„To wszystko jest iluzją.” Czarujący kadrem. Scenografia fundamentem wszystkiego. Ten film może odrzucić niejednego widza. Mnie zassał. Resnais zaufał kamerze.[Krzysztof Korek]
Po pierwsze, jest to przykład obrazu, który stanowi pomost między tym, co nazywało się fantastyką spekulatywną, a tym, co rozumiemy pod pojęciem fantastyki budowanej w oparciu o dorobek naukowy i technologiczny – czyli science fiction. Po drugie, Wehikuł czasu co do zasady zgadza się z tym, co miał do przekazania Wells – ukazując przyszłość, zwracał jednocześnie uwagę na teraźniejsze problemy ludzkości, ślepo dążącej do samounicestwienia.[Jakub Piwoński, recenzja]
Film, który się nie starzeje. Duży sentyment, efekty specjalne i scenografia na wielki plus i oczywiście znakomity Rod Taylor. [Piotr Plewa]
Szalenie inteligentny scenariusz, spotęgowany przez niezwykłość strony wizualnej, sprawił, że Faraon po dziś dzień pozostaje jedną z najlepszych polskich superprodukcji. Dzięki oryginalnemu sposobowi prowadzenia kamery, częstokroć symulującemu uczestnictwo widza w wydarzeniach mających miejsce na ekranie (chociażby scena bitwy pokazana oczami bohatera) oraz niezwykle oszczędnej palecie barw, uwypuklonej przez charakteryzację aktorów, filmowcom udało się sprawić, że Faraona odbiera się niczym antyczną tragedię.[Filip Jalowski, artykuł]
Film Kawalerowicza to jedna z kilku pereł polskiej kinematografii, o których można rzec „arcydzieło na skalę światową”. Pouczająca opowieść o władzy, religii i ich wzajemnych konotacjach.[Łukasz Koperski]
Znakomita rola Trevora Howarda. Ponadto warto pamiętać, że ten bunt faktycznie miał miejsce, dlatego nie jest to tylko zwykła opowieść. Solidne kino. [Piotr Plewa]
Western jedyny w swoim rodzaju. Corbucci, w przeciwieństwie do Leone, jest bardziej pesymistyczny i bardziej odważny w przedstawieniu swojej wizji Dzikiego Zachodu – najlepiej świadczy o tym finał tego filmu. Mroźna, sugestywna atmosfera sugeruje, że ta historia nie może skończyć się dobrze. Czarny charakter jest wredny i bezlitosny, a tytułowy niemy bohater jest zbyt szlachetny i w dodatku zapatrzony w kobietę, by móc pokonać silniejszych i nieprzewidywalnych bandytów. Bandytami są w tym filmie łowcy nagród, którzy okazują się bardziej bezwzględni od ściganych listem gończym przestępców. W roli Silenzio francuski aktor Jean-Louis Trintignant, jego oponenta zagrał niemiecki aktor charakterystyczny Klaus Kinski. Kompozytorem był zaś niezawodny Ennio Morricone, skomponowany przez niego temat przewodni jest zaiste cudowny. [Mariusz Czernic]
Nietypowy western rozgrywający się w zimowej scenerii. Niezwykle esencjonalne kino. Corbucci w tym filmie przeskoczył dokonania wielkiego Leone. Wystarczy obejrzeć chociażby „Nienawistną ósemkę”, żeby zobaczyć, jak istotny i inspirujący okazał się dla kina. [Mariusz Jasiński]
Jeden z najlepszych filmów traktującym o bilardzie. Jak zwykle świetny Paul Newman oraz wciągająca fabuła trzyma widza swoim klimatem do samego końca.[Maciej Kaliszewski]
Jeden z najbardziej optymistycznych, radosnych i motywujących filmów w historii kina. Hymn pochwalny życia jako jednorazowego daru. O tym, jak żyć pomimo porażek większych i mniejszych; jak się cieszyć życiem nie posiadając praktycznie niczego; jak się nie poddawać mimo kłód rzucanych pod nogi. Liczy się tu i teraz, bez oglądania się na to, co było i na to, co będzie. Nie jest to oznaką jakiejś nieodpowiedzialności, a raczej świadomości tego, że nie warto życia tracić na umartwianie się, zatracanie w porażkach i szukanie winnych wszelkich nieszczęść. Powiedzieć, że Anthony Quinn jest niesamowity w roli Aleksisa Zorby, to nic nie powiedzieć. Ikona kina. I tyle. [Rafał Oświeciński]
Obowiązkowa pozycja do obejrzenia dla każdego kinomana, chociaż każdy po seansie poczuje się zmęczony i wypruty. To pełne goryczy studium obsesji i rozczarowania bez optymistycznych akcentów, surowy portret całkowitej porażki i zatracenia tożsamości na własne życzenie. Przerażający i niezwykle aktualny. [Karolina Chymkowska]
Uwielbiam ten film przede wszystkim za niesamowity klimat. To leniwe, przyjemne życie bogatych ludzi, gdzie cały czas czuje się po prostu rosnące napięcie. Alain Delon nigdy nie był lepszy. Do tego Ronet, Laforet i czego chcieć więcej? [Dr Strangelove]
Moralne skurwienie jeszcze nigdy nie było tak męczące, a wyścig szczurów czy pogoń za lepszym życiem tak obśmiana i wyszydzona. Nie liczy się wygrana, przegrana, to, że ktoś umrze na parkiecie, ludzie przyjdą żeby oderwać się od swoich problemów, myśląc sobie, że ktoś przecież ma gorzej od nich. Liczy się tylko, aby przychodzili jak najczęściej. Show się kręci, a przecież i tak sprawa tego, kto wygra, wydaje się mało istotna. Kiedy koń ma dość, strzela się do niego, żeby skrócić mu męki. Człowiek, choćby na kolanach, będzie się czołgał, by osiągnąć cel. Nawet tak niski, jak 1500 dolarów( oczywiście jeszcze odliczamy koszty!) Yowza! Yowza! Yowza! [Maks Pełczyński]
Walka o przetrwanie biednych jako rozrywka dla reszty społeczeństwa. Portret biedy, upokorzenia i powolnie gasnącej chęci przetrwania. [Krzysztof Pietrzyk]
Wizualnie urzekający zbiór opowieści z pogranicza baśni i horroru. Nawet jeśli fabuła poszczególnych nowel nie zrobi na kimś wrażenia, to trudno przejść obojętnie obok strony formalnej. [Łukasz Koperski]
Takie PRL-owskie miasteczko Twin Peaks i senna metafora Polski Ludowej. Cudowny, surrealistyczny klimat i galeria fascynujących postaci. Dziwaczny film i chciałbym powiedzieć, że go w pełni rozumiem, ale z powodu mojego młodego wieku i niemożliwości osadzenia fabuły w kontekście ówczesnej rzeczywistości, „Salto” pozostaje dla mnie trochę fascynującą enigmą. Ale to wcale nie szkodzi.[Paweł Klimczak]
Widmo przeszłości przedstawione jako zbiorowa obsesja odgrywana pod batutą mistrza Cybulskiego. Czysta poezja! [Adam Marcisz]
Kwintesencja filmowości. Fikcja, w której czuć życie. Jazzowy bałagan i harmonia w jednym. Kreacja Łomnickiego jedną z najlepszych, a Pelagia przecudowna. Mój ulubiony film Wajdy.[Krzysztof Korek]
Jest to jeden z najprostszych (oczywiście – pozornie), a jednocześnie najlepszych filmów Andrzeja Wajdy. Mógłbym go krótko określić jako „apoteozę młodości”, ale byłby to zwrot zbyt banalny i nie do końca pasujący do jego przesłania. Dlaczego? Bo w gruncie rzeczy pokazuje nam, że pokolenie konsumpcyjne nie ma drogowskazu i jest zagubione. Na początku widzimy nakręconą w długim ujęciu scenę, w której Bazyli wałęsa się po domu, pielęgnuje swoją urodę, przegląda kolorowe czasopisma, słucha miłosnych zwierzeń mężczyzny i kobiety na taśmie magnetofonowej, pali papierosa, rozwiązuje krzyżówkę i ignoruje nerwowe pukanie zza drzwi. Istne upajanie się młodością! I jeszcze ta kojąca muzyka jazzowa Krzysztofa Komedy-Trzcińskiego! Aż chciałoby się zamienić miejscami z Bazylim! [Jan Cieślak]
Dzięki świetnej realizacji film wciąż dostarcza inteligentnej rozrywki. Realizatorzy nie potrzebowali scen przemocy, brawurowych pościgów i licznych trupów, by utrzymać widza przed ekranem przez prawie dwie godziny. Wystarczyła dobra historia, mądry przekaz i świetni aktorzy.[Mariusz Czernic, recenzja]
Japońskie kino lat 60. to nie tylko samurajskie sagi Kurosawy i Kobayashiego, ale również metaforyczne przypowieści dziejące się współcześnie. I „Kobieta z Wydm” jest jedną z najpiękniejszych. To opowieść o syzyfowej pracy pewnego mężczyzny próbującego wyrwać się z dołu wypełnionego piaskiem, wciąż piaskiem zasypywanego, wdzierającego się w każdy fragment ciała, zgrzytającego w zębach. Klimat wręcz kafkowski, bo niewola, według bohatera, jest niesprawiedliwa, a jednak ogranicza go z każdej strony. Ile można z nią walczyć, kiedy trzeba się poddać, czy warto oszaleć jak towarzyszka jego niewoli? Wybitne, hipnotyzujące, nieśpieszne kino. [Rafał Oświeciński]
Film niezwykły z kilku powodów. Po pierwsze to debiut reżyserski Witolda Leszczyńskiego, a właściwie to praca dyplomowa studenta łódzkiej Filmówki. Niesamowite! Po drugie, to ekranizacja norweskiej powieści „Ptaki” Tarjei Vesaasa – i zaprawdę powiadam wam, czuć pewnego rodzaju skandynawski naturalizm, chłód i magię związaną z bliskością przyrody. Rzeczywistość jest zawieszona w bezczasie, trudno powiedzieć o niej coś konkretnego. Cudownie się w ten klimat wpisuje młody Franciszek Pieczka, który niby jest półgłówkiem, a tak naprawdę reprezentuje naturę w swojej czystej postaci, poddającą się pewnej harmonii życia i śmierci. Dużo w „Żywocie Mateusza” poezji, jest wspaniała muzyka. I ten Pieczka! Polsko-skandynawskie wspaniałości! [Rafał Oświeciński]
Konflikty, konflikty, konflikty… Wszyscy generujemy konflikty, bo sami jesteśmy pełni wewnętrznych konfliktów. Monica Vitti mnie oczarowała. A jaka końcówka! Szacunek dla Antonioniego. Fundament dla „Pod osłoną nieba” Bertolucciego. Antonioni człowiekiem obrazu. Już wiem, kim inspirowali się Tarantino i Dolan.[Krzysztof Korek]
Miłość jako spętanie, małżeństwo jako klatka i kobieta, która w bólu, uległości i upokorzeniu szuka źródeł swojej siły. Film Luisa Buñuela ma kilka intrygujących płaszczyzn interpretacyjnych i pomimo kontrowersyjnej fabuły powinien być obowiązkową pozycją na liście seansów dla każdej dojrzałej kobiety. Séverine w bezbłędnej interpretacji jednocześnie kruchej, majestatycznej, chłodnej i namiętnej (jak jej się to udało?!) Catherine Deneuve mimo uczucia, jakim darzy męża, czuje się seksualnie niespełniona. Fantazjuje o niebezpiecznych praktykach erotycznych, pociąga ją idea dominacji i sadomasochizmu. Ostatecznie rozpoczyna karierę luksusowej prostytutki. Uwypuklony aspekt fizyczny to w filmie pretekst do eksplorowania kobiecej niezależności, prawa do wyrażania i spełniania swoich pragnień, do partnerstwa w relacji. Decydując się na dosłowne „spętanie”, Séverine stopniowo wyzwala się ze „spętania” duchowego i psychologicznego. Kanalizuje swój wewnętrzny ból, nadając mu fizyczną formę. Niepewność przeobraża w rozkosz, a zależność we władzę. Ostatecznie osiąga wolność, a jej małżeństwo nabiera równowagi i kompletności. Wieloznaczne zakończenie natomiast stawia pytanie, czy przypadkiem areną walki nie była przez cały czas podświadomość Séverine? [Karolina Chymkowska]
Jeden z najlepszych musicalów wszech czasów. Cudownie naiwny i zabierający 3 godziny, które mijają w okamgnieniu. Piosenki długo po seansie grają w mojej głowie, a przed oczami mam Julie Andrews kręcącą się na górskiej polanie w swojej życiowej roli.[Kamil Małek]
Jeden z tych filmów, które dla mnie zawsze będą oznaczać „magię kina”. Film może nie idealny, ale za to zawsze wciąga i wywołuje emocje. I pomimo wielu powtórek nigdy mi się nie znudził.[Krzysztof Pietrzyk]
Ten genialny film udowadnia, jak wszechstronnym aktorem był Clint Eastwood. Nawet bez kapelusza!!! Plus Richard Burton w roli podwójnego, a może nawet potrójnego agenta.
Miód na me serce. [Dr Strangelove]
Najlepsza ekranizacja książek MacLeana. W sumie chyba jedyna z tamtej dekady, która mi się podobała. [Marcin Smyk]
Lumet znów ogranicza prawię całą akcję filmu do jednego, dwóch miejsc i wciąga nas na całe dwie godziny. A po seansie pozostaje tylko cisza, bo żadne słowo nie przychodzi do głowy. Film o zimnej wojnie i zagrożeniu atakiem nuklearnym. Lumet w przeciwieństwie do Kubricka podchodzi do tematu na serio i przy pomocy genialnego Henry’ego Fondy tworzy wspaniały film. [Kamil Małek]
Upał, musztra,dyscyplina. W takich warunkach przyjdzie egzystować bohaterom filmu Sidneya Lumeta. Tytułowe wzgórze to czytelna metafora odczłowieczenia, upadku, czy nawet śmierci. W tej zapomnianej przez Boga dziurze, gdzie obowiązują archaiczne zasady, reżyser sprawnie przechodzi od momentu katorżniczej pracy do śmierci jednego z więźniów, w konsekwencji do buntu. Teraz nadszedł czas, żeby walczyć o swoje prawa, coś osiągnąć. Jednak zbyt duży rygor i kumulacja gniewu i wściekłości dają o sobie znać w ostatniej scenie. „Wszystko spieprzyliście!” – krzyczy Connery. Oni może tak, ale Lumet w żadnym wypadku. [Maks Pełczyński]
Jeden z najlepszych filmów „obozowych”. Czujemy skwar, wilgoć i duchotę więziennej celi, a samo patrzenie na tytułowe wzgórze przyprawia o mdłości. Piękna opowieść o nieugiętym charakterze. [Marek Wróblewski]
Trochę nużące, ale ten kontemplacyjny nastrój miejscami zahacza o coś naprawdę „magicznego”. Jakby reżyser pokazał świat oczami tego pobożnego artysty, a każdy kadr skrywał potencjał, by przeobrazić się w ikonę, w coś świętego. To kino ciężkie, pełne symboli i monotonne niczym modlitwa, ale daje poczucie obcowania z czymś Wielkim.[Paweł Klimczak]
„Pozdrowienia z Rosji” to (obok pierwszej części) najbardziej szpiegowska historia z Bondem. Mamy do czynienia z niezwykle przemyślaną grą w kotka, myszkę i sępa, w której sam Bond jest tak naprawdę tylko pionkiem. Mimo że Sean Connery jest czarującym i nieco zbyt szowinistycznym supersamcem, to film udowadnia, że jest jedynie częścią ogromnej machiny, która narodziła się wraz z początkiem zimnej wojny. Specyficzna i surowa historia z Bondem. Szkoda, że seria od czasu „Goldfingera” zwracała się coraz bardziej w stronę skonwencjonalizowanego widowiska i wybuchowej rozrywki, a do mroczniejszych klimatów powróciła dopiero w „Licencji na zabijanie” (a także w pewnym stopniu w nieco niedocenionej „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości”). Jeśli zachwycił was Daniel Craig tłukący się brutalnie w pokoju hotelowym lub na schodach kasyna, to warto przypomnieć sobie tę część i walkę 007 w pociągu – Connery udowadnia po raz kolejny, że jest najlepszym Bondem. Klepnie w tyłek, da w twarz, zaciągnie do łóżka i wpakuje kulkę między oczy – w tej samej chwili. Takich bohaterów już nie skręcają.[Radosław Pisula, ranking]
Najlepszy „szpiegowski” Bond. Solidna zimnowojenna historia, niestety od czasu Operacji Piorun było już coraz gorzej. [Piotr Plewa]
Pełna dobrej woli nowicjuszka Viridiana przed złożeniem ślubów wieczystych wychodzi do ludzi. Jednak ich moralność i sposób, w jaki żyją, okazuje się daleki od jej oczekiwań. Luis Bunuel jak mało kto potrafił przykuć widzów do ekranu swoimi filmami – niezależnie od tego, czy były to surrealistyczne opowieści, gorzkie dramaty z odrobiną kpiny czy mieszanka jednego z drugim. Biorąc na warsztat relacje społeczne, zestawił moralność katolicką ze światopoglądem włóczęgów i żebraków. Młoda Viridiana dostaje kilka lekcji prawdziwego życia, w którym nie zawsze jest miejsce na chrześcijańskie miłosierdzie i altruizm. Wnikliwe, piekielnie inteligentne kino, które nie zestarzało się ani o jotę. [Jan Dąbrowski]