search
REKLAMA
Artykuł

POLIZIOTTESCO, czyli włoski film sensacyjny lat 70. Krew, pot i strach…

Mariusz Czernic

6 czerwca 2017

REKLAMA

1. Kaliber 9 (1972), reż. Fernando Di Leo

aka Milano calibro 9 / Caliber 9

Di Leo to pierwsze nazwisko, które przychodzi do głowy, gdy mowa o gatunku poliziottesco. O jego wyjątkowo sprawnej ręce do kina sensacyjnego świadczą trzy filmy, które przygotował w bardzo krótkich odstępach czasu. Tworzące tak zwaną trylogię półświatka (The Milieu Trilogy) obrazy z przedziału 1972–73 Milano Calibro 9, La Mala Ordina, Il Boss otoczone są kultem przez fanów włoskiego kina gatunkowego. To dzieła zróżnicowane, będące dowodem na nieszablonowość gatunku. Stylowy kryminał, szalony akcyjniak i mroczny dramat mafijny – trzy różne schematy, ale jeden reżyser i jeden gatunek. Wśród bohaterów znajdują się dwa kontrastowe duety. Jeden gangsterski (Gastone Moschin / Mario Adorf) i jeden policyjny (Frank Wolff / Luigi Pistilli). To przykład, że reżyser (będący również scenarzystą) nikogo nie wrzuca do jednego wora. Zarówno wśród policjantów, jak i przestępców są bardzo zróżnicowane typy. Te różnice dobrze zaakcentowali aktorzy. Gdy jeden zachowuje spokój i aktorski minimalizm, drugi szarżuje na potęgę.

Obsada to bardzo mocny atut tej produkcji. Mario Adorf jako bezwzględny gangster Rocco nieprędko wypadnie z pamięci. Podobny typ postaci odgrywał Joe Pesci w filmach Martina Scorsesego. To wyjątkowo popędliwy osobnik, który pragnie zasłużyć na miano prawdziwego mafioza, ale poprzez emocjonalną szarżę sprawia wrażenie człowieka pozującego na twardziela. Jest jednak niezrównoważony i nieprzewidywalny, a więc bardzo groźny. Jeden z tych, których nie chcielibyśmy spotkać na swojej drodze. Reszta obsady nie zapada tak mocno w pamięć, ale czasem wychodzą z cienia, by wziąć udział w akcji (Philippe Leroy, Lionel Stander). Chociaż w tej typowo męskiej historii sporo jest przemocy, to nie brakuje także zmysłowych momentów. Taniec Barbary Bouchet w nocnym klubie to świetne wprowadzenie tej postaci. Nie chodzi tylko o sam taniec, ale i sposób jego sfilmowania – zrobiono to tak, że przykuwa wzrok i działa na zmysły.

Kaliber 9 to przetworzenie motywów z opowiadań Giorgia Scerbanenco. Temat znany choćby z filmów Melville’a (Szpicel, Drugi oddech) został dopracowany do perfekcji. Przestępca mający za sobą odsiadkę (czyli tak zwany ex-convict) wpada w wir dawnych układów, trafia w tryby między lojalnością i zdradą, między wspólnikami i policją. Znakomita jest sekwencja otwierająca, w której po sprawnej wymianie paczek następuje wybuch szału i agresji. Dobrze tu zadziałała muzyka Luisa Bacalova, który wraz z grupą Osanna stworzył wspaniałe preludium do „opery przemocy”. Zamykająca prolog eksplozja jest sygnałem, że właśnie została otwarta puszka Pandory. Po tym otwarciu następuje czołówka, podczas której obserwujemy miasto – możemy wtedy wziąć oddech, gdyż potem nie będzie czasu na podziwianie widoczków. Historia opowiedziana jest z dużą dozą emocji i napięcia, ale reżyser nie zapomina o postaciach i fabule. Mamy tu szereg pełnokrwistych charakterów, atrakcyjne wolty fabularne i szarpiące nerwy sceny przemocy. Aż do znakomitego, bardzo przemyślanego finału mamy wrażenie obcowania z kinem najwyższego kalibru.

2. Brutalni zawodnicy (1973), reż. Sergio Martino

aka Milano trema: la polizia vuole giustizia / The Violent Professionals

Swoje sukcesy Sergio Martino zawdzięczał przede wszystkim pisarzowi Ernesto Gastaldiemu, z którym współpracował przy pięciu filmach giallo. Przy policyjnym thrillerze pod tytułem Brutalni zawodnicy Gastaldi także mocno się zaangażował (samodzielnie stworzył fabułę, bohaterów i dialogi), a po latach mówił, że to jego ulubiony film, przy którym brał udział. Na taki osąd z pewnością wpłynęła rola francuskiego aktora Luca Merendy, wcielającego się w postać twardego i skutecznego w działaniu gliniarza Giorgia Caneparo. Swoją definicję prawa pokazuje już na początku filmu, gdy zamiast aresztować zbiegłych skazańców zabija ich. Zasłużyli sobie na to, gdyż zamordowali bezbronne dziecko. Gdy w zamachu ginie jego szef – człowiek praworządny – Caneparo rozpoczyna krucjatę przeciwko mediolańskim bandytom. Zamach został poprzedzony piosenką, która nasuwa skojarzenia z beztroską i spokojem – nie zapowiada tragedii, usypia czujność widza, by mocno dać do zrozumienia, że zagrożenie przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie.

Jeśli ktoś tworzy ranking najlepszych pościgów samochodowych, to raczej nie pominie Bullitta (1968) ani Francuskiego łącznika (1971). W filmie Sergia Martina mamy trzy pościgi, które nie tylko są świetnie zrealizowane, ale i dobrze osadzone w fabule. Takie sceny nie były czymś wyjątkowym w tym gatunku, każdy reżyser specjalizujący się w poliziotteschi próbował nakręcić efektowną scenę pościgu. Budżet na to pozwalał, bo – wbrew temu, co mówi wielu krytyków – nie były to tanie podróbki amerykańskiego kina. Dzięki zdolnym reżyserom, scenarzystom i aktorom otrzymaliśmy szereg produktów wysokiej jakości, które powodują opad szczeny podczas oglądania. Nie należy również zapominać, że tu chodzi o coś więcej niż sensacyjną intrygę. Martino i Gastaldi stworzyli bardzo przekonujący obraz politycznego chaosu, jaki spotęgował się w latach 70. we Włoszech. Wśród obywateli wybuchła epidemia nieufności, policja coraz bardziej traciła autorytet, strach i niepokój przybierały na sile, nie oszczędzano nikogo, ani szefów ani dzieci.

Anglojęzyczne tytuły miały być proste i przystępne, aby zachęcić większe grono odbiorców do obejrzenia filmu. Tutaj ten zamysł na pewno się sprawdził, bo Brutalni profesjonaliści (The Violent Professionals) brzmi lepiej niż Mediolan drży: policja chce sprawiedliwości (Milano trema: la polizia vuole giustizia), ale ten tytuł to jednak coś więcej. Doskonale oddano w nim sens opowieści. Działanie gwałtowne (violent), czyli bezwzględne i ryzykowne, powinno iść w parze z profesjonalizmem, czyli myśleniem zdroworozsądkowym, pragmatycznym. Samą przemocą niczego się nie wywalczy, ale stosując wyłącznie zasady fair play, również nie osiągnie się celu. Przestępcy nie mają zasad, więc i Temida powinna wykroczyć poza biurokrację. Genialne jest zakończenie filmu, w którym jeden gest znaczy więcej niż tysiąc słów. Bracia De Angelis znowu trafili w czuły punkt. Ich muzyka płynie wartkim nurtem, tak jak cała intryga, napisana i zrealizowana przez rozszalałych profesjonalistów.

3. Rewolwer (1973), reż. Sergio Sollima

aka Revolver / Blood in the Streets

Aby się obronić przed złem, człowiek ma do wyboru kilka opcji: policja, sądy, prasa albo najskuteczniejsza z nich – rewolwer. Przed takim wyborem zostaje postawiony bohater filmu Sergia Sollimy, naczelnik więzienia Vito Cipriani. Gdy zostaje porwana jego żona, zmuszony jest porzucić bezpieczne życie, by wkroczyć do świata, którym wcześniej gardził. Kidnaperzy żądają, aby wydostał z więzienia skazańca Milo Ruiza. Problem w tym, że skazaniec nie ma pojęcia, komu tak bardzo zależy na jego wolności. Nie ma już przyjaciół, ostatniego pochował na samym początku filmu. Jednak teraz pomiędzy osamotnionym więźniem a zdesperowanym naczelnikiem tworzy się nić sympatii, gdyż obaj są ofiarami, pionkami w jakiejś grze o niejasnych regułach.

Po zrealizowaniu trzech wspaniałych westernów Sergio Sollima nakręcił dwa znakomite filmy sensacyjne. Jego Miasto przemocy (1970) ze względu na obsadę i miejsce akcji bliższe jest kinu amerykańskiemu, ale już Rewolwer z Oliverem Reedem i Fabio Testim to włoszczyzna najlepszej jakości. Od pierwszych taktów muzyki Ennia Morriconego do przewrotnego i jakże wymownego zakończenia jest to przejmujący dramat o ludziach walczących o to, co im się należy: sprawiedliwość, wolność, możliwość wyboru najlepszej ścieżki. Jakież prostsze byłoby życie bez rewolwerów. Ale wtedy takie filmy nie byłyby potrzebne. One działają na widza dlatego, że opowiadają historie, które mogłyby się przydarzyć każdemu.

Alternatywny tytuł amerykański brzmi In the Name of Love i jest to dobry trop, bo wskazuje na miłość jako siłę napędową głównego bohatera. Uczucie do żony (zjawiskowa Agostina Belli, znana z oryginalnej wersji Zapachu kobiety) determinuje działania urzędnika Vita Ciprianiego. Z kolei poczynania gangsterów polegają na wyszukiwaniu u ludzi słabych punktów. Potrafią umiejętnie szarpać struny – tak, by ofiara mimo początkowych oporów tańczyła zgodnie z ich melodią. Wykorzystują oni miłość, by coś zniszczyć, protagonista potrzebuje jej zaś po to, by coś zbudować. Niestety jednak sytuacja pcha go w takie rejony, gdzie trudno zbudować trwały związek. Krew na ulicach i rewolwer w ręce symbolizują ścieżkę, która nie prowadzi do szczęśliwego finału. Piosenka Ennia Morriconego i Daniela Berretty (Un Amico) to elegia o utraconej osobie, utraconym bezpieczeństwie i zmarnowanym życiu. W podobnym znaczeniu użył tej kompozycji Quentin Tarantino w Bękartach wojny (2009).

Mariusz Czernic

Mariusz Czernic

Z wykształcenia inżynier po Politechnice Lubelskiej. Założyciel bloga Panorama Kina (panorama-kina.blogspot.com), gdzie stara się popularyzować stare, zapomniane kino. Miłośnik czarnych kryminałów, westernów, dramatów historycznych i samurajskich, gotyckich horrorów oraz włoskiego i francuskiego kina gatunkowego. Od 2016 „poławiacz filmowych pereł” dla film.org.pl. Współpracuje z ekipą TBTS (theblogthatscreamed.pl) i Savage Sinema (savagesinema.pl). Dawniej pisał dla magazynów internetowych Magivanga (magivanga.com) i Kinomisja (pulpzine.pl). Współtworzył fundamenty pod Westernową Bazę Danych (westerny.herokuapp.com). Współautor książek „1000 filmów, które tworzą historię kina” (2020) i „Europejskie kino gatunków 4” (2023).

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/