Nie tylko „Nienasycenie”. Ekranizacje książek WITKACEGO
![00_witkacy_main | Film.org.pl](https://film.org.pl/wp-content/uploads/2022/09/00_witkacy_main-830x475.jpg)
Niedawna rocznica śmierci Stanisława Ignacego Witkiewicza (18 września) to dobra okazja, żeby przyjrzeć się filmowym adaptacjom jego dzieł literackich. Witkacy chętnie oglądał filmy, chciał nawet pisać scenariusze w celach zarobkowych, ale kino uważał za medium poślednie. Jak pisał w eseju Teatr. I inne pisma o teatrze: „Sport zajmuje powoli miejsce sztuki razem z kinem, które sztuką nie jest i być nie może, wbrew wszystkim naciąganiom teoretyków i dociąganiom go do fikcyjnej dziesiątej muzy, której na szczęście nie będzie nigdy – skonałaby w takich samych męczarniach, jak jej rzeczywiste, nie urojone siostry”. Ekranizacje wycinków z własnej twórczości prawdopodobnie utwierdziłyby go w tych przekonaniach.
W starym dworku, czyli niepodległość trójkątów (1984)
Ekranizacja dramatu W małym dworku w reżyserii Andrzeja Kotkowskiego. Na ekranie plejada gwiazd: Gustaw Holoubek, Beata Tyszkiewicz, Jerzy Bończak, Grażyna Szapołowska i Jan Englert. Parodystyczna sztuka powstała jako odpowiedź na realistyczny utwór W małym domku Tadeusza Rittnera i stanowiła przykład witkacowskiej Czystej Formy – koncepcji artystycznej, która zrywała z realizmem. Filmowcy sprowadzili jednak tę przewrotną opowieść o miejscu artysty w świecie upadających wartości do poziomu szlacheckiego romansu z elementami grozy, dorzucając postacie (Tadzio) i sceny (rewolucja proletariacka), których nie było w literackim pierwowzorze. W efekcie erotyczne igraszki przesłoniły metafizyczną udrękę. Błędem było również wykorzystanie piosenek w wykonaniu Alicji Bienicewicz, które burzą i tak już nadwątloną spójność całości. Po latach film Kotkowskiego broni się więc tylko aktorskimi kreacjami i oniryczną atmosferą. Padają tu jednak prorocze słowa zaczerpnięte z innego dzieła Witkiewicza (Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia): „Ludzie przyszłości nie będą potrzebować ani prawdy, ani piękna”.
Pożegnanie jesieni (1990)
Mariusz Treliński podjął się sfilmowania tej trudnej, wielowątkowej powieści wieszczącej nadejście XX-wiecznych totalitaryzmów. Pomimo znaczących zmian wobec tekstu źródłowego udało się zachować ducha i poetykę Witkacego. Powstał film niezwykły, pełen rozmachu i gorączkowej energii. Szczególnie zachwyca strona wizualna potęgująca psychodeliczną aurę: kunsztowna scenografia, wytworne kostiumy, wspaniałe plenery i wnętrza oraz wysmakowane, malarskie ujęcia (neonowy krucyfiks, basen otoczony płomieniami, górskie pejzaże itd.). W tak zainscenizowanych, rozbrzmiewających muzyką Michała Urbaniaka kadrach rozgrywa się zmierzch burżuazyjnej demokracji w przededniu rewolucji komunistycznej. Dla grupki groteskowych dekadentów – zblazowanego Bazakbala (Jan Frycz), demonicznej Heli Bertz (Maria Pakulnis) i zepsutego Łohoyskiego (Jan Peszek) – jedynym ratunkiem przed egzystencjalną trwogą jest bujne życie erotyczne, pijaństwo i narkomania. Lecz orgie i intrygi towarzyskie bledną przy okrucieństwie czerwonej zarazy ze wschodu, która przynosi upadek wartości i zagładę starego porządku.
Nienasycenie (2003)
Ostatnia jak dotąd próba zmierzenia się z niełatwą i niezbyt filmową twórczością Witkiewicza, tym razem dokonana przez Wiktora Grodeckiego. W napisach początkowych wyraźnie zaakcentowano nazwisko Cezarego Pazury – zapewne dlatego, że aktor odgrywa tu aż trzy różne role: ojca Zypcia, garbatego pianistę Putrycydesa Tengiera i dyktatora Erazma Kocmołuchowicza. Jest to pierwsza i największa wada tego filmu, bo Pazura nie jest w stanie udźwignąć trzech postaci posługujących się ciężką, witkacowską frazą. Pozostaje mu gra ciałem i strojenie min rodem z serialu 13 posterunek, którymi buduje pomnik własnej pychy. Ciekawe, że lepiej wypadł debiutant Michał Lewandowski w roli Zypcia – nie dość, że wygląda jak młody Iggy Pop, to jeszcze jest całkiem przekonujący jako wrażliwy młodzian, który przeistacza się w zdegenerowanego mordercę („Wielkość jest tylko w perwersji!”). Wizualna forma Nienasycenia jest znakomita, podobnie jak muzyka Leszka Możdżera, ale chwilami ten portret moralnego upadku ociera się o kicz. Dobry film, który wywołuje niedosyt. A może… nienasycenie?
Suplement: Z twórczością Witkacego lepiej radzili sobie twórcy związani z Teatrem Telewizji (W małym dworku Zygmunta Hübnera, Bzik tropikalny Grzegorza Jarzyny, Tak zwana ludzkość w obłędzie Jerzego Grzegorzewskiego itd.). Witkiewicz został też bohaterem filmu fabularnego Mistyfikacja Jacka Koprowicza, w którym rozwinięto teorię, jakoby autor Szewców upozorował swoją śmierć i żył jeszcze wiele lat po wojnie. Pomijając niezgodność z faktami (vide biografia Mahatma Witkac Joanny Siedleckiej), największe wątpliwości wzbudza Jerzy Stuhr, który ukazał Witkacego jako jowialnego idiotę. Wedle przekazów Witkacy rzadko bywał jowialny. Był natomiast przystojny, charyzmatyczny i władczy, co bardziej pasuje do Krzysztofa Majchrzaka niż do Stuhra.