search
REKLAMA
Ranking

NAJLEPSZE SCENY W SLOW MOTION. Dziesięć wybranych przykładów

Łukasz Budnik

1 marca 2018

REKLAMA

TEKST ZAWIERA SPOILERY

Urodziny obchodzi dziś Zack Snyder, którego znakiem rozpoznawczym jest (bardzo) częste stosowanie efektu slow motion. Wykorzystajmy tę okazję, by wymienić kilka ciekawych zastosowań tej techniki i podkreślić jej znaczenie w danej scenie. Oczywiście nie będziemy się skupiać wyłącznie na scenach spod ręki Snydera, wszak filmowcy często wspomagają się tą efektowną sztuczką, aby dzięki spowolnieniu tempa osiągnąć konkretny efekt.  

Oto dziesięć przykładów scen, gdzie slow motion sprawdza się szczególnie dobrze. Wybór jest oczywiście całkowicie subiektywny i podyktowany sympatią do poszczególnych fragmentów. Kolejność przypadkowa.

Watchmen: Strażnicy (2009). Prolog

Na pierwszy ogień rzucę scenę z filmu dzisiejszego jubilata, przez wielu uważanego za jego najlepsze dzieło. Walka Komedianta z zamaskowanym napastnikiem dobrze definiuje to, czego możemy spodziewać po reszcie filmu Snydera. Świetna choreografia walk, fantastyczne rozwiązania audiowizualne i wreszcie całe mnóstwo slow motion. Zwolnione tempo wykorzystane jest tu, by podkreślić kolejne ciosy, przewroty i rzuty przeciwnikiem. Sporo w tym efekciarstwa, ale zasadnego w tej konkretnej konwencji. Snyder zresztą bardzo dobrze odnajduje się w ukazywaniu na ekranie walk nadludzi – w opisywanej scenie z Watchmen czuć doskonale każde wymierzone uderzenie, ale już prawdziwą maestrię reżyser osiąga w Człowieku ze stali, gdzie potyczka Supermana z Zodem niemalże trzęsie telewizorem podczas oglądania. Prolog Strażników płynnie przechodzi w doskonałe intro – kolejny przykład znakomitej strony wizualnej tego filmu.   

300 (2006). Leonidas kontra Persowie

Diablo satysfakcjonujący moment. Podobnie jak Watchmen, 300 wręcz upstrzone jest fragmentami przedstawionymi w zwolnionym tempie. Najpopularniejszy z nich to dziś prawdopodobnie słynna scena z „THIS IS SPARTA”, ja postawię jednak na wściekłą szarżę Leonidasa siekającego Persów na różne sposoby. Choć Snyder stosuje slow motion, to nadal bardzo dynamiczna sekwencja, co osiągnięte zostaje dzięki regularnym zbliżeniom na kolejne efektowne ciosy i komiksową krew rozpryskującą się dookoła. Świetnie wygląda przy tym sam Leonidas. Prawdziwy lider, nieustraszony i absolutnie nie do zatrzymania, wykorzystujący wachlarz broni oraz umiejętności nabytych przez lata treningów i walk. Znakomite zobrazowanie postaci i fantastyczna, ekscytująca scena.

Genialny klan (2001). Richie, Margot i zielony autobus

Wes Anderson używa slow motion w scenie, która na papierze może wydać się nieco błaha – ot, następujące po dłuższej przerwie spotkanie dwojga bliskich sobie osób. Tymczasem reżyser wycisnął z tego momentu, co się da, tworząc jeden z tych magicznych fragmentów, do których mogę wracać regularnie bez znudzenia. Używając slow motion, Anderson podkreśla, że dla Richiego i Margot czas zwalnia w tej jednej chwili, gdy ona zmierza ku niemu po wyjściu z autobusu. Reszta świata mogłaby nie istnieć. Ważny jest jedynie fakt zobaczenia się nawzajem, zaspokojenia tęsknoty i smakowania każdej sekundy ponownego spotkania. Jednocześnie Anderson wykorzystuje zwolnione tempo, by ze szczegółami zainscenizować tło tej sceny – fantastycznym detalem są chociażby marynarze przechodzący w tle za Richiem, a wykorzystanie piosenki Nico jako ilustracji to przykład tego idealnego zgrania muzyki z obrazem.

Azyl (2002). Telefon potrzebny od zaraz

Azyl plasuje się gdzieś w drugiej połowie rankingu najlepszych dokonań Davida Finchera, ale to nadal bardzo przyzwoity, trzymający w napięciu thriller. Apogeum napięcia osiągnięte zostaje w momencie, gdy bohaterka Jodie Foster wychodzi na chwilę z tytułowego azylu, aby niezauważona przez grasujących napastników przemycić do środka telefon komórkowy. Niebotyczna dawka stresu to właśnie zasługa wykorzystanego w tej scenie slow motion. Zarówno dla bohaterki, jak i jej córki ten dramatyczny moment musiał wydawać się całą wiecznością. Fincherowi znakomicie udaje się przenieść ich emocje na widza. Zaciskamy pięści w obawie, czy złoczyńcy zdążą wrócić, zanim drzwi pokoju ponownie zamkną się od środka, a niekończące się slow motion jest w tym przypadku wyłącznie zaletą.

Logan: Wolverine (2017). Xavier, hotel i paraliż

Przypadek specyficzny, bo zwolnione tempo tej sceny nie tyle wynika z jej inscenizacji, co z samej fabuły. Pozbawiony kontroli umysł Xaviera paraliżuje wszystkich oprócz Logana, który – z trudnościami – próbuje pospieszyć mu z ratunkiem. Przy okazji pierwszego, kinowego seansu i ja poczułem się unieruchomiony mocą Xaviera. Wibrujący ekran, przenikający uszy dźwięk i widok Logana z wysiłkiem pokonującego kolejne kroki generuje niesamowite napięcie. Odpowiedzialny za reżyserię James Mangold jednocześnie wykorzystuje zwolnione tempo, aby z detalami ukazać, jakie obrażenia mogą wyrządzić szpony Logana (podpowiedź wyżej – nietrudno przebić nimi na wylot ludzką czaszkę). Wyczerpujący emocjonalnie moment i jedna z najlepszych scen tego znakomitego filmu!

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA