Przed MROCZNĄ PHOENIX. Oceniamy filmy o X-MEN
X-Men Geneza: Wolverine
X-Men Origins: Wolverine (2009)
Filip Pęziński: Ostatni bastion był filmem wielu wad, ale to solowemu filmowi o Loganie należy przypisać tytuł pierwszego gniota świata filmowych mutantów Marvela. Ulubiony bohater głównej serii i historia jego przemiany w maszynę do zabijania to zdecydowanie coś, na co fani czekali. Niestety niepotrzebnie. Powstało pokraczne, niedojrzałe, kiepsko zrealizowane, a przy tym absurdalnie efekciarskie widowisko, które co najgorsze nie jest nawet spójne z tym, co do tej pory o przeszłości postaci Hugh Jackmana wiedzieliśmy. Po latach darzę X-Men Genezę: Wolverine niezrozumiałym nawet dla mnie samego sentymentem, ale na pewno nie jest to pozycja warta uwagi czy polecenia. Broni się jedynie naprawdę dobrą obsadą – ze świetnym Lievem Schreiberem na czele.
③
Łukasz Budnik: Chciałbym się nie zgodzić i wystawić ocenę oscylującą po drugiej stronie skali, ale chyba się nie da… Bardzo, ale to bardzo męczący seans i koncertowe zmarnowanie pierwszego solowego filmu o tak znakomitej postaci jak Logan (zresztą nie tylko jemu się tu oberwało, bo i filmowy debiut Deadpoola woła o pomstę do nieba – z tym na szczęście rozliczył się kilka lat później Ryan Reynolds). Ponadto groteskowo wręcz fatalne CGI – nie mam pojęcia, co wydarzyło się w scenie, w której Wolverine ogląda w toalecie swoje szpony, ale chyba zaplątał się tam kawałek workprintu, który wyciekł jeszcze przed premierą filmu.
③
X-Men: Pierwsza klasa
X-Men: First Class (2011)
Łukasz Budnik: Zupełnie nie byłem przekonany do pomysłu powstania Pierwszej klasy – wydawało mi się, że bez znanej i lubianej obsady twórcom nie uda się wyrzeźbić niczego, na czym będzie można zawiesić oko. Z radością stwierdziłem, że się myliłem. Pierwsza klasa to bardzo sprawny blockbuster, wzorowo poprowadzony i ze świetnym tempem, natomiast aktorska ekipa, o którą się obawiałem wypada tu rewelacyjnie. James McAvoy i Michael Fassbender to znakomity casting i ogromna szkoda, że z czasem i w kolejnych filmach ich postaci zostały tak rozwodnione. Do Pierwszej klasy wracam w każdym razie bardzo chętnie, a scena w Argentynie to jeden z moich ulubionych fragmentów kina superbohaterskiego.
⑧
Filip Pęziński: Zdecydowanie. Mimo że film robiony był w wielkim pośpiechu, bez oryginalnej obsady, a do tego z różnymi intencjami (reżyser Matthew Vaughn chciał, aby był to reboot, a producenci – prequel oryginalnej serii, co niestety miejscami w postaci kilku nieścisłości widać), udało się stworzyć pozycję, która do dziś stanowi czołówkę marki i całego nurtu kina superbohaterskiego. Vaughn dużo bardziej niż poprzedni twórcy postawił na prawdziwe emocje i relacje między bohaterami. Duet McAvoy i Fassbender jest fenomenalny (czy rozwodniony w kolejnych w filmach? W Przeszłości, która nadejdzie też robi ogromne wrażenie), a polanie całości klimatem starych filmów o Jamesie Bondzie (w końcu i tu mówimy o latach 60., więc był to wybór adekwatny) to po prostu strzał w dziesiątkę. Znakomita rozrywka. Finał na plaży to absolutny emocjonalny pocisk.
⑨
Wolverine
The Wolverine (2013)
Filip Pęziński: Drugie podejście do solowych przygód ulubionego mutanta Ameryki okazało się zdecydowanie bardziej udane. Twórcy niespodziewanie – chociaż słusznie – postanowili nie kontynuować historii rozpoczętej w X-Men Genezie, ale przybliżyć nam losy Logana po wydarzeniach znanych z głównej serii. Reżyser James Mangold doskonale czuł nie tylko tę postać, ale i generalnie klimat marvelowskich mutantów. Stworzył film udanie lawirujący licznymi konwencjami, niebojący się swej komiksowości, ale też oddający sprawiedliwość gorzkiej i brutalnej stronie postaci. Wolverine mocno też kojarzy się z klasykami akcji rodem z kina VHS. W końcu udało się stworzyć naprawdę bardzo dobry film o postaci granej przez Hugh Jackmana. Mimo kilku scenariuszowych mielizn.
⑧
Łukasz Budnik: Tak, Loganowi zdecydowanie dobrze zrobiło trafienie pod skrzydła Mangolda. Wolverine rzeczywiście ma specyficzny klimat, który kojarzyć się może z kinem minionej epoki, ale to tylko wzmacnia jego wartość. Osadzenie akcji w Japonii było bardzo dobrym posunięciem, Jackman kipi charyzmą i tylko szkoda mało satysfakcjonującego trzeciego aktu, w którym niepotrzebnie postawiono na dość klasyczną i niezbyt interesującą walkę z byle jakim antagonistą. Nadrabia za to innymi sekwencjami akcji, a przywoływanie wydarzeń z oryginalnej trylogii cieszy miłośników serii.
⑦
X-Men: Przeszłość, która nadejdzie
X-Men: Days of Future Past (2014)
Łukasz Budnik: Trailery niesamowicie rozbudzały tu wyobraźnię, a idea zestawienia ze sobą aktorów młodszego i starszego pokolenia sprawiała, że mimowolnie nie mogłem się doczekać tego filmu. Nie było rozczarowania. Powrót Singera do serii zaowocował dynamicznym, ciekawym podejściem do konceptu podróży w czasie, ze świetnymi fragmentami w postapokaliptycznej przyszłości i równie dobrymi osadzonymi w latach 70. Mówiąc kolokwialnie, Przeszłość, która nadejdzie dostarcza mnóstwo frajdy, a scena z Quicksilverem to jeden z najjaśniejszych punktów całej serii. Przy okazji – to byłoby idealne zakończenie serii.
⑧
Filip Pęziński: Sentymentalne, pełne nawiązań podsumowanie wątków i losów bohaterów z motywem podróży w czasie na pięć lat przed premierą Avengers: Końca gry! Oczywiście, że Przeszłość, która nadejdzie byłoby idealnym zakończeniem serii. Poza tym jest to niezwykle ciekawy już na etapie konceptu film science fiction z mnóstwem pomysłowych rozwiązań i znakomitych scen akcji. Strona wizualna robi ogromne wrażenie, ale Singerowi udało się też nie zgubić tego, co stanowiło o sukcesie poprzedniej części głównej serii – emocji i relacji między bohaterami (znów znakomici Fassbender i McAvoy). Koniec końców najważniejsza w filmie Singera nie jest efektowna, mająca miejsce na dwóch płaszczyznach czasowych potyczka ze strażnikami, ale bitwa o duszę Raven.
⑨