search
REKLAMA
Zestawienie

Niedocenione i mniej znane filmy SCIENCE FICTION o UFO

Niektórzy fani UFO wciąż wierzą, że kosmici są wśród nas.

Odys Korczyński

4 sierpnia 2023

REKLAMA

Niektórzy fani UFO wciąż wierzą, że kosmici są wśród nas. Długo nie dają żadnych znaków, a gdy się pokazują, to robią to najdyskretniej, jak potrafią. Dlatego są tacy przerażający. Tę aurę tajemniczości i ekspozycji zwykle ograniczonej do niewielkiej grupy osób wykorzystują produkcje o UFO. Najważniejszy w nich jest kontakt, fantazjowanie na jego temat. Czy będzie niebezpieczny dla całego naszego gatunku, czy może tylko dla jednostek wrogo nastawionych do kosmitów? Mimo niewątpliwego poczucia strachu przed takim kontaktem jesteśmy go tak ciekawi, że kręcimy o nim filmy. I kto wie, czy akurat w tym temacie rzeczywistość faktycznie kiedyś nie okaże się podobna. Na razie 10 przykładów produkcji o kontaktach ludzi z obcymi.

„Wspólnota”, 1989, reż. Philippe Mora

Jakże urzeka w tej produkcji muzyka autorstwa Erica Claptona. Rola Christophera Walkena to jedna z najbardziej niedocenionych i zapomnianych kreacji w jego całej karierze. Scenariusz zaś jest miejscami trochę naiwny, ale generalnie wzrusza i porusza, nawet zaskakuje. Wspólnota trąci mocno Bliskimi spotkania 3. stopnia, a one przy niej niekiedy wydają się zbyt schematyczne. Film w reżyserii Philippe’a Mora pogłębia wizerunek psychologiczny głównego bohatera, prowadząc go właśnie ku specyficznemu typowi wspólnoty obcej nam gatunkowo, lecz nie mentalnie. Steven Spielberg aż tak głęboko nie wszedł w analizy emocji, dzięki czemu osiągnął sukces, a Wspólnota pozostała nieco na uboczu.

„Kokon”, 1985, reż. Ron Howard

O wiele bardziej znanym filmem niż wspólnota jest Kokon. To również lata 80. i podobny klimat, lecz dużo więcej sensacyjnej fabuły, a nie analiz typowo psychologicznych. Podobnie wysokiej jakości jest muzyka Jamesa Hornera, lecz bardziej efektowne zabiegi wizualne prezentujące obcą cywilizację. Niestety, nawet w ramach zestawień SF Kokon jest produkcją coraz rzadziej wspominaną. Część młodszych widzów może z rezerwą odnieść się do średniej wiekowej aktorów. Dom starców także nie jest zbyt atrakcyjnym miejscem na kino z zacięciem przygodowym, fantastycznym i komediowym.

„Bez baterii nie działa”, 1987, reż. Matthew Robbins

Szkoda, że dzisiaj nie ma takich kosmitów, którzy walczą z czyścicielami kamienic. Szkoda, że taka przyjemna fantazja jak ta zaprezentowania w Bez baterii nie działa odeszła w świecie SF gdzieś w zapomnienie. Widać to po ilości ocen. Coś niewątpliwie nie zagrało. Może niezbyt młoda, a tym samym kultowa dla pokolenia kochającego science fiction obsada? Może obcy zbyt podobni do statków UFO? A może cała fabuła zbyt grzeczna, pozytywna, wręcz pouczająca, jak powinno się współistnieć z ludźmi?

„Siła witalna”, 1985, reż. Tobe Hooper

Ciężko jest pogodzić się z opiniami, że produkcja ta jest warta uwagi tylko ze względu na piękne ciało Mathildy May. Warto sięgnąć do literatury, w której opisywane są kontakty z obcą cywilizacją, żeby zrozumieć, że z jednej strony bardzo obawiamy się, że na statkach kosmicznych UFO znajdą się jakieś ohydne stworzenia, a z drugiej wcale nie mniejszym naszym lękiem jest to, że kosmici zwiodą nas tym, że ich wygląd będzie identyczny z naszym. Może i Siła witalna jest filmem tanim i zapomnianym, ale prezentującym całkiem racjonalną koncepcję spotkania z obcymi, z pewnością bardziej niż wszystkie te, gdzie przedstawiciele UFO są albo przerośniętymi karaluchami, albo innym oślizgłym robactwem.

„Światła nad Phoenix”, 2017, reż. Justin Barber

Obraz w stylu found footage, co miało zapewnić odpowiednią dawkę emocji. Pamiętajmy jednak, że produkcja jest z 2017 roku, a teraz mamy 2023, więc znalezione nagrania już nie robią takiego wrażenia. Temat się ograł, nawet jeśli nie ma nic wspólnego z demonami, a dotyczy porwania przez kosmitów. Światła nad Phoenix są XXI-wiecznym dziełem lat 90. Piszę tak specjalnie, bo nawet jeśli nie uwierzymy zbytnio w przedstawioną argumentację w fabule, dla każdego, kto wychował się w tych czasach, będzie przyjemnie przypomnieć sobie, jaka była wtedy rzeczywistość, nawet ta zachodnia, oraz jak patrzono na UFO. Dzisiaj już nie ma takiego napięcia, bo i science fiction się zmieniło.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz reklamowym. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA