O ile nie jesteś piłkarzem ze Wschodu bądź z Afryki, raczej nie traktujesz Polski jako trampoliny do wielkiej kariery na Zachodzie, jednak tak właśnie stało się w przypadku Philipa Seymoura Hoffmana. Nieżyjący już niestety aktor o bardzo charakterystycznej aparycji debiutował w Szulerze Adka Drabińskiego. Kręcony w Pszczynie dramat kostiumowy powstał w roku 1991, choć musiało minąć trochę czasu, nim ujrzał on światło dzienne – do tego czasu Hoffman zdążył już zagrać w kilku innych produkcjach (na czele z Zapachem kobiety), jednak debiut to debiut. Jego występ w Szulerze, choć epizodyczny, był zarazem możliwością do sprawdzenia się w pierwszej scenie łóżkowej, podczas której partnerował Ewie Gawryluk.
Zbliżający się do siedemdziesiątki aktor ma na koncie niemal sto ról, często w filmach głośnych jak Snowden, Grand Budapest Hotel czy Dziewczyna z perłą, jednak podobnie jak Hoffman, debiutował on w polskim filmie. No, właściwie polsko-brytyjskim, który kręcono w Bułgarii, Wielkiej Brytanii, na Morzu Czarnym, a nawet w Bangkoku, ale reżyserował go sam Andrzej Wajda. Mowa oczywiście o Smudze cienia opartej na opowiadaniu Josepha Conrada o tym samym tytule. Rola kucharza Ransome’a w dramacie o epidemii, która wybucha na statku dowodzonym przez Marka Kondrata, była pierwszym występem filmowym Wilkinsona.
Antonio Cifariello jest może postacią nieco mniej znaną, ale zdecydowanie wartą uwagi. Jego kariera rozwijała się wzorowo, a w wieku 34 lat miał już na koncie niemal czterdzieści ról i występy u boku takich sław, jak Sophia Loren czy Aldo Giuffrè. W 1964 roku zagrał tytułową rolę w dobrze przyjętej komedii wojennej Giuseppe w Warszawie Stanisława Lenartowicza, po której postanowił zakończyć karierę aktorską i skupić się na filmach dokumentalnych. Zmarł cztery lata później na skutek pożaru, jaki wybuchł na pokładzie samolotu, którym leciał do Zambii.
Aktor dwukrotnie nominowany w ostatniej dekadzie do Oscara (pierwszoplanowe role męskie we Wschodnich obietnicach z 2007 i zeszłorocznym Captain Fantastic) na zawsze już zapisze się w historii kina jako Aragorn z Władcy Pierścieni Petera Jacksona. Jeśli jednak prześledzić jego karierę, trudno nie uznać Amerykanina duńskiego pochodzenia za prawdziwego filmowego obieżyświata. Wielkie szczęście, że kariera ta nie zakończyła się w roku 1994 na skutek śmierci na planie Ewangelii według Harry’ego.
Surrealistyczny, a przy tym satyryczny obraz współczesnej cywilizacji w reżyserii Lecha Majewskiego, współprodukowany przez Propaganda Films (firma Davida Finchera), nakręcono na wydmach nieopodal Łeby. Viggo Mortensen, o którego przygotowaniach do roli Aragorna krążą przecież legendy, już w połowie lat 90. nie oczekiwał splendoru. Zamiast willi w Łebie, którą wynajęto dla niego, aktor postanowił zamieszkać w namiocie rozbitym niedaleko planu. Pech chciał, że pewnego ranka omal nie został pochłonięty przez występujące tam ruchome piaski. Jeśli wierzyć producentowi Ewangelii według Harry’ego, Henrykowi Romanowskiemu, Mortensen tkwił w piasku aż po szyję i cudem udało się go wyciągnąć.
korekta: Kornelia Farynowska