RANKING NAJLEPSZYCH FILMÓW LAT 60. – miejsca 100-31
MIEJSCA 100 – 76 | 75 – 51 | 50 – 31 | 30- 21 | 20 – 11 | 10 – 1 | SUPLEMENT
50. Kto sieje wiatr / Inherit the Wind
(USA – Stanley Kramer) 1960
Mam słabość do dramatów sądowych, a ten jest wyjątkowy, ponieważ nie chodzi o morderstwo albo inną zbrodnię, ale o teorię ewolucji. Brzmi dziwnie i niezbyt efektownie? Mylne wrażenie. Trzymająca w napięciu, a miejscami bardzo zabawna (Drummond, grany przez Spencera Tracy’ego i jego one-linery) historia. Mądra i potrzebna, zwłaszcza w czasach tzw. postprawdy i braku zaufania do naukowych autorytetów, objawiającym się w popularności irracjonalnych teorii. [Paweł Klimczak]
RECENZJA
49. 007: Dr. No
(UK – Terence Young) 1962
Film, który dopiero tworzył konwencję, odbiega znacznie od klimatów, z którymi utożsamiamy filmy o Bondzie: akcja rozwija się powoli, 007 może polegać jedynie na swoim pistolecie (chociaż już tutaj jest łóżkowym potentatem, dlatego spokojnie można rozumieć te zdanie dwuznacznie), klasyczną dziewczynę Bonda – w tej roli niesamowicie naiwna i pokazująca więcej niż inne kobiety w serii Ursula Andress (oczywiście o oryginalnym i seksistowskim imieniu) – poznajemy po godzinie trwania seansu, a sam No pojawia się dopiero w końcowych 20 minutach. Sam agent natomiast jawi się tutaj jako John McClane lat 60. Poturbowany, w podartej koszulce, musi infiltrować bazę złoczyńcy, czołgając się kanałami wentylacyjnymi. Tak wycieńczony i podobnie ludzki będzie po raz kolejny dopiero w „Casino Royale”. [Radosław Pisula, ranking]
48. Lampart / Il gattopardo
(ITA/FRA – Lucchino Visconti) 1963
Majestatyczna, elegijna opowieść o zmierzchu włoskiej arystokracji. Burt Lancaster przypomina, dlaczego jest jedną z największych gwiazd w dziejach kina, a Visconti inscenizuje najpiękniejszy z balów.[Jacek Stopa]
Piękny i pełen rozmachu. Długi, ale są takie filmy, które mogłyby być jeszcze dłuższe. „Lampart” to jeden z nich. Oglądałem go dawno temu, a niezatarte wrażenie obcowania z wielkim kinem pozostało. [Mateusz Wilk]
Ten film ma jedną z najpiękniejszych scen w historii kina i pokazuje, jak kiedyś te filmy robiono. Książę Salina wychodzi z przyjęcia, przyklęka na ulicy, a potem znika w ciemności ulicy – ta scena jest dla mnie po prostu magiczna. Czasy arystokracji przeminęły. „Byliśmy gepardami, lwami; ci co przyjdą po nas, będą szakalami, hienami; ale my wszyscy, gepardy, szakale i owce, będziemy w dalszym ciągu pewni, że jesteśmy solą ziemi.” Burt Lancaster jest po prostu Mistrzem. [Dr Strangelove]
47. Za garść dolarów / Per un pugno di dollari
(ITA – Sergio Leone) 1964
Remake, który dorównał oryginałowi, głównie za sprawą genialnego Clinta Eastwooda. Od tego filmu rozpoczęła się moja miłość do tego aktora. [Mikołaj Augustynowicz]
„Za garść dolarów” jest filmem, który każdy powinien obejrzeć, gdyż najzwyczajniej w świecie jest tego wart. Znajduje się tu wszystko to, za co widzowie pokochali kino Sergio Leone. Tylko w nieco mniejszych ilościach. Lubię ten western, ale prawdopodobnie wrócę do niego dopiero, gdy najdzie mnie ochotą na powtórkę całej „Dolarowej Trylogii”. Jedynym elementem, który wyróżnia go na tle serii, są naprawdę partyzanckie warunki, w jakich powstawał.[Piotr Han, artykuł]
46. Pan Wołodyjowski
(POL – Jerzy Hoffman) 1969
Ostatnia w kolejności część Trylogii Henryka Sienkiewicza w wersji filmowej to zapierające dech widowisko historyczne, zrealizowane z ogromnym rozmachem, za olbrzymie jak na ówczesne czasy pieniądze. Oczywiście ekranizacja wymagała ograniczenia wątków pobocznych historii, lecz jest niezwykle sprawnie poprowadzona przez reżysera, znakomicie łączącego wątki romantyczne z batalistyczno-wojennymi (tak bym to nazwał 🙂 Błyszczał w swej roli świetny Tadeusz Łomnicki, a brawa należą się również młodziutkiej wówczas Magdaleny Zawadzkiej, „okrutnemu” Danielowi Olbrychskiemu i chyba najlepszemu Zagłobie, czyli Mieczysławowi Pawlikowskiemu.[Tomek Urbański, artykuł]
Genialna adaptacja Sienkiewicza na potrzeby kina; Hoffman stworzył idealny film historyczny z rewelacyjną obsadą (Tadeusz Łomnicki).[Jan Cieślak]
45. Spartakus / Spartacus
(USA – Stanley Kubrick) 1960
Kubrick tym filmem udowodnił, że potrafił umotywować estetyzacje przemocy. Mistrzostwo reżyserii. Film, który doprowadza mnie do łez. Laurence Olivier kradnie film. [Krzysztof Korek]
Jedno z najlepszych widowisk historycznych w dziejach! Dobrze zagrane i wykonane z wielką maestrią, jeśli chodzi o sceny batalistyczne z udziałem tysięcy statystów… [Jan Cieślak]
Wśród festiwalu sandałowych megaprodukcji ówczesnego Hollywoodu („Tunika”, „Dziesięcioro przykazań”, „Quo Vadis”, „Juliusz Cezar”, „Ben-Hur”, a później także „Kleopatra” i „Upadek Cesarstwa Rzymskiego”) film Kubricka i Douglasa wyróżnia się przede wszystkim brakiem akcentów chrześcijańsko-religijnych. Choć na pierwszy rzut oka „Spartakus” składa się z tych samych atrakcji (długie, dialogowe sceny salonowe, przeplatane plenerowymi sekwencjami masowo-bitewnymi), to jego najważniejszą cechą jest… zwyczajny brak nudy. Rozkwitający geniusz narracyjny Kubricka, jakkolwiek ograniczany przez narzucony z góry materiał scenariuszowy, nie pozwalał na typowe dla sandałowych gigantów rozwlekanie napuszonych dialogów, nonszalanckie operowanie grubo ciosanymi portretami psychologicznymi, tanią demagogię czy zachwianie proporcji między retoryką i akcją. [Adrian Szczypiński, artykuł]
44. Śniadanie u Tiffany’ego / Breakfast at Tiffany’s
(USA – Blake Edwards) 1961
Audrey Hepburn, nosząca w Śniadaniu u Tiffany’ego stroje sławnej dziś na całym świecie marki Givenchy, stała się ikoną kina, ale i stylu. Jej stroje, fryzura i nonszalancki sposób bycia naśladowało wiele młodych kobiet. Za sprawą ekranizacji książki Capote’a tysiące dziewczyn chciały być jak Holly/Audrey. Duże okulary, eleganckie rękawiczki, papieros wetknięty w długą lufkę – tak uzbrojona możesz zadawać szyku. Stylizacje Holly Golightly do dziś inspirują. A tak niewiele brakowało, by w rolę niepokornej i lubiącej się wyróżniać nowojorskiej młodej damy wcieliła się inna ikona kina.[Karolina Nos-Cybelius, analiza]
43. Do utraty tchu / À bout de souffle
(Jean Luc Godard) 1960
Jak wyglądałoby współczesne kino, gdyby nie francuska Nowa Fala? Tego nie dowiemy się nigdy. Tym bardziej warto znać dzieło, które rozpoczęło ten nurt i wydaje się jego najbardziej reprezentatywnym przykładem. Pretekstowa fabuła, która pozwala cieszyć się niesamowitą historią, niewymuszone aktorstwo, wspaniały montaż. 100% Godarda w Godardzie. [Mateusz Jasiński]
Fundament Nowej Fali. Bezpretensjonalny, ryzykancki obraz idący na całość pełen bezkompromisowej siły rażenia przy całkowitej frywolności formy. Olśniewający.[Krzysztof Korek]
Bo Godard od nowa definiuje kino, sposób opowiadania historii i montaż. Robi to tak dobrze, że nie jest już w stanie przebić samego siebie.[Jeremiasz Lelonek]
42. Playtime
(FRA – Jacques Tati) 1967
Przepięknie nakręcony, wizualnie obłędny – zwłaszcza po cyfrowym odświeżeniu – z całym mnóstwem ciekawych pomysłów formalnych, które na szerokiej taśmie nie pozwalają się nudzić. Jest to też najbardziej wymagający film Tatiego, w jakim pośród olbrzymich, lśniących, przestronnych powierzchni wielkiej metropolii (w założeniu Paryż, ale pozbawiony jakiegokolwiek stylu, znaków rozpoznawczych, duszy) dzieje się dużo. Akcja – raz jeszcze złożona z luźno połączonych ze sobą epizodów sprawiających wrażenie przypadkowości losu – potrafi toczyć się równolegle nawet w pięciu różnych miejscach. Podnosi to wartość dzieła, bo sprawia, że trudno wyłapać wszystkie niuanse, smaczki i dowcipy formalne po jednym seansie. Nie jest bowiem łatwo skupić się na pozbawionej linii fabularnej narracji z wieloma bohaterami. Tym razem nie mamy wszak tylko jednej historii, a całe ich mnóstwo naraz – jak to w wielkim mieście.[Jacek Lubiński, biografia Jacquesa Tatiego]
41. Zezowate szczęście
(POL – Andrzej Munk) 1960
Gdybym miał wybrać jedną scenę z historii kina przedstawiającą smutnego oportunistę, to byłby to bez wątpienia Piszczyk idący na czele pochodu i wykrzykujący na przemian „Precz z sanacją” i „Niech żyje Marszałek Śmigły-Rydz”. Rzadko można spotkać film, który jest momentami tak śmieszny i przygnębiający zarazem.[Dr Strangelove]
Wspaniała komedia z rewelacyjną rolą Bogumiła Kobieli, który przedstawił na ekranie postać człowieka zmagającego się z trudami dostosowania się do nurtu skomplikowanej polskiej historii…[Jan Cieślak]
40. Bonnie i Clyde / Bonnie and Clyde
(USA – Arthur Penn) 1967
Porywający film gangsterski, w którym obok świetnych barwnych zdjęć plenerowych, wyróżniają się znakomite kreacje aktorskie – aż piątka aktorów zdobyła nominacje do Oscarów. Klimat lat trzydziestych odtworzony bez zarzutu. Para przestępców przedstawiona w sposób kontrowersyjny – jako budzący sympatię kochankowie, przystojni, charyzmatyczni, obdarzeni poczuciem humoru. Wszyscy dookoła, zarówno członkowie ich gangu jak i stróże prawa są pozbawieni tych atutów, dzięki czemu widzowie nie mają wyjścia i muszą kibicować przestępcom. Nowoczesna technika pozwoliła na bardziej realistyczne przedstawienie ran postrzałowych, dzięki czemu finałowa masakra wygląda imponująco i realistycznie. [Mariusz Czernic]
Jestem totalnie urzeczony. Aktorski szczyt możliwości. Cholernie zabawny i dowcipny, tryskający energią obraz żyjących na krawędzi ikon buntu. Miłość i zachwyt. Faye jest wspaniała w tym filmie. Ma w sobie wszystkie kolory kobiecości. Genialna rola Hackmana.
[Krzysztof Korek]
39. Siedmiu wspaniałych / The Magnificent Seven
(USA – John Sturges) 1960
Nieśmiertelna klasyka. Z całej stawki tytułowych wspaniałych moim ulubionym jest Charles Bronson. Obok „Rio Bravo” chyba najlepszy klasyczny western.[Krzysztof Korek]
Testosteron aż kipi z ekranu. A historie o rywalizacji Brynnera i McQueena tylko dodają smaczku. Fabuła prosta jak konstrukcja cepa (ach ten Kurosawa), siedmiu dobrych broni meksykańskiej wioski przed tymi złymi. Doskonałe w każdym szczególe. No i po tym filmie zrozumiałam, czemu kobiety szalały za McQueenem. [Justyna Wilczek]
Dlaczego umieściłem Siedmiu Wspaniałych na liście? Odpowiem jak facet z El Paso, który skoczył nago między kaktusy: wydawało się to dobrym pomysłem. [Jacek Stopa]
To dynamiczny, sprawnie poprowadzony, solidnie zarysowany, pełen specyficznego klimatu i niezapomnianych scen twór wielokrotnego użytku. Ogląda się go z niekłamaną przyjemnością także, a może przede wszystkim, dzięki wybornej obsadzie, której poszczególni członkowie sami z czasem stali się ikonami kina, co na pewno jedynie pomogło późniejszemu odbiorowi danej produkcji.[Jacek Lubiński, recenzja]
38. Samuraj / Le Samourai
(FRA – Jean-Pierre Melville) 1967
Minimalizm, oszczędność – tymi słowami można streścić większość dzieł Francuza. Bohater Alaina Delona to typowy przykład kina Mellville’a- wyciszony, samotny, z twarzą osoby, która widziała w życiu o wiele za dużo, a jakakolwiek interakcja z ludźmi wydaje się niemożliwa. Liczy się tylko wykonanie zadania- w tym przypadku zabójstwa. Żadnej wykładni swojego życia czy wyznawanych wartości. Strzał i już koniec. Powrót do swojego życia i pustego mieszkania. Ascetyczny żywot nigdy nie był tak ciekawy i bogaty w szczegóły,a Mellville nigdy nie był lepszy. Sięgać wielokrotnie! [Maks Pełczyński]
37. 007: Goldfinger
(UK – Guy Hamilton) 1964
Najlepszy z Bondów do czasu Casino Royale. Pojawiają się gadżety, klasyczny czarny charakter, dużo humoru i najlepszy soundtrack w 007. Connery na swoim miejscu. [Kamil Małek]
Bond w całej okazałości, nigdy wcześniej ani później nie było tak dobrze. Klasyczna scena, gdzie Jill pokryta jest złotą farbą, robi piorunujące wrażenie. [Piotr Plewa]
Moim zdaniem do czasu ukazania się „Casino Royale” z Craigiem był to najlepszy z Bondów. Wystarczy obejrzeć, żeby wiedzieć, że nie bez powodu dzierżył ten tytuł 42 lata. [Mateusz Wilk]
To film, który zdefiniował to, kim jest James Bond na kolejne 50 lat.[Jeremiasz Lelonek]
36. Nieugięty Luke / Cool Hand Luke
(USA – Stuart Rosenberg) 1967
Manifest wszystkich buntowników i nonkonformistów. Zapada głęboko w serce każdemu, kto ponad wszystko ceni sobie swoją wolność i niezależność. Jeśli należycie do tych, których nie da się ograniczyć i spętać ani osadzić w ramach, jeśli każdy nacisk odbieracie jak więzienie, z którego natychmiast trzeba uciec – Luke stanie się waszym bohaterem. [Karolina Chymkowska]
W Nieugiętym Luke’u mamy do czynienia z doskonałym wyważeniem emocji – historia wiecznego buntownika, który nie umie podporządkować się mnożonym przez władze więzienia zasadom, równie mocno bawi, jak wzrusza. Nie ma w tej opowieści ani jednej fałszywej nuty – zapewne największa w tym zasługa powieści Donna Pearce’a (który pracował także nad scenariuszem), ale wspaniałe kreacje Newmana i Kennedy’ego sprawiają, że świetna historia ma też znakomitych bohaterów.[Dawid Myśliwiec, recenzja]
35. Bunt / Jôi-uchi: Hairyô tsuma shimatsu
(JAP – Masaki Kobayashi) 1967
Drugi tytuł od Kobayashiego i drugi najlepszy film wszech czasów. Gdyby połączyć zalety „Harakiri” i „Buntu”, powstałoby arcydzieło kompletne. O ile ten pierwszy stanowi majstersztyk scenopisarstwa z potężną, dającą do myślenia puentą, tak drugi jest znacznie bardziej emocjonalny. Główny bohater w kreacji Toshiro Mifune (notabene obok „Siedmiu samurajów” to jego życiowa rola) musi wybrać między lojalnością wobec Szoguna i bezpieczeństwem rodziny a honorem i szczęściem syna. W powietrzu cały czas wisi gęstniejące napięcie i czuć nieuchronny, zbliżający się konflikt. Finałową walkę nawet w dzisiejszych czasach bardzo dobrze się ogląda, a ostatnie kadry na długo pozostają w pamięci.[Kuba Kowalik]
Nie rozumiem Japonii i sposobu, w jaki samurajowie traktują takie kwestie, jak godność, honor czy lojalność. I nie wiem, czy dzięki „Buntowi” rozumiem to bardziej, czy paradoksalnie jeszcze mniej, ale oglądanie historii opartej na tak odmiennych fundamentach kulturowych sprawia przyjemność i daje intelektualną satysfakcję.[Paweł Klimczak]
34. Bullitt
(USA – Peter Yates) 1968
Mruczące silniki Mustanga i Dodge’a i najlepszy pościg samochodowy w historii. Do tego kryminalna zagadka i pan „”essence of cool”” czyli Steve McQueen, który niewiele mówi, za to nadrabia niesamowitą charyzmą. Film do wielokrotnego użytku. [Justyna Wilczek]
Najlepszy pościg w historii kina, jedna z najlepszych scen zamachu na świadka koronnego i najbardziej siarczysty policzek dla kobiety, jaki widziałem na ekranie. [Szymon Pajdak]
33. Parszywa dwunastka / The Dirty Dozen
(USA – Robert Aldrich) 1967
Nie lubię filmów wojennych, a ten kocham, to o czymś świadczy prawda? Doskonały Lee Marvin jako major Reisman, który zbiera grupę wykolejeńców i robi z nich prawdziwych żołnierzy. I mój ulubiony bohater cwaniaczek Franco, w którego wcielił się John Cassavetes. Aż żal, że misja nie przebiega gładko i kolejni bohaterowie giną.[Justyna Wilczek]
Arcydzieło kina rozrywkowego. Dwunastu skazanych na śmierć indywidualistów musi nauczyć się ze sobą współpracować w samobójczej misji. Tu jest wszystko – humor, akcja, napięcie, emocje i doskonałe kreacje aktorskie. Między postaciami skrzy się od chemii i konfliktów, a scenarzysta nie waha się zabijać kolejnych postaci. Plejada w gwiazd w obsadzie. [Kuba Kowalik]
„Gdyby dzisiaj kręcili Dirty Dozen, reżyser poległby na etapie castingu”- Święta racja, w końcu kto miałby zastąpić Savalasa, Marvina czy Bronsona? [Maks Pełczyński]
Jak tych dwunastu nie kochać, pomimo czynów, jakich się dopuścili? Jak im nie kibicować, jak nie gryźć paznokci z emocji, jak nie płakać nad tymi, którym się nie udało? Film, nad którym przy każdym seansie wylewam morze łez. Z nieodmienną przyjemnością. [Karolina Chymkowska]
Za to, że w czasach pokoju i miłości Aldrich zaserwował nam solidną dawkę wojny i nienawiści.[Jacek Stopa]
32. Butch Cassidy i Sundance Kid / Butch Cassidy and the Sundance Kid
(USA – George Roy Hill) 1969
Dziki Zachód na wesoło, bez macho menów w stylu Johna Wayne’a. A kiedy panowie napadają na bank w obcym kraju, plącząc się w tym, co mają mówić, mogę powiedzieć, że „robią mi dzień”.[Maks Pełczyński]
Dobry, choć prosty pomysł i chemia między Newmanem i Redfordem, którzy i tutaj i w „Żądle” stworzyli świetne duety. Scena pojedynku o władzę w bandzie lub nad wodospadem – klasyk. [Mateusz Wilk]
Nietypowy western ze świetnymi zdjęciami i humorem na poziomie. Znakomity duet Newman – Redford, robiący tylko bałagan, gdziekolwiek są. [Kamil Małek]
31. Swobodny jeździec / Easy Rider
(USA – Dennis Hopper) 1969
Dwaj mężczyźni przemierzają Amerykę na swych Harleyach. W tle „Born to be Wild” zespołu Steppenwolf. Spotykają George’a Hansona granego przez Jacka Nicholsona. Razem szukają odpowiedzi na pytania: co to za kraj i gdzie jest ich miejsce? I czy istnieje ta osławiona wolność, o którą walczyli ich dziadkowie? Czy marzenia mają szansę urzeczywistnienia się w tym kraju, tej słynnej, wielkiej, wspaniałej Ameryce? WOLNOŚĆ, Panie i Panowie. „Easy Rider” był, jest i będzie uwielbiany. Za nieziemski klimat amerykańskiej prerii, za setki autentycznych jointów wypalonych przez Petera Fondę, Dennisa Hoppera i Jacka Nicholsona. Ten film wciąż zachwyca i przeraża tragicznym zwieńczeniem ich losów, co można traktować jako początek końca hippisowskiej epoki, która pragnęła jedynie wolności, bez idiotycznych zakazów, nakazów, siły, brutalności. Jeśli to idealizm, to niechaj takim nawet zostanie, ważne, że gorycz rzeczywistości nie przesłania smakowitej wolności. Reżyser filmu, Dennis Hopper, dostał podobno narkotycznej paranoi na planie, co sekretnie nagrała ekipa pracująca nad filmem. Było to później dowodem przeciwko Hopperowi, którego tyrady na planie spowodowały masowe ucieczki ludzi pracujących nad „Easy Riderem”.[Rafał Oświeciński, ranking filmów o narkotykach]
Oda do wolności – podróż dwóch hipisowskich motocyklistów przez targaną niepokojami społecznymi Amerykę. Bardzo jasne i wyraźne przesłanie niesione wraz z wiatrem i melodią „Born to be wild” Steppenwolfa i kreacja drugoplanowa, po której Jack Nicholson stał się gwiazdą. [Kuba Kowalik]