NEON GENESIS EVANGELION i END OF EVANGELION. Egzystencjalizm z mechami w tle
Psychoanaliza dla zaawansowanych
To ostatnie będzie jasne dla tych widzów, którym nieobce są nazwiska Freud, Jung, Fromm czy Lacan, i wkład, jaki wnieśli w zrozumienie zawiłości naszej psyche. Widzowie ci od razu zauważą, że Evangelion jest wielkim filmowym traktatem psychoanalitycznym, prawdopodobnie najdoskonalszym w historii kina i telewizji. Nie chodzi tu o psychoanalizę na poziomie symboli fallicznych i „zazdrości o penisa” (choć erotyczne napięcie między niektórymi postaciami odgrywa tu ważną rolę, a w End of Evangelion roi się od seksualnej symboliki), ale o jej najgłębszy, egzystencjalny wymiar. O wynikłą z psychoanalizy wizję człowieka jako istoty słabej i absolutnie samotnej, która nigdy nie będzie w stanie naprawdę do końca porozumieć się z drugim człowiekiem ani zrozumieć go i sama nigdy nie zostanie autentycznie zrozumiana. Istoty skazanej na wieczne rozdarcie między pragnieniem niezależności, niezbędnej dla zbudowania własnego „ja”, a potrzebą przynależności i akceptacji oraz prostym faktem, że jedynym sposobem na stworzenie stabilnego obrazu siebie jest ciągłe konfrontowanie go ze światem, nieustanne przeglądanie się w cudzych oczach. Istoty nieprzerwanie narażonej na pokusę ucieczki od wolności i odpowiedzialności, od lęku i bólu, jaki przynosi bycie osobną jednostką, ucieczki oznaczającej często utratę własnej woli i osobowości. NGE i E of E znakomicie ukazują to wszystko, podkreślając uniwersalny wymiar psychoanalitycznych dylematów i dokonując prawdziwie genialnego zabiegu, kiedy składają decyzję o rozwiązaniu tych problemów dla całej ludzkości w ręce bohatera, dla którego wybór między ucieczką a stawieniem czoła życiu, między rozpłynięciem się w zbiorowym umyśle a samotnością jako oddzielna istota stanowi podstawowy problem całej jego psychiki.
Podobne wpisy
Ten filozoficzny ciężar sam w sobie wystarczyłby, żeby uczynić Evangeliona jednym z najważniejszych anime, jakie powstały, równie istotne są jednak inne aspekty. Jak rewelacyjny design wielkich robotów i ich przeciwników, jak muzyka, z przebojową piosenką „Zankoku no tenshi no teze” obok kapitalnego wykorzystania muzyki klasycznej (drastyczna walka Asuki z „harpiami” z towarzyszeniem Bacha w E of E, czy ostatni Anioł puszczający ludzkości na do widzenia „Odę do radości” w serialu przeszły do historii). Jak fascynujące sceny doświadczanych przez bohaterów wizji – “Poemat Rei” to po dziś dzień jedna z moich ulubionych filmowych scen w ogóle. Jak świetni seiyuu, których talent wyjątkowo błyszczy na tle ich amerykańskich odpowiedników. Jak prowokacyjna gra z erotycznymi fantazjami męskich widzów, zwieńczona w głośnej, szokującej, początkowej scenie E of E, będącej odpowiednikiem wymierzenia im przez Anno potężnego ciosu w twarz. Animacja w serialu mogła się zestarzeć (zresztą, ze względów budżetowych nigdy nie była jakaś szczególna), brutalność i koszmarne obrazy z E of E mogą nie robić wielkiego wrażenia na widzach, którzy mają za sobą niektóre nowsze pozycje (Elfen Lied, Higurashi, Mnemosyne), ale siła, głębia i nowatorstwo tej opowieści nie zmniejszyły się ani trochę. Niedawno dzieło Anno powróciło zaś na usta fanów japońskiej animacji za sprawą kinowej tetralogii Rebuild of Evangelion opowiadającej całą historię na nowo. Dwie dotychczas zrealizowane części są jednymi z ważniejszych wydarzeń anime ostatnich lat. Przy całej ich względnej przystępności dla „dziewiczego” widza, przyjemność oglądania tych świetnych filmów nie będzie jednak pełna bez znajomości oryginału. Jest więc jeszcze jeden powód, by obejrzeć tę legendarną pozycję, by wraz z grupą zagubionych dzieci i równie zagubionych dorosłych zanurzyć się w głąb siebie i samemu poszukać odpowiedzi na pytania, na które nikt inny za nas nie odpowie.
Tekst z archiwum film.org.pl (20.09.2010).