PRAWDZIWE MĘSTWO. Oryginał i remake

True Grit z roku 1969 to klasyczny western z udziałem wielkiej gwiazdy tego gatunku i tamtego okresu – Johna Wayne’a. I choć nie jest on tu (bo do butelki często zagląda) bohaterem bez skazy, z jakimi Wayne się widzom kojarzy, wciąż działa w słusznej sprawie, uganiając się za złymi ludźmi wśród pięknie sfotografowanych krajobrazów Dzikiego Zachodu. John Wayne za rolę zawadiackiego, często podpitego i charakteryzującego się nieco wisielczym poczuciem humoru, acz dobrodusznego szeryfa Roostera otrzymał zasłużonego Oscara. Odtwórczyni roli Mattie dostała z kolei Złoty Glob za najlepszy debiut. Sam film do dziś ogląda się bez znużenia, bo trójka sympatycznych bohaterów nie pozwala oderwać oczu od ekranu, a dialogi (często naszpikowane ciętym humorem) nie straciły nic ze swej mocy rażenia.
A jak ma się sprawa z remake’iem? Coenowie to ambitni, nadzwyczaj zdolni i błyskotliwi twórcy, więc na pierwszy rzut oka może dziwić fakt, że zachowali się wobec wcześniejszej ekranizacji niemal odtwórczo. Fabuła ich pierwszego westernu jest praktycznie kalką filmu z 1969 roku, podobnie zresztą jak 90% dialogów. Wynika to zapewne z tego, że bracia Coen scenariusz do swojego westernu napisali na podstawie powieści Charlesa Portisa, a nie scenariusza obrazu z 1969 roku. Może to być oczywiście postrzegane jako wada nowego True Grit, bo jeśli ktoś widział oryginał z Wayne’em, w nowej wersji nie zaskoczy go tak naprawdę nic. Ale bracia Coen stoją o 10 klas wyżej od reżyserów-rzemieślników, którzy robią remake’i znanych klasyków tylko dla kasy. To geniusze X-muzy i w True Grit udowadniają to po raz n-ty. Wprowadzając jedynie kosmetyczne zmiany, z tej samej powieści, z której Henry Hathaway w roku 1969 zrobił klasyczny western, oni zrobili antywestern, który śmiało można postawić w jednym rzędzie z Unforgiven Eastwooda.
Oryginał, choć nie szczędził widzom dość ostrych strzelanin czy odrąbywania nożem palców, pozostawał obrazem paradoksalnie bardzo pogodnym, chwilami wręcz sielankowym i lekkim w odbiorze. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent akcji działo się za dnia, a bohaterów nigdy nie opuszczał dobry humor i piękne scenerie dziewiczej natury.
Bracia Coen przedstawiają nam dokładnie tę samą opowieść, ale w wersji „hard”, zdecydowanie bardziej ponurej, żeby nie powiedzieć mrocznej. I świadczy o tym nie tylko wątek z tajemniczym wisielcem i odkupującym zwłoki nieznajomym, czy też fakt osadzenia dużej liczby scen w nocy i zrezygnowania z zabawnych tekstów znanych z oryginału. O posępnym klimacie decydują sceny, w których zgorzkniały szeryf Rooster w milczeniu strzela kopa dwóm Indianom, czy też dobija konia pod koniec filmu, jak również samo zakończenie pozbawione happy-endu, w którym Mattie traci rękę, a po kilkunastu latach nie jest jej dane spotkać się ze swoim wybawcą, bo ten tuż przed jej przyjazdem umiera. I dlatego warto, a wręcz trzeba obejrzeć nową wersję True Grit – żeby zobaczyć, jak z tego samego materiału (czyli powieści) można uszyć zupełnie inne ubranie. W pojedynku oryginał-remake ogłaszam remis, z nieznaczną przewagą nowej wersji, bliższej mi osobiście w sposobie opowiadania, gdzie akcję sączy się jak dobre wino. Obydwa filmy, choć opowiadają tę samą historię, robią to w zupełnie inny sposób, dlatego każdy kinoman powinien zapoznać się z obydwiema wersjami. Jeśli jeszcze nie widzieliście żadnego True Grit, tylko do Was należy wybór, od której wersji zacząć. Pamiętajcie jednak, że nie da się dwa razy wywrzeć pierwszego wrażenia, więc film, który obejrzycie jako drugi, wyda się Wam w pewien sposób wtórny, bo – jak już pisałem powyżej – pod względem przebiegu fabuły są niemal identyczne.
Coenowie, jeśli wierzyć ich słowom, mieli świadomość, że film z Johnem Wayne’em istnieje, ale, jak sami mówią, „nie widzieli go od czasu wczesnego dzieciństwa i jest on dla nich tylko bardzo mglistym wspomnieniem”. Może, paradoksalnie, właśnie dlatego ich True Grit estetyką, tempem narracji i wydźwiękiem, choć tak bardzo podobny do klasyka z Wayne’em, tak bardzo się od niego różni. (Wykorzystany fragment wypowiedzi Braci Coen pochodzi ze strony film.wp.pl z wywiadu przeprowadzonego przez Piotra Plucińskiego).
- Jeśli weźmiemy pod lupę fabułę Unforgiven Clinta Eastwooda, zauważymy, że jest niezwykle podobny do True Grit. W filmie Eastwooda zamiast córki wynajmującej szeryfa-alkoholika w celu pomszczenia śmierci ojca, mamy prostytutki wynajmujące byłego bandziora-alkoholika w celu pomszczenia prostytutki poharatanej nożem. W obydwu filmach na bandziora poluje nie tylko główny bohater, w obydwu też partner głównego bohatera ginie.
- Oryginalny True Grit zawiera zdecydowanie więcej humoru od filmu Coenów. Oto próbka – rozmowa szeryfa Roostera ze schwytanymi kowbojami:
– Kiedy widzieliście Neda Peppera?
– Nie znam Neda Peppera.
– Niski gość, nerwowy, ma poharataną dolną wargę.
– Ma coś z wargą?
– Ja go w nią postrzeliłem.
– W dolną wargę? A w co celowałeś?
– W górną. - W True Grit wystąpił młody Dennis Hopper oraz Robert Duvall.
- True Grit zdobył nominację do Oscara w kategorii „Najlepsza muzyka” oraz Oscara dla najlepszej roli męskiej dla Johna Wayne’a (również Złoty Glob).
- W 1975 roku powstała kontynuacja losów szeryfa Roostera Cogburna, pod tytułem… Rooster Cogburn. Nie wysilono się zbytnio, jeśli chodzi o fabułę, bo szeryf Rooster ponownie pomaga kobiecie w pomszczeniu śmierci ojca. Tym razem nie jest to jednak nastolatka, tylko… 68-letnia Katherine Hepburn.
- W 1978 powstał słabiutki telewizyjny film True Grit, stanowiący nieformalną kontynuację losów Roostera Cogburna i Mattie Ross. Szeryfa zagrał znany Dzikiej bandy Warren Oates, a w rolę Mattie wcieliła się Lisa Pelikan.
- Do roli Neda Peppera w nowej wersji brany pod uwagę był Michael Biehn.
- Do roli Mattie było tysiące kandydatek. Castingi trwały sześć miesięcy, a organizowano je w całym kraju.
- Trzeba przyznać, że osoby odpowiedzialne za casting do filmu Coenów trafiły w obsadową dziesiątkę, powierzając rolę LaBoeufa Mattowi Damonowi, który jest fizycznie bardzo podobny do pierwowzoru.
- John Wayne grając w True Grit miał 62 lata. Jeff Bridges – 61.
Zobacz zwiastun oryginału:
Zobacz zwiastun remake’a:
Tekst z archiwum film.org.pl (15.02.2011)