PROROCZE WIZJE? FILMY, których akcja dzieje się w 2019 ROKU
Filmowcy tworzący kilka dekad temu wyobrażali sobie przyszłość jako czasy skrajnie odmienne od tych, w których przyszło im żyć. Jak się niejednokrotnie okazywało, ich wyobrażenia różniły się najczęściej także od rzeczywistości, która mocno weryfikowała reżyserskie wizje. Świeżo rozpoczęty rok 2019 także bywał portretowany w filmach science fiction – i to nie byle jakich. Oto kilka przykładów tego, w jaki sposób przedstawiano rok pański dwa tysiące dziewiętnasty w kinie.
Łowca androidów (1982), reż. Ridley Scott
Najsłynniejszy spośród umieszczonych na tej liście tytułów – 37 lat temu Ridley Scott stworzył wizję, która maksymalnie odbiegała od ówczesnej ziemskiej rzeczywistości. Los Angeles, które sportretował, było miastem maksymalnie zurbanizowanym, zabudowanym gęsto i wysoko, pozbawionym klasycznych ulic i autostrad. W Łowcy androidów nie widać nawet, skąd wyrastają wszystkie te drapacze chmur, wokół których krążą latające samochody. Nade wszystko jednak Anno Domini 2019 według Scotta to czas, w którym organiczne androidy upodabniają się do człowieka tak dalece, że jedynie specjalny test pozwala ocenić ich prawdziwą naturę. I choć Łowca androidów to prawdziwe arcydzieło kina SF z niesamowitym klimatem, chyba wszyscy możemy być zadowoleni, że wizja Philipa K. Dicka, na której oparto film, okazała się tak daleka od rzeczywistości.
Akira (1988), reż. Katsuhiro Ōtomo
Filmowa wersja słynnej mangi to dzieło kultowe, cieszące się niesłabnącą popularnością wśród zwolenników anime, science fiction i cyberpunku. Zarówno mangę, jak i późniejszą jej ekranizację stworzył Katsuhiro Ōtomo, kreując wizję świata po III wojnie światowej, w której japońska stolica, Tokio, została zmieciona z powierzchni Ziemi w wyniku potężnej eksplozji. Na gruzach miasta powstało NeoTokio, metropolia, którą rządzą gangi motocyklistów i polityczni wywrotowcy, religijni fanatycy wróżą zaś rychłe nadejście mesjasza, tytułowego Akiry. Animacja Ōtomo nie przytłacza futurystyczną wizją – owszem, sporo tu technologicznych wymysłów (jak choćby motocykle członków gangu), a i sama wizja pogrążonego w chaosie miasta na szczęście wciąż jest mrzonką, ale są tu także zupełnie analogowe telefony stacjonarne, segregatory z danymi policyjnymi i dobrze nam znane uliczne korki. Nasz rok 2019 i ten z Akiry mają więc ze sobą co najmniej kilka punktów wspólnych.
Daybreakers. Świt (2009), reż. Michael i Peter Spierigowie
Zgodnie z wizją braci Spierig – znanych m.in. z Piły: Dziedzictwa czy niedawnego Winchester – rok 2019 to czas, w którym Ziemią władają wampiry. Przyczyną tego stanu jest zagadkowa plaga, która dotknęła większość ludzkości – ci, którzy nie padli ofiarą pandemii, są teraz żywymi bankami krwi dla wampirzej rasy panów. Problem w tym, że zasoby powoli się kończą, a zadanie wytworzenia syntetycznej krwi wygląda na zbyt trudne dla krwiopijczych naukowców… Cóż, nie jest to specjalnie interesująca perspektywa – mało kto chciałby znaleźć się w tych realiach po którejkolwiek ze stron. Średnio udany thriller science fiction roztaczał wyjątkowo ponurą wizję roku 2019, a biorąc pod uwagę, że film powstał zaledwie dekadę wcześniej, należy uznać to konkretne futurystyczne wyobrażenie za ekstremalnie pesymistyczne.
Uciekinier (1987), reż. Paul Michael Glaser
Jeden z filmów najlepszego okresu kariery Arnolda Schwarzeneggera rozpoczyna się co prawda w roku 2017, ale zasadnicza część akcji rozgrywa się dwa lata później, a więc w roku, który przywitaliśmy zaledwie kilka dni temu. W Uciekinierze mamy do czynienia z koncepcją przypominającą do złudzenia tę z Igrzysk śmierci – w pogrążonym w kryzysie państwie obywatele (w tym konkretnym przypadku: skazańcy) zmuszani są do wzięcia udziału w tytułowym programie telewizyjnym, w którym uczestnicy muszą walczyć o przetrwanie w nadziei na triumf w grze i uzyskanie uniewinnienia. Uciekinier celnie uchwycił istotę zjawiska współczesnego voyeryzmu, które każe nam przyglądać się wszystkiemu – nawet przemocy i śmierci – z nadmierną ekscytacją. Niby wciąż jeszcze jesteśmy od tej wizji dalecy, ale audycja podobna do tej z filmu pewnie miałaby we współczesnej telewizji niesamowite powodzenie…
Wyspa (2005), reż. Michael Bay
W tej widowiskowej, choć nie najlepiej opowiedzianej historii bohater żyjący w sterylnej kolonii na zanieczyszczonej do granic możliwości Ziemi zaczyna kwestionować swoją uporządkowaną egzystencję, gdy w jego głowie pojawiają się wspomnienia nienależące do niego. Pierwsza część filmu to bardziej science fiction, które później przeradza się w prawdziwe Bayowskie kino akcji. Wizja roku 2019, przedstawiona zaledwie 14 lat wcześniej, w dość banalny sposób porusza zagadnienia proeko i choć tak wymyślony scenariusz raczej w tym roku nam nie grozi, to być może warto byłoby potraktować film Baya jako przestrogę. Za chwilę możemy być bowiem zmuszeni do stworzenia tytułowej Wyspy – mitycznej krainy, ostatniego niezanieczyszczonego miejsca na Ziemi…