search
REKLAMA
Ranking

NIE TYLKO ŻYWE TRUPY. Filmy George’a A. Romero spoza zombie kanonu

Krzysztof Walecki

19 lipca 2017

REKLAMA

Creepshow (1982)

O tym wspólnym projekcie Romero oraz Stephena Kinga pisałem niedawno przy okazji prezentacji najciekawszych horrorów nowelowych, dlatego pozwolę sobie przytoczyć kilka zdań z tamtego tekstu.

Creepshow to pełen czarnego humoru i makabry hołd groszowym komiksom z lat pięćdziesiątych wydawanym przez EC Comics. Pięć historii (plus klamra z kilkuletnim synem Kinga w roli głównej) z bardzo zabawowym zacięciem, bez względu na to, czy epizod dotyczy powrotu z martwych znienawidzonego ojca, meteorytu o zaskakujących właściwościach czy też obrzydliwie bogatego staruszka, którego apartament atakują karaluchy. Najlepszymi nowelami są dwie środkowe, w pewien sposób ze sobą korespondujące – w pierwszej Leslie Nielsen postanawia zamordować swoją żonę i jej kochanka w bardzo innowacyjny sposób, zaś w następnej Hal Holbrook próbuje uczynić to samo ze swoją partnerką. Etyka i zdrowy rozsądek sugerują, że obaj powinni skończyć podobnie, ale tak się wcale nie dzieje, bo kodeks moralny w tego typu historiach pozwala na wyjątki. Dlatego zły mąż zostanie ukarany, a dobry mąż nagrodzony, chociaż obaj dopuszczą się morderstwa.

Romero nie przyzwyczaił nas do zabawowej tonacji w swoich wcześniejszych filmach, dlatego Creepshow stanowiło taką niespodziankę, również i dziś zaskakując nowych widzów. Z Kingiem reżyser spotkał się jeszcze dwukrotnie – przy Creepshow 2 (1987) pełniąc już tylko funkcje producenta oraz scenarzysty (reżyserię powierzył swojemu operatorowi, Michaelowi Gornickowi), ale wracając za kamerę Mrocznej połowy (1993). W tym nie do końca udanym horrorze główny bohater, popularny pisarz, staje się celem ataków swojego alter ego, sobowtóra, który przybrał sobie jego książkowy pseudonim. Do nowelowej grozy zaś Romero wrócił przy okazji Oczu szatana (1990), do spółki z Dario Argento kręcąc po jednej opowieści na motywach prozy Edgara Allana Poego.

Małpia intryga (1988)

Po chłodnym przyjęciu Dnia żywych trupów (1985) następnym projektem Romero stała się Małpia intryga. Ta pozbawiona jakichkolwiek ambicji historia sparaliżowanego mężczyzny, który do pomocy otrzymuje inteligentną małpkę, wkrótce zdradzającą mordercze instynkty, była pierwszym studyjnym filmem twórcy Nocy żywych trupów. Niestety narzucone przez producentów zakończenie, znaczące skrócenie nakręconego materiału, przemontowanie go bez wiedzy reżysera oraz późniejsza porażka w kinach sprawiły, że Romero wrócił do niezależnej produkcji.

Mimo to powstał horror zaskakująco rozrywkowy, nieprzypadkowo dzięki niedorzecznościom fabuły oraz wielu fantazyjnym (nierzadko na granicy śmieszności) pomysłom. Czego tu bowiem nie ma – jest telepatyczna więź między głównym bohaterem a zwierzęciem, zaborcza miłość, przeszczepienie tkanki ludzkiego mózgu małpie oraz wyjątkowo makabryczne sceny śmierci. Nie można traktować tego wszystkiego na poważnie, dzięki czemu Małpią intrygę ogląda się nie gorzej niż jawnie komediowy Creepshow. I nawet jeśli sam Romero nie był zadowolony z efektu końcowego, trudno odmówić filmowi uroku b-klasowej grozy, bardzo efektywnej, należy nadmienić.


Ostatnim filmem George’a A. Romero niepoświęconym żywym trupom była Maska diabła (2000), opowieść o młodym, poniewieranym biznesmenie, który pewnego dnia budzi się z białą maską zamiast twarzy i postanawia wykorzystać tę anonimowość do odpłacenia się ludziom, którzy go do tej pory gnębili i oszukiwali. Nie udał się reżyserowi ten horror z egzystencjalnym wręcz zacięciem, bo i temat został potraktowany w sposób rozczarowujący, idąc w stronę mało interesującego kina zemsty. Nic więc dziwnego, że Romero w końcu wrócił do swoich żywych trupów, kręcąc kolejno Ziemię (2005), Kroniki (2007) oraz Survival (2009) tychże, i zataczając tym samym swoiste koło własnej twórczości.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA