search
REKLAMA
Ranking

POWROTY PO LATACH. Najlepsze i najbardziej rozczarowujące produkcje

Filip Pęziński

6 października 2017

REKLAMA

Najlepsze

Miejsce 5. Mad Max: Na drodze gniewu

Szybcy i wściekli 9

Projekt życia George’a Millera. Powstający chyba na przekór wszystkim, stanowiący powrót do serii po trzydziestu latach przerwy i kontynuujący serię, od której reżyser zaczął swoją przygodę z kinem. W obsadzie zabrakło (niestety?) Mela Gibsona, jego rola została powierzona Tomowi Hardy’emu, a całość powstała przy maksymalnym wykorzystaniu tradycyjnych efektów.

Miałem z czwartym Mad Maxem problem, bo… nie lubię filmów z Gibsonem. Nowa odsłona wzięła mnie z zaskoczenia, ciosem w brzuch sprowadziła do parteru i do końca nie pozwoliła się z niego podnieść. To doskonałe kino akcji – dynamiczne, przejrzyste, efektowne i realizacyjnie perfekcyjne. Dodać do tego stężenie pomysłowości, nieskrępowanej wyobraźni i klimatu, którym Miller mógłby obdarzyć przynajmniej kilka produkcji, a dostajemy perfekcyjną rozrywkę. Stąd też problem. Czy tak dobre kino to udany powrót do serii składającej się z filmów kiepskich?

Cieszy dziesięć nominacji do Oscarów (sześć statuetek), w tym dla najlepszego filmu. Zazwyczaj Akademia omija takie produkcje.

Miejsce 4. Przed wschodem słońca / Przed północą

Kontynuacje zwykły kojarzyć się nam z filmami rozrywkowymi, blockbusterami i box-office’owymi hitami. Richard Linklater, autor Przed wschodem słońca, postanowił zaryzykować i powrócić do bohaterów swojego romantycznego dramatu aż dwukrotnie, w obu przypadkach w odstępie dziewięciu lat.

Powstała w tym sposób seria wyjątkowa. Historia przypadkowo poznającej się pary, którą autor zdaje się znać tak dobrze, że mamy wrażenie śledzenia losów prawdziwych, pełnych niedoskonałości, ale i budzących natychmiastową sympatię ludzi. W każdej części delikatnie przesuwa konwencję, tworząc filmy spójne, ale nie odtwórcze. Doskonałe kino oparte na dialogach i emocjach.

Ciekawe, czy Linklater zdecyduje się na wypuszczenie w 2022 roku czwartego rozdziału relacji Jessego i Celine. Póki co udało mu się stworzyć jedną z najważniejszych historii miłosnych naszych czasów.

Miejsce 3. Rocky Balboa / Creed

W drugiej połowie zeszłej dekady Sylvester Stallone postanowił przypomnieć wszystkim, że jest Rockym, Rambo i gwiazdorem kina akcji. W ten sposób powstały kolejne rozdziały losów tych dwóch kultowych bohaterów – Rocky Balboa, John Rambo oraz nowy projekt pt. Niezniszczalni. 

Moje serce skradł ten pierwszy. Rocky to w moim życiu postać absolutnie wyjątkowa, zdecydowanie jeden z najbardziej cenionych przez mnie bohaterów wymyślonych na potrzeby kina, a filmy o nim zawsze poprawiają humor i dają kopa pozytywnej energii. Dodać do tego, że gdzieś w moją wrażliwość bardziej wpisuje się – sam nie wiem dlaczego – walka starszego faceta, który chce po raz ostatni chce coś sobie udowodnić i zmierzyć się ze swoimi demonami, od znanej z oryginału konwencji od zera do bohatera (chociaż i tę uwielbiam), a dostałem jeden z moich ulubionych filmów. Po prostu.

Dziewięć lat później Stallone ponownie wrócił do postaci. Tym razem oddając opiekę nad serią zarówno pod względem scenariusza, jak i reżyserii Ryanowi Cooglerowi, a pierwszy plan nowemu bohaterowi – Adonisowi Johnsonowi, synowi słynnego Apollo Creeda. Postać Balboy pozostała przy tym najbardziej poruszającym i wzruszającym elementem filmu, a samemu Stallone’owi rola przyniosła Złoty Glob i nominację do Oscara.

Miejsce 2. Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Nie wiem, czy to kwestia wieku, czy czasów, które przynoszą istny zalew sequeli, rebootów, ciągnących się franczyz i powrotów do znanych postaci, ale z coraz mniejszym zaangażowaniem podchodzę do filmów, na które jeszcze jakiś czas temu czekałem, przebierając nogami i zapętlając materiały promocyjne. Są oczywiście wyjątki. Jednym z nich była siódma część najwspanialszej sagi w historii Ziemi. Dzięki The Walt Disney Company (i George’owi Lucasowi, który sprzedał korporacji swoje LucasFilm) mieliśmy powrócić do świata, który ostatnio na wielkim ekranie podziwialiśmy dekadę wcześniej i postaci, których nie widzieliśmy tam od lat ponad trzydziestu.

Oczekiwania były ogromne, ale nie mniejsza też obietnica. J.J. Abrams, który podjął się wyzwania stworzenia kolejnego rozdziału Gwiezdnych wojen, podkreślał swoją miłość do franczyzy, chęć przywrócenia jej klasycznej formy znanej z oryginalnej trylogii. Zwiastuny obiecywały wizualną perfekcję i klimat, który – jak wspominałem wcześniej – Lucas zatracił w swoich ostatnich filmach. Disney i Abrams grali także tajemnicą. Do końca nie wiedzieliśmy, kim są nowi bohaterowie i co stało się z galaktyką po wydarzeniach znanych z Powrotu Jedi.

Doskonale pamiętam ekscytację w dniu premiery filmu. Charakterystyczne napisy początkowe, wrzucenie widzów w środek akcji, pierwsze wejście Kylo Rena, powrót Harrisona Forda. Szybko przekonałem się, że obietnice zostały dotrzymane, a wygórowane do maksimum oczekiwania w pełni spełnione. Film Abramsa to wzorowe kino rozrywkowe, znakomita przygoda i list miłosny do klasycznych odsłon serii.

Zdaję sobie sprawę, że reżyser tym ostatnim zabiegiem zdobył wielu przeciwników, ale jestem pewien, że właśnie takiego powrotu do domu seria potrzebowała. Moc jest w Abramsie silna.

Miejsce 1. Twin Peaks

“Do zobaczenia za dwadzieścia pięć lat” – powiedziała Laura Palmer do agenta Coopera w ostatnim odcinku Miasteczka Twin Peaks. Chociaż oczywiście David Lynch miał w planach sezon trzeci, to nieporozumienia ze stacją sprawiły, że słowa Laury okazały się – nie licząc filmowego prequela – prorocze. Rzeczywiście na kolejny sezon musieliśmy ponad ćwierć stulecia.

Oczekiwania były ogromne, bo każdy, kto kiedykolwiek dał się ponieść magii serialu Lyncha i Frosta, wiedział, że to świat wyjątkowy, otoczony zasłużonym kultem. Momentalnie przekonaliśmy się, że twórcy nie poszli na łatwiznę i powrót do Twin Peaks nie był dla nich powrotem do nostalgicznych wspomnień i nawiązań, ale do czasów, kiedy kształtowali telewizję. Zrobili coś nowego, świeżego, wytrącającego z równowagi i magnetycznie przyciągającego do ekranu.

Tegoroczne Twin Peaks okazało się dla mnie prawdziwym nałogiem i najważniejszym wydarzeniem roku. Z utęsknieniem czekałem na każdy poniedziałek, a kolejne dni spędzałem na analizowaniu tego, co zobaczyłem. Moje myśli do dzisiaj często wędrują w stronę serialu.

Davidowi Lynchowi należą się oklaski, bo stworzył wyjątkowe, bezkompromisowe arcydzieło zamknięte w osiemnastu częściach serialu telewizyjnego. Po raz kolejny przewrócił do góry nogami nasze wyobrażenie o tym medium i stworzył zdecydowanie najlepszy, najbardziej wartościowy i najmniej odtwórczy powrót po latach.

Ta guma, którą lubiliśmy, powróciła w wielkim stylu!

korekta: Kornelia Farynowska

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor