POPIÓŁ I DIAMENT – alfabet filmowy. Ciekawostki, anegdoty i wszelakie fakty
R jak ROMAN – Mann i młody Polański, który brany był pod uwagę przy obsadzaniu roli Marka Szczuki – syna sekretarza PPR-u. Gdyby Polański dostał tę rolę, byłaby to jego największa kreacja tamtego czasu. Ostatecznie Marka Szczukę zagrał Jerzy Jogałła i zrobił to wyśmienicie – z pazurem, a przy tym melancholijnie i zachowawczo.
W powojennej Polsce było kilku dobrych scenografów, jednak absolutnych mistrzów było tylko dwóch – Anatol Radzinowicz i Roman Mann, który stworzył scenografię do takich filmów, jak Ostatni etap, Młodość Chopina, Przygoda na Mariensztacie, Celuloza i Pod gwiazdą frygijską, Człowiek na torze, Ewa chce spać, Krzyż Walecznych, Krzyżacy, Matka Joanna od Aniołów i trylogia wojenna Andrzeja Wajdy, czyli Pokolenie, Kanał, Popiół i diament.
Radzinowicz był niezwykle poukładany, zdyscyplinowany, odpowiedzialny. Ale był również Mann, którego kreska miała cudowną moc. Obaj byli wielkimi, ale jakże różnymi artystami. Jednemu reżyserowi odpowiadał twardy i mocny styl Radzinowicza oparty na fachowym rzemiośle, ale twardej i ciężkiej ręce. A innemu Mann – wspominała scenografka Lala Blaszyńska.
Styl bycia i pracy Manna charakteryzował Jerzy Groszang:
Manna cechowała nieskazitelność smaku, wyrafinowane poczucie koloru i pewna dezynwoltura artystyczna. Nie był tytanem pracy, pojawiał się jak motyl, kreował zasadniczy kształt i jak motyl znikał, resztę pozostawiając „personelowi”. Jego projekty często bywały autonomicznym dziełem sztuki.
Mamy zatem z jednej strony Radzinowicza – niestrudzonego fachowca-rzemieślnika, a z drugiej Romana Manna – artystę w rozumieniu modernistycznym, który za nic ma harmonię, logikę i uporządkowanie, a stawia na ekspresję i klimat. Z tej właśnie „artystycznej dezynwoltury” wynikają wszystkie nielogiczności przestrzenne, a także anachronizm scenografii „Monopolu”, który przypomina raczej hotel przełomu wieków, niż lat powojennych.
S jak SCENARIUSZOWE one-linery. Popiół i diament to kopalnia świetnych i kultowych tekstów, które zapadają w pamięć już po pierwszym seansie. Wystarczy przywołać znakomitą postać bankietowego błazna redaktora Pieniążka, w pijackim amoku rzucającego na prawo i lewo swoimi mądrościami („Zdrowie ministra pije się służbowo”, „Gówno zawsze na wierzch wypłynie”, „Polska nam wybuchła!”). Medal za cięte riposty należy się jednak nie staremu inteligentowi, ale młodemu Markowi Szczuce, wypowiadającemu w filmie zaledwie kilka kwestii – prostych, acz błyskotliwych i ostrych jak żyletka:
Oficer UB: Ile macie lat?
Marek Szczuka: Sto.
Oficer UB (wali go w twarz): Ile macie lat?!
Marek Szczuka: Sto jeden.
[…]
Oficer UB: Co robiłeś w czasie powstania?
Marek Szczuka: Strzelałem do Niemców.
Oficer: A teraz do Polaków?
Marek Szczuka: A pan do wróbli.
T jak TANIEC ŚMIERCI – polonez i „śmietnik historii”. Scena poloneza w pierwowzorze literackim była sceną, dla której Andrzej Wajda chciał zrobić swój film. Miała być widowiskową kulminacją rodem z Wesela Stanisława Wyspiańskiego, mimo że w powieści Jerzego Andrzejewskiego zajmowała miejsce raczej poślednie. Pierwotnie właśnie na symboliczny korowód wodzireja Kotowicza miał padać główny akcent w wielkim finale, jednak ostatecznie zdecydowano się na syntezę – sceny poloneza i tragicznej śmierci Maćka przeplatające się w montażu równoległym (przemieszczenie owych akcentów dodatkowo uwypukla fakt, że ostatnie ujęcie należy do Chełmickiego). Zabieg pozwolił wygenerować twórcom znaczenia zupełnie różne od tych, jakie powstałyby w sekwencji poloneza bez agonii głównego bohatera. Zamiast stawiać diagnozę powojennej Polsce, którą tworzy korowód zdrajców i karierowiczów, Wajda skupia się na dramacie pokolenia straceńców, reprezentowanego przez Maćka Chełmickiego.
U jak UKŁONY, czyli fragmenty recenzji. O Popiele i diamencie, jak wcześniej wspomnieliśmy, pisano niemal wyłącznie w superlatywach. Oto garść cytatów, odzwierciedlających zbiorowy zachwyt po premierze, pochodzących z łam przeróżnych czasopism z 1958 roku:
„Tym razem nie ma najmniejszych wątpliwości. Doczekaliśmy się znakomitego polskiego filmu, filmu na miarę światową” (J. Szczepański, Popiół i diament, „Tygodnik Powszechny” 1958, nr 42)
„Chciałem pochylić głowę przed arcydziełem Andrzeja Wajdy” (S. Grochowiak, Śmierć i dziewczyna, „Walka Młodych” 1958, nr 43)
„Człowiek wychodzi z kina wstrząśnięty, i przez godziny całe, co tam, przez szereg dni nie może otrząsnąć się z wrażenia” (S. Lem, Felieton apologetyczny, „Zdarzenia” 1958, nr 43)
„Popiół i diament, to jednak, poza paroma […] pomysłami, film rzeczywiście wybitny” (E. Bryll, Rozdziobią nas kruki…, „Film” 1958, nr 43)
„Andrzej Wajda stworzył wraz z Jerzym Andrzejewskim film, który uważam za najwybitniejsze dzieło naszej kinematografii” (A. Wróblewski, Pokolenie tragiczne, „Życie Warszawy” 1958, nr 240)
„Dzieło kongenialne, godne swego literackiego pierwowzoru” (J. Eljasiak, Popiół i diament, „Sztandar Młodych” 1958, nr 237)
„To właśnie jest film naprawdę przełomowy” (J. Kydryński, Znakomity film polski, „Życie literackie” 1958, nr 42)
„Czy dzieło Wajdy stanie się polskim Pancernikiem Potiomkinem, odegra rewolucyjną rolę w naszej kinematografii? Ja sądzę, że tak […]. Mamy do czynienia z bezspornym arcydziełem” (J. Falkowski, Polonez tragiczny, „Współczesność” 1958, nr 27)
„Dzieło przełomowe i zwrotne” (K. Toeplitz, Serce i rozum, „Świat” 1958, nr 42)
„Oto miałem wrażenie, że wobec filmu przebiegającego po ekranie, w tym skrzepłym milczeniu, nastąpiło jakieś wyrównanie poziomów świadomości, zupełnie konkretne scalenie tej piętnastoletniej niezrośniętej Polski” (Z. Florczak, Punkty widzenia, „Film” 1958, nr 43)
W jak WAJDA, Andrzej i jego brat – Leszek. Popiołem i diamentem Andrzej Wajda zamknął trylogię, którą cztery lata wcześniej otworzył Pokoleniem (filmem uznawanym za jaskółkę szkoły polskiej) i kontynuował głośnym Kanałem. Jako autor wojennego tryptyku okrzyknięty został bardem pokolenia akowców, a w przyszłości hersztem najważniejszej formacji w dziejach polskiego kina. W kontekście Popiołu i diamentu Aleksander Jackiewicz wypowiedział o Wajdzie słowa iście profetyczne:
Rzadko się zdarza – nie tylko zresztą w sztuce filmowej – by młody artysta, jak Andrzej Wajda, od początku swojej twórczości, niemal od jej progu, przystąpił do dzieła, które może będzie najwybitniejszym dziełem jego życia.
Na planie Popiołu i diamentu pracował jeszcze jeden Wajda – Leszek, czyli młodszy o cztery lata brat reżysera (zmarły w zeszłym roku). Leszek Wajda był profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i współpracował z bratem przy realizacji Niewinnych czarodziejów i Samsona. Pełnił również funkcję scenografa na planie filmu Jutro premiera Janusza Morgensterna.
Z jak „ZŁOTA KACZKA” tygodnika „Film”, czyli głos zwykłego widza. „Złotą Kaczkę” przyznano filmowi Wajdy w styczniu 1959 roku (warto nadmienić, że w roku poprzednim zwyciężył Kanał). Wyniki trzeciego plebiscytu czasopisma przedstawiały się następująco: na 21 260 głosów nadesłanych do redakcji, aż 12 040 (prawie 57% głosujących) należało do amatorów Popiołu i diamentu. Drugie miejsce zajęły Pożegnania Wojciecha Jerzego Hasa (2 570 głosów), a trzecie Ewa chce spać w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego (2 022 głosy). Na czwartym miejscu znalazła się Eroica Andrzeja Munka (z wynikiem 1 511 głosów).
korekta: Kornelia Farynowska
Źródła:
K. Kornacki, Popiół i diament Andrzeja Wajdy, Gdańsk 2011.
S. Bobowski, Między świętością a potępieniem. Martin Scorsese i religia, Wrocław 2007.
T. Lubelski, Historia kina polskiego, Chorzów 2008.