Nie tylko „Dojrzewanie”. Filmy nakręcone na JEDNYM UJĘCIU

Ostatni hit Netflixa, serial Dojrzewanie, oprócz nośnej tematyki przemocy i nienawiści wśród młodzieży pobudził widownię (oraz krytykę) swoją formą. Każdy z czterech odcinków zrealizowany jest jednym ujęciem, niemalże w czasie rzeczywistym. W medium, w którym pojedyncze ujęcia zazwyczaj trwają kilkanaście/kilkadziesiąt sekund, a naprawdę rzadko przekraczają kilka minut, jest to pewnego rodzaju ekstrawagancja. Trudna sztuka długich ujęć nie pojawia się w kinie zbyt często, jednak ok. 50-minutowe „mastershoty” w Dojrzewaniu to jeszcze nic. Dla tych, których ciekawi ta forma realizacji, przygotowałem przegląd najciekawszych przykładów filmów (narracyjnych) realizowanych bez cięć.
„Nieśmiertelność”
Ten tekst nie jest zestawieniem wszystkich najdłuższych ujęć zanotowanych w historii kina, jednak nie mogę nie wspomnieć o tytule, który według dostępnych danych zawiera najdłuższe ujęcie w opowieści fabularnej. Tym filmem jest irański dramat Nieśmiertelność z 2016 roku. Niemal dwuipółgodzinną opowieść można uznać za połączenie Smaku wiśni Abbasa Kiarostamiego i Moskwy–Pietuszki Wieniedikta Jerofiejewa – człowiek, który ma do przeżycia jeszcze tylko trzy dni, jedzie pociągiem na wieś, gdzie zamierza dokonać żywota. Twórca filmu Mehdi Fard Ghaderi tworzy na tej kanwie oniryczną narrację rozgrywającą się w całości we wspomnianym pociągu i nakręconą w jednym, 146-minutowym ujęciu. Finalny efekt jest jednym z dwunastu podejść realizacyjnych i do dziś jest prawdopodobnie najdłuższym pokazanym szerszej widowni (choć mowa o zaledwie kilkunastu pokazach festiwalowych poza Iranem) nieprzerwanym ujęciem kamery.
„Daksha”
Ghaderi kręcąc Nieśmiertelność, przebił o kilka minut rok wcześniejszy rekord należący do kannadygijskiego (drawidyjska grupa narodowa zamieszkująca przede wszystkim stan Karantaka w Indiach) reżysera S. Narayana i jego Dakshy. Niskobudżetowy film wpisuje się w nurt indyjskiego kina akcji, opowiadając historię tytułowego oddziału armii realizującego nieplanowaną akcję przeciw terrorystom, którzy porwali Najwyższego Sędziego Karantaki. Sensacyjny thriller liczy sobie aż 142 minuty i podobnie jak Nieśmiertelność są to 142 minuty jednego ujęcia. Jakość artystyczna filmu jest ponoć dyskusyjna, jednak to ciekawy przykład ekstremalnie długiego ujęcia nie tylko w kinie gatunkowym, ale również tożsamościowym, budującym lokalną kulturę grupy etnicznej.
„Victoria”
Z Azji wracamy do Europy, choć zostajemy w roku 2015. W tym roku na festiwalu w Berlinie pokazana została Victoria Sebastiana Schippera, opowiadająca historię feralnej nocy tytułowej studentki międzynarodowej wymiany w tętniącym życiem i niebezpieczeństwem Berlinie. Wraz ze znakomitym islandzkim operatorem Sturlą Brandthem Grøvlenem niemiecki twórca stworzył tragiczną i z lekka oniryczna opowieść, która bez cięć prowadzi widza przez mroki nocy i nieprzynoszące ukojenia promienie świtu. Aż 140 minut ujęcia imponuje przede wszystkim dlatego, że Victoria obejmuje kilka dość odległych od siebie lokacji i całkiem sporo postaci. Efektem jest jeden z ciekawszych filmowych tripów, oddający dynamikę pokręconej, nieprzespanej nocy.
„Makbet” (1982)
Zapowiadałem, że nie będzie to wyliczanka najdłuższych filmów, więc pora na przełamanie i ujęcie relatywnie krótkie, bo mające tylko 57-minut. Co więcej, nie obejmuje ono całości filmu. Wspominam o nim jednak, bo to przykład dość pionierski – w odróżnieniu od większości filmów realizowanych jednym ujęciem (i wszystkich pozostałych w tym zestawieniu) to pozycja już nie najmłodsza, bo pochodząca z 1982 roku, a do tego kręcona dla demoludowej telewizji. Reżyserem tej węgierskiej adaptacji sztuki Szekspira jest nie kto inny tylko Béla Tarr, dla którego Makbet jest uznawany za rodzaj przełomu artystycznego i wkroczenia na dobrze znaną kinomanom drogę „cesarza slow cinema”. Telewizyjny film otwiera klasycznie montowana sekwencja z napisami (ok. 5 minut), po czym następuje główne, nieprzerwane ujęcie liczące sobie godzinę bez trzech minut. Kontekst oraz impakt, jaki wywarł ten film pośrednio na kino awangardowe, sprawiają, że warto wspomnieć o nim, mówiąc o najdłuższych ujęciach.
„Rosyjska Arka”
Dwie dekady po Tarze inny tytan artystycznego kina slow zaproponował film w całości składający się z pojedynczego „tejku”. Mowa o Aleksandrze Sokurowie i jego Rosyjskiej Arce, w poetycki sposób kontemplującej rosyjską historię i krwawe dzieje Europy. Kostiumowy dramat, który zabiera widza w oniryczną podróż przez czas i miejsca, zogniskowane wokół Pałacu Zimowego, trwa 96 minut i jest to metraż osiągnięty tylko pojedynczym ujęciem kamery błądzącej wraz z bohaterami. Podobnie jak inne filmy Sokurowa to dzieło monumentalne, arcypoważne i z pewnością ugruntowujące jego pozycję w historii kina jako reżysera, po którym należy się spodziewać potężnych mastershotów.
„Noc w Londynie”
Okrzyknięta „jednym z najdziwniejszych filmów w historii” Noc w Londynie to film wyjątkowy z wielu powodów. Mockument śledzący perypetie niepokornego aktora Woody’ego Harrelsona (w tej roli on sam, również reżyserujący i odpowiedzialny za produkcję) nie tylko nakręcony jest jednym, nieco ponad stuminutowym ujęciem, ale również to pierwszy film w historii transmitowany na żywo do kin. Mówimy więc o pozycji, która nie tylko zrealizowana była w jednym podejściu, ale też podejściu równocześnie transmitowanym dla widzów. Aż dziwne, że dzieło Harrelsona z 2017 roku nie jest bardziej znane.
„Fish & Cat”
Wracamy do eksperymentalnego kina Azji i metraży powyżej dwóch godzin. Kolejnym filmem na jednym ujęciu, o którym chciałem wspomnieć, jest Fish & Cat – irański dramat kryminalny zrealizowany plenerowo w 2013 roku. Pojedyncze ujęcie, w którym opowiedziany jest film Shahrama Mokriego, trwa 134 minuty, co wówczas było rekordem w tej kwestii. W momencie premiery inspirowane prawdziwymi wydarzeniami w północnej części Iranu Fish & Cat zyskał uznanie za innowacyjność realizatorską, choć podobnie jak późniejsza Nieśmiertelność nie doczekał się szerszego rozgłosu – czy to w rodzimym Iranie, gdzie był pokazywany szerszej widowni jedynie kilkukrotnie, czy to na świecie.
„Agadam”
Podobnie jak Iran, Indie posiadają dwóch reprezentantów w tym tekście. Po kanadygijskej Dakshy warto wspomnieć o tamilskim Agadamie, horrorze w czasie rzeczywistym opowiadającym o natychmiastowym powrocie ducha zamordowanej kobiety. Liczący sobie dokładnie dwie godziny, trzy minuty i trzydzieści sekund jednego ujęcia film Mohamada Isaacka został po premierze w 2014 roku wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa jako najdłuższy film w historii, choć jak widać z samej tej listy, nie do końca pokrywa się to z rzeczywistością. Wskazuje to jednak, że popisanie się rekordowym mastershotem było jedną z głównych ambicji twórców, którzy w ten sposób wybili się w obfitej panoramie indyjskiego kina grozy. Sam koncept zresztą jest dobry i aż dziw, że więcej twórców horroru nie sięga po formułę czasu rzeczywistego w opowieściach o opętaniu i złych mocach.
„Utoya, 22 lipca”
Morderstwa dokonane przez Andersa Breivika 22 lipca 2011 roku były jednym z najbardziej wstrząsających zachodnią opinię publiczną aktem przemocy politycznej ostatnich dekad. Za filmowe rozliczenie z tymi wydarzeniami wzięli się niemal równocześnie Amerykanie (nieciekawy netflixowy dramat sądowo-psychologiczny 22 lipca Paula Greengrassa) i Norwegowie. Ci drudzy – a konkretnie Erik Poppe – zrobili to w dużo lepszy i dużo ciekawszy sposób, proponując całkowite skupienie się na perspektywie ofiar i przy okazji popisowy, 90-minutowy mastershot w Utoi. Pojedyncze ujęcie pracuje tu na efekt szoku i oszołomienia, które ma udzielać się widzom i choć nie rekordowe, nie jest tylko pustą zabawą formą i na pewno zapada mocno w pamięć (czym poniekąd wpisuje się w ten sam trend, co Dojrzewanie).
„Punkt wrzenia”
Stephen Graham chyba ma szczególne ciągoty do długich ujęć, bo przed głośnym Dojrzewaniem wystąpił w Punkcie wrzenia Philipa Barantiniego. Film ten wpisuje się w popularny ostatnio nurt „kuchennych rewolucji” (obok The Bear, Menu czy La Cociny) i za pomocą jednego, nieco ponad półtoragodzinnego ujęcia portretuje gwar kuchennego zaplecza renomowanej restauracji. Plener wdzięczny, a i wykonanie sprawne, choć można doszukać się mocnych inspiracji Barantiniego popularnymi trendami, a mastershot zapewne miał wyróżniać Punkt wrzenia na tle innych pozycji w nim się lokujących. Tak czy inaczej, osoby złaknione pokrewnych wrażeń estetycznych po Dojrzewaniu powinny po ten film zdecydowanie sięgnąć.