DRUGOPLANOWE ROLE, KTÓRE SKRADŁY SHOW, czyli postaci przyćmiewające gwiazdy
Wielki błąd popełni każdy filmowiec, który zlekceważy znaczenie drugiego planu. Można mieć świetnie pomyślanego protagonistę i wielką gwiazdę, która się w niego wcieli, ale wciąż potrzebuje on odpowiedniego tła. Postaci drugoplanowe wchodzą w kluczowe dla fabuły interakcje z głównym bohaterem, pomagają mu zrozumieć siebie, przezwyciężyć słabości i odnaleźć właściwą drogę. Czasem są niezawodnymi kompanami, a innym razem przybierają formę kuli u nogi, która ciągnie ich na dno i zmusza do podejmowania trudnych decyzji. To oni dają protagonistom (a nierzadko również antagonistom) możliwość pokazania swojej prawdziwej twarzy. Raz na jakiś czas zdarza się również, że te mniejsze role okazują się bardziej pamiętne niż te, na których skupia się historia całego filmu! W tym zestawieniu przedstawiam dwanaście postaci drugoplanowych, które skradły show właściwym bohaterom. Każdy z tytułów, które wymieniam, może się jednak pochwalić świetnym protagonistą – łatwo sobie więc wyobrazić, jak fascynujące musiały być występy, które ich przyćmiły!
Ważne: wybrane przeze mnie postaci mogły być negatywne, ale postanowiłem wykluczyć antagonistów, jako że o tych można robić osobne rankingi i zestawienia.
Christian Bale (Dicky Enlund) – Fighter
Ta rola miała należeć do Matta Damona albo Brada Pitta, a rozważany był nawet Eminem (!). Myślę, że wszyscy możemy się zgodzić co do tego, że bardzo dobrze się stało, iż wspomniani panowie nie mogli połączyć pracy nad tym filmem z innymi zobowiązaniami. Trudno bowiem wyobrazić sobie w tej roli kogokolwiek innego niż Christiana Bale’a (którego angaż był pomysłem Marka Wahlberga, odtwórcy roli głównego bohatera). Patrząc na Enlunda nie widzimy hollywoodzkiego gwiazdora, tylko prawdziwego człowieka. Mało który aktor potrafi wcielić się w swoją postać tak wiarygodnie, że przestajemy go postrzegać przez pryzmat sławy i dotychczasowych ról. Pomijam już nawet kwestię fizycznej metamorfozy i utraty wagi, choć i to robi wrażenie. Bale bezbłędnie oddaje dezorientację i wyniszczenie swojej postaci. Jego wewnętrzny ból staje się wręcz namacalny. Trudno jest opisać geniusz tej roli, to po prostu trzeba zobaczyć samemu.
Mark Wahlberg (Sean Dignam) – Infiltracja
W Fighterze Christian Bale przyćmił postać Marka Wahlberga, ale ten kilka lat wcześniej wywinął podobny numer Leonardo DiCaprio i Mattowi Damonowi. Jasne, to tej dwójce poświęcona jest historia, ale ilekroć Wahlberg pojawia się na ekranie, każda scena należy do niego. To postać, którą trudno rozgryźć – na ile on prowokuje innych, a na ile jest po prostu dupkiem? Co się kryje za nieustannym sarkazmem i obelgami? Nawet jeśli nie uda nam się do tego dojść, to wciąż pozostajemy z przezabawnymi tyradami pełnymi fantazyjnych wyzwisk. Dignam to enigmatyczny osobnik, ale zarazem profesjonalista i policjant o niezachwianym kodeksie moralnym. Zawsze musi mieć ostatnie słowo, nawet na koniec filmu.
Anthony Hopkins (Hannibal Lecter) – Milczenie owiec
To oczywisty wybór w takim zestawieniu, a Anthony Hopkins zawładnął wyobraźnią widzów z całego świata, choć na ekranie widzieliśmy go przez raptem kwadrans. Hannibal to postać, której kibicujemy, pomimo tego, że w prawdziwym życiu trzymalibyśmy się od niej z daleka. Przenikliwość, niekwestionowany intelekt i klasa w połączeniu z upiornym spojrzeniem i niepokojącymi odruchami tworzą prawdziwie fascynującego i niejednoznacznego bohatera. Właściwy antagonista Milczenia owiec blednie w porównaniu z nim, a zahukana protagonistka walczy ostatkiem sił, by zachować twarz przy Lecterze. Ten początkowo ją prowokuje, zaznaczając swoją wyższość, ale z czasem dostrzega coś więcej w młodej agentce FBI i nabiera szacunku do niej. Ich relacja staje się mocno niejednoznaczna i ewoluuje, szczególnie w kontynuacji filmu. Sam Lecter/Hopkins na stałe wpisali się jednak do kanonu kina.
Benicio Del Toro (Alejandro) – Sicario
Choć obserwowanie podróży, jaką odbywa główna bohaterka Sicario, jest niezwykle intensywnym doświadczeniem dla widza, to jego uwaga pozostaje najbardziej skupiona na tajemniczym osobniku granym przez Benicio Del Toro. Nie znamy jego przeszłości, nie wiemy, czym dokładnie się zajmował, ale z czasem otrzymujemy kolejne elementy układanki. Zamordowana rodzina, wątpliwe moralnie czyny wykonywane na zlecenie szemranych typów, bezlitosna brutalność – Alejandro być może jest po stronie protagonistki, ale zdecydowanie nie nazwiemy go “dobrym gościem”. Czujemy, że jest on skłonny zabić każdego bez mrugnięcia okiem, jeśli tylko będzie miał ku temu powód. Ma on także w sobie coś prawdziwie hipnotyzującego, coś, co sprawia, że trzymamy za niego kciuki, nawet kiedy bezlitośnie morduje całą rodzinę człowieka, któremu poprzysiągł zemstę. Nie bez powodu Sicario 2 będzie koncentrować się właśnie na jego postaci.
John Goodman (Walter Sobchak) – Big Lebowski
Weteran z Wietnamu, półprofesjonalny kręglarz, autorytet w kwestiach wszelakich i prawdziwy obrońca zasad. Walter żyje w swoim świecie, który ma niewiele wspólnego z naszą rzeczywistością. Z łatwością traci panowanie nad sobą, nie słucha innych i ma skrajnie idiotyczne pomysły. Jest przepełniony frustracją i potrzebą narzucania swojej dominacji. Świetny scenariusz należy zauważyć i pochwalić, ale to John Goodman po mistrzowsku wprowadził go w życie, idealnie łącząc komizm i tragizm swojego bohatera. Walter jest bowiem bardzo zagubionym człowiekiem i warto pamiętać także o tej stronie medalu.
Matthew McConaughey (Joe Cooper) – Killer Joe
Podobne wpisy
To była jedna z tych ról, którymi McConaughey pokazał światu, że stać go na znacznie więcej niż powszechnie uważano. Tajemniczy, szykowny, opanowany, ale ewidentnie niebezpieczny. Zabójca Joe dominuje na ekranie i podporządkowuje sobie zarówno widza, jak i inne postaci. Jego niekwestionowana siła rozbija się jednak o urok młodej dziewczyny, przez którą zatraca dystans i rozsądek. Na jaw wychodzi wtedy niestabilność jego charakteru, a także trudna do zdefiniowania wrażliwość, która może go zaprowadzić do grobu. Matthew w fantastyczny sposób oddaje skrajnie odmienne cechy charakteru jednocześnie i to dzięki temu nie sposób odwrócić od niego wzroku.