search
REKLAMA
Ranking

Ranking wszystkich filmów o X-MEN. Tak, z DEADPOOLEM & WOLVERINE’EM włącznie

Subiektywne zestawienie wszystkich filmów serii o X-Men: od „X-Men” z 2000 roku po tegorocznych „Deadpoola & Wolverine’a”.

Filip Pęziński

28 lipca 2024

REKLAMA

Po prawie ćwierci dekady i czternastu filmach dobiegła końca historia filmowej marki X-Men studia 20th Century Fox, która zaczęła się filmem X-Men, a którą pożegnaliśmy właśnie Deadpoolem i Wolverine’em. Wszystko wskazuje na to, że kolejny film z „X-Men” w tytule będzie już pełnoprawną częścią Kinowego Uniwersum Marvela. Zapraszam zatem na pożegnalny ranking wszystkich filmów serii, która przez 24 lata przyczyniła się w kluczowy sposób do ogromnego boomu na kino superbohaterskie.

Let’s f*cking go! – cytując Logana z tegorocznego filmu o mutantach.

(Ranking ma oczywiście charakter mojej subiektywnej opinii, nie stanowi prawdy objawionej).

Miejsce 14. „X-Men Geneza: Wolverine”

To, co w ramach genezy Wolverine’a sugestywnie – za pomocą pojedynczych dialogów i kilku kadrów – zaprezentowano nam w X-Men 2, przemielono w pierwszym Wolverinie w niestrawną papkę z najgorszych elementów amerykańskich blockbusterów z pierwszej dekady tego wieku. X-Men Geneza: Wolverine nie działa na poziomach opowiadanej historii, dramaturgii wydarzeń, aranżacji scen akcji, doznań wizualnych. Finalnie broni się wyłącznie dobrą obsadą, bo Liev Schreiber i Danny Huston, to nieprzystający do poziomu całości duet antagonistów.

Miejsce 13. „X-Men: Mroczna Phoenix”

„Zawsze jest ci przykro i zawsze jest jakaś przemowa. I nikogo już to nie obchodzi” – mówi Magneto do Profesora Xaviera w pewnym momencie filmu i chwila ta chyba niezamierzenie podsumowuje całą Mroczną Phoenix. To film niepotrzebny, niespójny z i tak klejonym na ślinę kontinuum tego uniwersum, pozbawiony wizualnego pazura, oparty na nieciekawych postaciach, bez stawki, bez życia. Jest produkcją dosłownie przezroczystą, o której trudno powiedzieć coś więcej poza tym, że istnieje. Bez żalu powinna wylądować na śmietniku popkulturowej historii. Żenujące pożegnanie z główną serią o mutantach.

Miejsce 12. „X-Men: Apocalypse”

Trudno uwierzyć, że twórca X-Men, X-Men 2 i X-Men: Przeszłości, która nadejdzie podpisał się po tak nieudanym projektem. Łatwiej, gdy złapiemy zakulisowy kontekst: Bryan Singer znikał z planu na całe tygodnie, a w roli reżysera zastępował go regularnie niedoświadczony w tej roli scenarzysta serii Simon Kinberg. Koniec końców dostajemy chaotyczny, niepotrzebny, pełen bałaganu film, który niewiele wnosi do serii. Broni się głównie kilkoma dobrymi strzałami obsadowymi, pojedynczymi wątkami i emocjonalnym przywiązaniem widza do tej filmowej marki.

Miejsce 11. „Deadpool”

W 2016 Deadpool zachwycił nas chyba wszystkich. Bezpardonowo przeciął bowiem wtedy tkankę napuszonego kina suprerbohaterskiego. Dzisiaj niestety nie ogląda się go zbyt dobrze. Wyraźnie widać tu ograniczenia budżetowe, origin story bohatera jest nużące, a wątek miłosny miałki. Całość działa na szczęście swoją trzecią odnogą: krwawym, zabawnym kinem zemsty. No i oczywiście doskonałym Ryanem Reynoldsem, który na szczęście dopiął swego i powrócił do roli po blamażu w X-Men Genezie: Wolverine.

Miejsce 10. „X-Men: Ostatni bastion”

Brutalnie porzucona przez Bryana Singera (na rzecz Supermana: Powrotu) seria znalazła się w rękach nowej ekipy kreatywnej, która mocno rozwodniła klasę i styl poprzednich filmów. Całość stała się nieco mniej wytrawna, a bardziej generyczna, wciąż jednak pozostając sprawną rozrywką. Duża w tym zasługa obsady (wprowadzony w tej części Beast w interpretacji Kelseya Grammera to prawdziwy dar z niebios!), która sprawnie niosła film na barkach oraz zapewniła emocjonalne pożegnanie z (pierwszą) serią o uczniach Charlesa Xaviera. Szkoda tylko niewykorzystanego potencjału postaci i motywów z filmów Singera.

Miejsce 9. „Nowi mutanci”

Kameralna jak na warunki kina superbohaterskiego, bo dziejąca się de facto w jednym budynku i zaskakująco udanie łącząca teen dramę i horror produkcja, która finalnie oczywiście zmierza w stronę bardziej blockbusterowej rozwałki, ale wciąż klimatycznej, oryginalnej (moce postaci Anyi Taylor-Joy!) i przede wszystkim pełnej emocji, bo opartej na bohaterach, których łatwo było nam przez te kilkadziesiąt minut polubić. Nowi mutanci pozostają dziś czarną owcą rodziny X-Men, filmem niemal zapomnianym (mimo że od premiery minęły zaledwie cztery lata), co wydaje mi się małym absurdem. To jeden z najciekawszych tytułów tego uniwersum, który mógł być świetnym nowym (nomen omen) otwarciem dla mutantów Foxa, ostatecznie zaoranym ze względu na sprzedaż korporacji Disneyowi.

Miejsce 8. „X-Men”

Niemal ćwierć wieku (!) temu filmową sagę o mutantach rozpoczął film, który z perspektywy dzisiejszego widza prezentować się może niemal jak pilot serialu. Widać w nim skrępowaną budżetem i założeniami studia wizję, ale widać też mnóstwo ponadczasowych pomysłów i konceptów oraz – przede wszystkim – niezapomnianą obsadę. Specjaliści od castingu zebrali zespół, który do dziś jednoznacznie kojarzy się z filmowymi X-Men, a reżyser Bryan Singer z lekkością i stylem przeniósł komiksowy koncept na wielki ekran. X-Men to bardzo prosty, nieco dziś archaiczny film. Jednocześnie wciąż udana rozrywka i po prostu klasyk gatunku.

Miejsce 7. „X-Men: Pierwsza klasa”

Po niespełniających oczekiwań X-Men: Ostatnim bastionie i X-Men Genezie: Wolverine seria znów wróciła pod pieczę Bryana Singera, tym razem w roli producenta. Na stołku reżysera zasiadł zaś Matthew Vaughn, którego zadaniem miało być pokazanie początków trudnej przyjaźni Charlesa Xaviera i Erica Lehnsherra oraz narodzin grupy X-Men. Z zadania wywiązał się doskonale, zgrabnie łącząc elementy kina szpiegowskiego lat 60. i emocjonalnego starcia rozdzielonych przez ideologie przyjaciół, w których James McAvoy i Michael Fassbender wcielają się w sposób iście natchniony. Wybaczyć zatem można pewnie nieścisłości i niezgrabne momenty zbyt naładowanego wątkami scenariusza.

Miejsce 6. „Wolverine”

Drugie podejście do solowych przygód Logana. Tym razem bez kurczowego trzymania się głównej serii, za to z pomysłem i porządnym reżyserem za sterami. Mam zresztą wrażenie, że za mało mówimy o tym, jak świetną robotę wykonał James Mangold przy Wolverinie właśnie. Film z 2013 roku to jedna z moich ulubionych odsłon liczącej czternaście filmów marki. Mamy tu doskonale oddany klimat pulpowej natury komiksowego pierwowzoru w ramach wciągającej, pełnej zaskoczeń intrygi i gorzkiego epilogu oryginalnej trylogii o X-Men. Wszystko to wsparte świetną stroną wizualną, emocjonującymi, uciekającymi od rutyny scenami akcji i galerią interesujących, nowych bohaterów.

Miejsce 5. „Deadpool & Wolverine”

Metakomentarz goni tu metakomentarz, jednak nie kończy się on na żartach z Disneya, Foxa i Hugh Jackmana, wielokrotnie idzie w stronę istnego listu miłosnego nie tylko do uniwersum X-Men Foxa, ale po prostu czasów ekranizacji komiksów Marvela sprzed ery MCU. Robi to kreatywnie, zaskakująco, z pazurem, nie tracąc przy tym stylu poprzednich filmów o Deadpoolu oraz tempa opowiadanej historii. Jak zwykle świetni Ryan Reynolds i Hugh Jackman. To był ryzykowny powrót tego drugiego. Ale gra okazała się warta świeczki.

Miejsce 4. „X-Men: Przeszłość, która nadejdzie”

Bryan Singer triumfalnie powraca do serii jako jej reżyser. W X-Men: Przeszłości, która nadejdzie – bazując na pomyśle zaczerpniętym z komiksu o tym samym tytule – łączy dwa pokolenia mutantów: to pod wodzą Patricka Stewarta i to Jamesa McAvoya. Gra przy tym największymi hitami dotychczasowych odsłon. Znajdzie się tu miejsce na futurystyczne wizje, skrupulatne intrygi złoczyńców, polityczne aluzje, trudną relację Charlesa i Erika, przebiegłe misje Mystique, podniosłe monologi, traumy przeszłości Logana, sceny akcji realizowane w zwolnionym tempie i wszystko inne, za co pokochaliśmy tę serię. Zgrabnie połączone, dobrze rozpisane, oparte na takich tytanach charyzmy jak (poza wspomnianymi wyżej) Hugh Jackman, Ian McKellen czy Michael Fassbender. Niezwykle satysfakcjonujący i wzruszający finał głównej serii (zarżnięty potem jeszcze dwoma sequelami).

Miejsce 3. „Logan: Wolverine”

Gorzkie i łamiące serce, chociaż przełamane czarnym humorem kino drogi, w którym więcej postapo i neowesternu, niż klasycznego superbohaterskiego strzelania laserami. Szczególnie zachwyca tu bezkompromisowa wizja Jamesa Mangolda i imponująca aktorska, międzypokoleniowa sztafeta Patricka Stewarta, Hugh Jackmana i Dafne Keen, ale trudno w Loganie doszukać się chociażby jednej fałszywej nuty. Wielki przedstawiciel kina komiksowego. Przepiękne pożegnanie Hugh Jackmana z tą interpretacją Wolverine’a. Amerykański klasyk w dniu premiery.

Miejsce 2. „Deadpool 2”

Chociaż nie jest to raczej powszechna opinia, to osobiście uważam drugiego Deadpoola za jeden z najlepszych sequeli w historii amerykańskiego kina, a dzięki temu też za jeden z najlepszych przedstawicieli filmu superbohaterskiego. Nie tylko widać tu zdecydowaną poprawę każdego aspektu względem oryginału – skali, realizacji, sekwencji akcji, stawki, fabuły, humoru, galerii postaci, antagonisty, ale też Deadpool wychodzi daleko poza ramy komedii akcji (patrz: jedynka) na rzecz zaskakująco mądrej i pełnej emocji opowieści o radzeniu sobie ze stratą i szukania nowego sensu życia. Uwielbiam każdą minutę tego filmu, bo w każdej widać serce w nią włożone.

Miejsce 1. „X-Men 2”

W kontynuacji swoich X-Men Bryan Singer zabiera widzów w podróż dużo bardziej przemyślaną, poukładaną, mnożącą wątki i postaci oraz dodającą kolejne ekscytujące elementy mutanckiej mitologii. X-Men 2 zachwyca niesamowitymi scenami akcji, wciągającą intrygą i doskonałym antagonistą granym przez znanego dziś najlepiej z Sukcesji Bryana Coxa. Pomimo ponad dwóch dekad na karku film wciąż imponuje przeniesieniem (bądź co bądź) pulpowego komiksu w formę podniosłego kina science fiction najwyżej próby. To sequel na miarę Imperium kontratakuje i jeden z najlepszych filmów superbohaterskich w historii.

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/