search
REKLAMA
Zestawienie

POLSKIE ZBRODNIE, które stały się podstawą filmów

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

23 czerwca 2019

REKLAMA

Łowcy skór

Jedna z głośniejszych spraw kryminalnych III RP swój początek miała w 2002 roku, gdy na łamach “Gazety Wyborczej” opisany został proceder stosowany przez łódzkie pogotowie, którego pracownicy współpracowali z zakładami pogrzebowymi. Pacjenci byli uśmiercani w drodze do szpitala, a zrozpaczonym członkom rodziny proponowano usługi danego zakładu. Pracownicy pogotowia otrzymywali premię za każdą zawartą transakcję. Czterech głównych podejrzanych zostało skazanych na dożywocie oraz 25, 6 i 5 lat pozbawienia wolności, przy czym dostali równocześnie 10-letni zakaz wykonywania zawodu lekarza. Samo śledztwo prowadzone było przez 11 kolejnych lat. Oczywiście produkcja z 2003 roku wyłącznie w luźny sposób nawiązuje do powyższej afery, skupiając się na przedstawieniu historii dwóch przyjaciół, z czego jeden z nich bada sprawę afery łapówkarskiej w pogotowiu, a po wypadku ginie w karetce.

Film jest typową produkcją żerującą na głośnym temacie, nakręconą w sposób pospieszny, mocno schematyczny i dość nieudolny. Intrygujący, ważny temat, mogący stanowić podstawę dla dzieła, które odbije się echem nie tylko w Polsce, został spłycony i przekształcony w tandetną wydmuszkę.

Lincz

Jako podstawę Linczu wskazuje się wydarzenia z 2005 roku, określane samosądem we Włodowie. Mieszkańcy wsi, mając dość terroru, jaki siał Józef Ciechanowicz, postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i dokonują jego pobicia, a następnie zabójstwa. Przestępca przez bardzo długi czas siał postrach we Włodowie oraz sąsiedniej wsi, wymuszając pieniądze i grożąc mieszkańcom. Jak się okazało, policja nie reagowała na telefoniczne zgłoszenia w tej sprawie. Główni sprawcy zdarzenia, bracia Mirosław, Krzysztof i Tomasz, ostatecznie zostali skazani na 4 lata pozbawienia wolności, jednak w niecały rok prezydent Lech Kaczyński podpisał akt łaski. Pozostali uczestnicy linczu otrzymali wyroki do roku w zawieszeniu. Ważne jest, że również policjanci zostali skazani za niedopełnienie obowiązków służbowych.

Obraz pokazał, że rzeczywistość polskiej prowincji może być bardziej straszna, niż mogą to wymyślić autorzy powieści kryminalnych. Zwłaszcza, że zło nie czai się tu pod postacią seryjnego mordercy przeniesionego żywcem z amerykańskich filmów, a niezrównoważonego psychicznie starszego człowieka.

Czerwony pająk

W niezwykle ciekawy sposób kolejna polska prawdziwa zbrodnia została ukazana w filmie Marcina Koszałki. Reżyser dokumentalista tym razem na warsztat wziął historię seryjnego mordercy Karola Kota, czyli Wampira z Krakowa, który działał w latach 60. Oczywiście nie jest to biografia sensu stricto, ale wyłącznie fabuła inspirowana wydarzeniami z tamtego okresu. Szacuje się, iż Kot zabił 2 osoby, a 10 próbował zamordować. Ma też na koncie cztery podpalenia. Kraków w czasach jego działalności uwikłany był w spiralę niekończącego się strachu. Kobiety nosiły nawet ze sobą patelnie, aby móc nimi odpędzać napastnika. Morderca skupiał się przede wszystkim na osobach starszych i dzieciach, a ostatnia próba zamordowania dziecka sprawiła, że został pojmany. Jedno z dzieci bowiem przeżyło, a morderca opowiedział o swoich frustracjach związanych z tą sytuacją swojej przyjaciółce, która następnie zgłosiła to na milicję. Wcześniej próbował otruć między innymi swojego kolegę oraz zamordować ówczesną dziewczynę. Jak się jednak okazało w toku śledztwa, portret mordercy sporządzono już po pierwszym nieudanym ataku. Niemniej milicja uznała, iż nie należy go wykorzystywać do rozwiązania sprawy. W czasie pobytu w areszcie jego trener strzelectwa wysłał list pełen oburzenia, pozbawiając go klubowej odznaki. 16 lipca 1967 roku zabójca został skazany na karę śmierci, jednak w późniejszym okresie została ona zamieniona na dożywocie. Prokurator generalny postanowił jednak skorzystać w tych okolicznościach z narzędzia, jakim jest rewizja nadzwyczajna, przez co Karol Kot został powieszony, jednocześnie tracąc wszelkie prawa obywatelskie.

Film jest obowiązkową pozycją na liście do obejrzenia, jako prawdopodobnie najlepsze studium mordercy w dziejach naszej kinematografii.

Sprawa Gorgonowej

Produkcja z roku 1977 skupia się na historii morderstwa 17-letniej dziewczyny, o które zostaje oskarżona jej opiekunka, a jednocześnie kochanka ojca. Rita Gorgonowa do dzisiaj pozostaje bohaterką jednego z najsłynniejszych procesów, jakie miały miejsce w międzywojennej Polsce. Jej proces określany jest nawet mianem „najgłośniejszego procesu sądowego II Rzeczpospolitej”. Sama zainteresowana nie tylko zajmowała się domem architekta Henryka Zaręby, ale również była jego kochanką oraz matką jego córki. Niestety formalizacja ich związku nie była możliwa, a sama jej tak bliska relacja z Zarębą powodowała, iż jego pierwsza córka, pochodząca z małżeństwa, nie mogła się z tym pogodzić. W nocy z 30 na 31 grudnia 1931 młoda Zarębówna została zamordowana poprzez uderzenie żelaznym dżaganem do rozbijania lodu. Wszelkie poszlaki wskazywały, iż był to najprawdopodobniej ktoś z domowników, mimo iż okno w pokoju denatki było otwarte. Niemniej nie znaleziono śladów na śniegu świadczących o tym, że ktoś się włamał. Aresztowano Gorgonową jako główną podejrzaną oraz ojca pod zarzutem współudziału. Za pierwszym razem Gorgonowa została skazana na karę śmierci. Jednak sprawa została oddana do ponownego rozpatrzenia, a morderczyni została skazana na 8 lat więzienia. Sąd stwierdził, że zbrodnia została popełniona w afekcie, gdyż córka nie tolerowała jej związku z ojcem. Rita Gorgonowana do końca nie przyznała się do winy. Opuściła jednak więzienie znacznie wcześniej na skutek wybuchu II wojny światowej. Jej dalsze losy do dzisiaj pozostają nieznane.

Sprawa Gorgonowej to naprawdę mocny dramat sądowy, które może nam pozazdrościć większość amerykańskich twórców tego gatunku, ze świetnymi kreacjami aktorskimi, wyraziście napisanymi postaciami, bardzo wiernym oddaniem realiów okresu dwudziestolecia międzywojennego, pozbawiony jednoznacznych odpowiedzi. Kto jeszcze nie obejrzał, naprawdę warto.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA