumiał, że tamten stał się bezlitosnym potworem, wiedział, że musi go zgładzić. Odnalazł w sobie siłę, żeby odsunąć na bok ogromną miłość oraz poczucie braterstwa i zrobić to, co trzeba. Następnie poświęcił niemal dwadzieścia lat, żeby dyskretnie pilnować bezpieczeństwa syna Anakina – Luke’a. Dla niego też stał się mentorem w odpowiednim czasie i choć nie zdążył nauczyć go wiele, to uświadomił mu jego znaczenie i potencjał. To dzięki Obi-Wanowi Luke zdecydował się opuścić swoją planetę i przyłączyć się do walki przeciwko opresyjnemu Imperium. To on nauczył go podstaw posługiwania się Mocą i pozostał jego duchowym przewodnikiem nawet po śmierci.