NAJLEPSZE SOUNDTRACKI 2017 – część II
Kontynuujemy naszą tradycję wybierania najciekawszych ścieżek dźwiękowych ostatniego okresu – a konkretnie, po skupieniu się na pierwszych sześciu miesiącach dogasającego właśnie roku 2017, bierzemy na tapet pozycje z przedziału lipiec–grudzień (niekiedy wyprzedzające swoje filmowe premiery). To już ostatnie tego typu podsumowanie i od nowego roku – miejmy nadzieję, że jeszcze lepszego pod tym względem – muzyka filmowa będzie obecna częściej i w bardziej zwartej formie. A tymczasem słuchawki w dłoń i do odsłuchu przystąp!
Atomic Blonde
David Bowie, George Michael, Marilyn Manson, kultowy niemiecki hit 99 Luftballons… – to wszystko znajdziemy na składance do „Atomowej Blondyny”. A gdzieś pomiędzy energiczne nuty autorstwa Tylera Batesa, wraz z piosenkami tworzące naprawdę porządną rozrywkę, niekiedy o wiele lepszą od samego filmu. Jest w tym moc, jest też nieco nostalgii, a całość spowija w miarę jednolity klimat. Ambicji w tym za grosz, ale słuchowisko naprawdę solidne.
Baby Driver
O tym, że muzyka stanowi główną siłę napędową „Kierowcy dziecinki”, świadczy już samo wydanie soundtracku, który można nabyć także na polskim rynku, nakładem Sony, a które liczy sobie całe dwie płyty. Materiał sięga tu bowiem aż 142 minut, co w przypadku trwającego nieco ponad dziesięć minut dłużej filmu stanowi absolutnie wszystko, co możemy usłyszeć w trakcie seansu. I nie jest to czas stracony – składanka z Baby Driver spokojnie może aspirować do miana jednej z lepszych i atrakcyjniejszych pozycji sezonu.
Błękitna planeta II
Tradycyjnie nie może w podobnym zestawieniu zabraknąć muzyki do dokumentów o zwierzątkach. W drugiej odsłonie przyrodniczego fresku stacji BBC Earth na stanowisku kompozytora tym razem Hans Zimmer i jego świta, co skutkuje z jednej strony lekko generycznym, wręcz zwiastunowym stylem, ale z drugiej bez problemu potrafi porwać, potwierdzając jedynie regułę, że matka natura nadal pozostaje dla twórców niezwykle inspirująca, a cały gatunek to dla melomanów prawdziwa złota żyła muzyki filmowej.
Coco
Koko, koko – Polska spoko! Znaczy się fajny soundtrack w rytmie, jak nietrudno się domyśleć, meksykańskiej salsy. Przebojowe, chwytliwe piosenki potrafią rozkręcić (choć ich polskie odpowiedniki to już kwestia sporna pod względem wrażeń), a równie atrakcyjny score od Michaela Giacchino – nie pierwszy i nie ostatni raz pojawiającego się w podsumowaniu – dopełnia reszty klimatu. Jest interesująco, jest kolorowo, jest Coco-spoko!
Człowiek z magicznym pudełkiem
Wbrew pozorom w Polsce nie ma tradycji wypuszczania muzyki filmowej z rodzimych produkcji – a do filmów niezależnych to już w ogóle. Tym bardziej docenić należy obecność na sklepowych półkach ilustracji Sandro Di Stefano – pracy równie ambientowej, co bardzo klasycznej w formie. A przy tym jakże przystępnej, okraszonej subtelną liryką i dopełnionej dwoma bonusowymi przeróbkami Chopina. Nie jest to może pozycja dla każdego, ale polecić warto.
Dunkierka
Podobne wpisy
Kontrowersyjna ścieżka dźwiękowa Zimmera – tym razem stworzona do spółki z Lornem Balfe i Benjaminem Wallfischem – to muzyka, która dosłownie podzieliła fanów kompozytora. I tak jedni – w tym wyżej podpisany – narzekają na jej przesadzoną ekspozycję w filmie, w którym przypomina głównie hałas. A drudzy nie mogą poradzić sobie z jej płytową egzystencją, wytykając nudę. Co by jednak nie pisać, trudno po raz kolejny odmówić ambicji maestro (tutaj bawiącego się twórczością sir Edwarda Elga). Z całą pewnością nie jest to pusta praca, o czym warto przekonać się samemu.
Fernando
Sympatyczny, animowany czworonóg dostał od Johna Powella iście byczą oprawę, pełną energii i dźwiękowego kolorytu – bogatą w tematy i chwytliwe nuty. Jak na Fernando przystało, muzyka skąpana jest w przyjaznych rytmach salsy. Jest też przy tym jakże odmienna od wspomnianego Coco – niekiedy bardziej na luzie, w innych momentach wyraźniej liryczna, romantyczna, stonowana. I chyba również ciut mniej hermetyczna, a więc przyjaźniejsza odbiorcy. Ogółem jednak: bycza.
Knock
Mała perełka, bo i o filmie nie było specjalnie głośno, ani też jego kompozytor nie może narzekać na przesadną popularność (choć był już obecny w poprzednich zestawieniach). Ten skromny, bo zaledwie 35-minutowy soundtrack posiada jednak wszystko, czego można oczekiwać po dobrej muzyce filmowej – świetne, atrakcyjne i zapadające w pamięć tematy, różnorodność brzmienia, oryginalność formy, energiczne, wciągające melodie oraz lekki, rześki posmak prawdziwej przygody. Wchodzi zatem w nasze uszy jak w masło. Warto!