Siedem przesłanek, że AVENGERS: WOJNA BEZ GRANIC będzie NAJLEPSZYM filmem Marvel Studios
Brak obaw nie jest czymś, co rozważasz, kiedy idziesz na film podsumowujący dekadę potężnej machiny rozrywkowej. Ale jednak Wojna bez granic… przyprawia mnie o uśmiech pewności.
Dobrze. Jeśli, drogi czytelniku, wyłapałeś w pierwszym akapicie “subtelne” nawiązanie do słów Thanosa z pierwszej zapowiedzi najnowszej produkcji Marvel Studios, to zapewne domyślasz się, że nie będziesz czytać chłodnego, analitycznego tekstu. Masz rację. Masz przed sobą list miłosny do Kevina Feige’a, braci Russo i całego świata Marvela.
Tak, uważam, że Avengers: Wojna bez granic to będzie najlepszy film (tutaj mógłbym postawić kropkę) kinowego uniwersum Marvela i spieszę z argumentacją.
Dziesięciolecie uniwersum
Podobne wpisy
14 kwietnia 2008 roku odbyła się światowa premiera pierwszej części Iron Mana – filmu, który rozpoczął Kinowe Uniwersum Marvela. Z dzisiejszej perspektywy obraz Jona Favreau wydawać się może zachowawczy i bardzo, jak na standardy tego świata, przyziemny, ale nie można odmówić mu historycznej roli. Dziesięć lat później Marvel Studios to potężna, doskonale funkcjonująca maszyna. Oczywiście po drodze zdarzały się wpadki czy filmy mniej przemyślane, ale studio powoli staje się niepodważalnym gwarantem doskonałej rozrywki. Wojną bez granic, filmem mającym premierę niemal dokładnie dziesięć lat po Iron Manie, Kevin Feige (producent stojący za wszystkimi filmami osadzonymi w tym świecie) zwyczajnie musi pokazać, że nikt nawet nie zbliża się do jego poziomu.
Bracia Russo
Reżyserię najnowszego widowiska powierzono braciom Russo. Twórcom, którzy dwiema częściami Kapitana Ameryki (Zimowy żołnierz, Wojna bohaterów) udowodnili, że nie tylko potrafią stworzyć doskonale skrojone kino rozrywkowe (zastanawiam się, czy można znaleźć obecnie lepsze sceny akcji), ale też świetnie znają i rozumieją ten świat. Zimowym żołnierzem spłacili dług zaufania (aż trudno uwierzyć, że do tej pory kojarzeni byli z kinem komediowym), Wojną bohaterów udowodnili, że niestraszna im duża liczba bohaterów i wątków. Wojną bez granic już nic nie muszą udowadniać – jesteśmy gotowi na rozrywkę ostateczną.
Wszystko prowadziło do tego momentu
Wszystkie filmy i wątki z ostatnich dziesięciu lat prowadziły do tego filmu. Przewijające się w tle kamienie nieskończoności, rozwój postaci, konflikty i budowane relacje, wyczuwalne widmo zagrożenia – wszystko zmierzało do tego właśnie momentu. W końcu na jednym ekranie zobaczymy wszystkie postaci, które kochamy. Tutaj właśnie tkwi siła Marvela, której nie potrafi dostrzec konkurencja. Nie chodzi tylko o dzielenie jednego świata, chodzi o bohaterów, którzy przez te dziesięć lat stali nam się tak bardzo bliscy. Kiedy oglądamy zwiastun Wojny bez granic, ważniejsza od scen akcji jest przykładowo możliwość podpatrzenia chociażby kilku sekund interakcji Doktora Strange’a ze Spider-Manem.