Najpiękniejsze WIZUALNIE filmy ostatniej dekady
Kubo i dwie struny
https://www.youtube.com/watch?v=vex0gPFnBvM&t=2s
Ostatnie lata są wyjątkowo dobrym okresem dla miłośników animacji. Gatunek ten przeżywa odrodzenie, nie ma też mowy o monopolu jednego studia – ciekawe produkcje napływają z każdego zakątka świata, oferują różne rodzaje animacji i grafiki, a także wgląd w inne kultury. Cyfrowe techniki sprawiają, że animacje wyglądają coraz lepiej. Poziom szczegółowości, płynności i naturalności ruchów sprawia, że seans większości tego typu filmów jest po prostu ekstazą dla ludzkiego wzroku. Trudno wybrać jeden film i postawić go na piedestał, ale spróbujmy – Kubo i dwie struny to arcydzieło filmu animowanego łączące najlepsze tradycje animacji poklatkowej i cyfrowej techniki rejestracji i postprodukcji obrazu. Wrażenie robi nie tylko sam ruch postaci, ale także ich design. Twórcy Kubo powołali do życia miniaturowy świat, który wydaje się realny, prawdziwy i żywy.
Ida
Czarno-biały film zrealizowany w akademickim formacie 4:3 w większości w statycznych kadrach. Ryzykowne przedsięwzięcie okazało się być strzałem w dziesiątkę – chociaż nie można tu mówić o szczęściu. Ida jest bowiem dziełem kompletnie przemyślanym i dopracowanym w najmniejszych szczegółach, przynajmniej jeśli chodzi o warstwę wizualną. Zdjęcia doskonale korespondują tu z treścią, a ich piękno kontrastuje ze smutkiem bijącym z historii. Każdy kadr Idy wygląda jak analogowa fotografia rodem z lat sześćdziesiątych. Uwagę zwracają zwłaszcza umiejętnie wykorzystane relacje między przestrzenią a bohaterami – ci wydają się być zagubieni, oddzieleni i przytłoczeni przez dachy, sklepienia, bramy czy balustrady. Zadziwiające jest także to, jak żaden z kadrów nie marnuje nawet centymetra przestrzeni. Po raz kolejny polscy operatorzy dali się poznać światu jako mistrzowie kamery.
Mad Max: Na drodze gniewu
Przyzwyczajeni do postapokaliptycznej brzydoty widzowie, którzy mieli po raz pierwszy styczność z nowym Mad Maxem byli zapewne w ciężkim szoku, że oto wizja zrujnowanego świata wygląda… pięknie. Od dzieła George’a Millera trudno oderwać wzrok, co oczywiście było celowym zabiegiem. Film zaprojektowano w taki sposób, że ruch postaci na ekranie odbywa się w samym jego centrum, by nie trzeba było biegać wzrokiem po całym kadrze – a jeśli jakaś akcja wybiega poza środek, to kolejne cięcie montażowe przenosi ją w to samo miejsce. Sprytny sposób na wciągnięcie oglądającego w wydarzenia to jedno, ale my przecież nie o tym. Wizualna strona Mad Maxa niemal z miejsca stała się legendą. Dopieszczone kadry tętniące życiem, scenografia, rekwizyty i kostiumy, których poziom szczegółowości i misterności wykonania przekracza dalece wszystko, do czego się przyzwyczailiśmy, feeria kolorów i efektów bijąca z ekranu podczas każdej minuty trwania seansu. Jeśli jakiś film z ostatniej dekady lepiej wykorzystuje właściwości wizualnego medium, jakim jest kino – to proszę podać jego tytuł!