search
REKLAMA
Ranking

ODKRYWAJĄC NIEZNANE. Filmy o eksploracji i wielkich pionierach

Mikołaj Lewalski

16 sierpnia 2017

REKLAMA

Gdzie byłaby ludzkość, gdyby nie duch pionierstwa i zamiłowanie do przygody? To typowa dla nas ciekawość i pragnienie przekraczania granic umożliwiają nam rozwój i poznawanie świata. Przejawiamy te cechy już od pierwszych lat życia, a z wiekiem rośnie skala odkryć, których dokonujemy. Eksplorowanie niezbadanego dostarcza nam nieopisanej ekscytacji i poczucia wzniesienia się ponad przeciętność – to dzięki temu brniemy naprzód pomimo rozlicznych trudności. Naturalnie często w grę wchodzą względy czysto praktyczne, ale myślę, że i bez nich znaleźlibyśmy motywację do odkrywania nowych lądów i badania świata poza powierzchnią naszej planety. W poniższym zestawieniu skupię się na tych filmach, którym udało się uchwycić to wszystko, o czym napisałem. Nie będą to jednak filmy opowiadające wyłącznie o podróży – zależało mi, by celem bohaterów nie była sama droga, ale także przecieranie szlaków i odkrywanie nieznanego.

Tekst zawiera względnie niegroźne spoilery z filmów Zaginione miasto Z Odlot oraz nieco groźniejsze spoilery z Europa Report.

Zaginione miasto Z

Obowiązkowa produkcja dla każdego, kto jest chociażby w małym stopniu zafascynowany perspektywą wielkiej wyprawy ku pełnym tajemnic, niezbadanym krainom. O ile sam protagonista (świetny Charlie Hunnam) zaczyna swoją podróż motywowany głównie desperackim pragnieniem oczyszczenia rodowego nazwiska, to szybko zatraca się w pełnej niesamowitości eksploracji Amazonii. Kiedy dochodzą go pogłoski o ukrytym w dżungli legendarnym mieście pokrytym złotem, postanawia poświęcić swoje życie na odnalezienie tego miejsca. To nieoczywista postać i niejednoznaczna historia (oparta na faktach). Niektórzy z was prawdopodobnie z miejsca określą głównego bohatera jako skrajnego egoistę, który dla swych marzeń całkowicie zaniedbuje własną rodzinę. Inni jednak z pewnością odnajdą w jego postaci pokrewne im cechy charakteru i namiętności. Zaginione miasto Z to wielkie kino, pełne przepięknych plenerów i ducha przygody, którego nie widujemy obecnie zbyt często w innych produkcjach. 

Interstellar

“Niegdyś patrzyliśmy w niebo i zastanawialiśmy się nad naszym miejscem wśród gwiazd. Teraz patrzymy tylko w dół i martwimy się naszym miejscem w piachu” – choć to słowa filmowego Coopera, mam wrażenie, że my moglibyśmy powiedzieć dokładnie to samo. Po lądowaniu na Księżycu ludzka wyobraźnia oszalała pod wpływem rozmaitych wizji przyszłości wśród gwiazd. Gatunek science fiction zdawał się zapowiedzią jutra, a kolonie na Marsie miały być kwestią czasu. Jak wielkim rozczarowaniem dla marzycieli sprzed pięćdziesięciu lat musiała się okazać rzeczywistość, w której podbój kosmosu pozostał przede wszystkim piękną ideą i nośnym tematem w popkulturze. W Interstellar ten marazm przełamała dopiero skrajna desperacja i potencjalna zagłada rodzaju ludzkiego. Kiedy Ziemia wreszcie przestała uznawać naszą obecność na niej, wyprawa ku odległym gwiazdom stała się koniecznością. I cóż to była za wyprawa! Podróż przez czarną dziurę, odkrywanie niebezpiecznych i niezbadanych światów, anomalie czasoprzestrzenne – obraz Nolana to niewątpliwie dzieło absolutne dla tych, którzy szukają wielkiego pionierstwa w filmie i nie odrzuca ich patos.

Podróż na Księżyc

Pomimo niezwykle krótkiego czasu trwania (poniżej piętnastu minut) to dzieło ważne i zasługujące na uwagę. Jest to bowiem pierwszy film science fiction (w tym roku kończy sto piętnaście lat!), a także niezwykle celna alegoria kolonializmu. Podróż na Księżyc opowiada o szóstce astronomów, którzy biorą udział w ekspedycji na naturalnego satelitę naszej planety. Bardzo wymowne jest już samo lądowanie – ich rakieta wbija się dokładnie w oko ciała niebieskiego. Szukając schronienia przed burzą śnieżną, astronomowie trafiają do jaskiń, gdzie spotykają rdzennego mieszkańca Księżyca. Ich pierwszym gestem jest naturalnie zabicie go, co skutkuje walką z zastępami kolejnych kosmitów i wreszcie pokonaniem ich króla. Po ucieczce na Ziemię (z porwanym kosmitą) śmiałkowie są witani jak bohaterowie, a na ich cześć postawiony zostaje pomnik z napisem “praca wszystko zwycięża”. Pomimo dość naiwnej stylistyki film ukazuje mroczną stronę odkrywania nowych ziem, przypominając, jaki los często spotyka ich rdzennych mieszkańców.

Stalker

Arcydzieło Andrieja Tarkowskiego nie ma nic wspólnego z wielką przygodą, zapełnianiem białych plam na mapie czy sięganiem gwiazd. Niezbadanym jest tutaj Zona/Strefa, która powstała na względnie małym obszarze po uderzeniu meteorytu (albo innym wydarzeniu, bohaterowie są dość sceptycznie nastawieni do wersji z meteorytem). Odmienione środowisko stało się tajemniczym miejscem, które nabyło swego rodzaju świadomość – to ono decyduje, komu pozwoli przejść, a kogo uśmierci. Zwykli ludzie są w Zonie niczym dzieci we mgle i muszą polegać na intuicji stalkerów potrafiących zrozumieć zasady rządzące tym środowiskiem. A przynajmniej taką wersję wydarzeń podają stalkerzy, którzy za zapłatą pomagają swoim klientom dotrzeć do Komnaty, miejsca spełniającego najskrytsze marzenia. Gdzie tu eksploracja? – zapytacie. Pomijając najbardziej podstawowy poziom, którym jest przemierzanie tajemniczej krainy, sedno tkwi w metafizycznej podróży w głąb własnej psychiki. Bohaterowie Stalkera zmagają się z swoimi demonami i próbują zrozumieć tajemnicę istnienia oraz czego tak naprawdę pragną. Podobna wędrówka czeka także widza podczas tego niełatwego seansu.

Obcy: Przymierze (i Prometeusz)


Obie produkcje Ridleya Scotta fantastycznie ukazują, jak bardzo zdeterminowani jesteśmy, by poznawać odpowiedzi i przekraczać granice. Prometeusz skupia się na wyprawie, której celem jest poznanie naszych stwórców i zarazem zakończenie odwiecznej mentalnej podróży – próby zrozumienia sensu naszej egzystencji. Dla innych bohaterów to także pogoń za nieśmiertelnością, odkrycie sposobu na przezwyciężenie śmierci. W porównaniu z tymi wielkimi ideami, motywacja stojąca za ekspedycją filmowego “Przymierza” jest dość prozaiczna – to poszukiwanie nowego domu. Bohaterami kieruje to samo, co było natchnieniem dla kolonizatorów Nowego Świata. Ich pragnienia i dociekliwość dominują nad rozsądkiem i chłodną logiką. Nie wiem, ile w tym intencji twórców, a ile niedopracowanego scenariusza, ale wyłania się z tego obraz człowieka, który niczym dziecko z zapałkami porzuca ostrożność w pogoni za zaspokojeniem swojej ciekawości. W obu filmach ludzie zostają okrutnie ukarani, a ich krwawy i dramatyczny los przypomina, jak niebezpieczne bywa nieznane. Jedynym zwycięzcą pozostaje android, który odbywa podróż na zupełnie innej płaszczyźnie.

 

REKLAMA