search
REKLAMA
Artykuł

NAJLEPSZE SOUNDTRACKI 2015, czyli co w muzyce piszczało

Jacek Lubiński

5 lutego 2016

REKLAMA

top_SW

Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Moc jest także z Johnem Williamsem i jego powrotem do gwiezdnej sagi. Wielu ten powrót nie usatysfakcjonował, a muzyka rozczarowała. Niemniej, wraz ze znikającymi na rozgwieżdżonym niebie żółtymi napisami, wciąż bez problemu wyzwala dziecięcą radość i przenosi do innego świata – potwierdza klasę w operowaniu emocjami tego wiekowego artysty, który nawet w słabszej formie jest wciąż lepszy od wielu innych mistrzów gatunku.

https://soundcloud.com/nicolay-silva-gulewicz/star-wars-the-force-awakensoriginal-soundtrack-main-title-reys-theme-snoke-and-the-jedi-steps

top_human

Human

Armand Amar i dokument to od dawna właściwie synonimy. Tym razem twórca ten pomaga przyjrzeć się, jak sam tytuł wskazuje, dominującemu gatunkowi naszej planety – ludziom. Czyni to z dużą gracją, wyczuciem, a kiedy potrzeba również rozmachem. Maestro zjadł już zęby na podobnych ilustracjach, także Human nie zaskakuje ani formą, ani świeżością, będąc często łudząco podobny do wcześniejszych prac gatunku, nie tylko Amara. Nie przeszkadza to jednak w delektowaniu się muzyką, która i tak prezentuje naprawdę wysoki poziom. 

top_Jupiter

Jupiter: Intronizacja

To był dobry rok dla Michaela Giacchina – od dawna nazywany następcą Williamsa, kompozytor znakomicie poradził sobie na wielu polach. Jupiter… okazał się finansową porażką, ale potężne, pełne przepychu i zjawiskowych tematów dwa krążki udowadniają, że nawet słabe filmy mogą poszczycić się wybitnie dobrą ścieżką dźwiękową. Z jednej strony całość sięga do korzeni hollywoodzkiego golden age’u, a z drugiej przypomina skrupulatnie stworzoną w najdrobniejszych detalach pracę koncertową, której ruchomy obraz nie jest w ogóle potrzebny. Niezapomniana, chóralno-symfoniczna przygoda, jakiej w kinie dawno nie było słychać. 

top_kopciuszek

Kopciuszek

Piękna, lotna, kwiecista, barwna, bogata tematycznie… Patrick Doyle świetnie wykorzystał swoją szansę na zilustrowanie kolejnej ekranizacji bajki „od zera do królowej balu”. Jego muzyka lśni tak na ekranie, jak i poza nim, i nawet jeśli miejscami jest aż nadto przesłodzona, to można jej wybaczyć drobne potknięcia. Cukrzykom odradzam, lecz wszyscy pozostali powinni być ukontentowani zwiewnymi melodiami, które sączą się z głośników. Słowem muzyka jak z obrazka.

https://soundcloud.com/airedel/28-strong

top_Krampus

Krampus. Duch Świąt

To natomiast soundtrack, który bezbłędnie czuje potrzeby ruchomego obrazu – potrafi jednocześnie przyprawić o ciarki na plecach, zagęścić atmosferę tajemnicy i rozbawić obraną formą. Ścieżka niełatwa w oderwaniu od filmu, gdyż mocno deskrypcyjna. Niemniej zrobiona z dużym polotem, wyobraźnią i sercem, potrafiąca zaskoczyć pewną świeżością materiału, doskonałym wyczuciem. Fanów kina grozy przekonywać na pewno nie trzeba.

top_uncle

Kryptonim U.N.C.L.E.

A to z kolei jedna z najciekawszych ilustracji filmowych ostatnich lat – pomysłowa, eklektyczna, lecz bynajmniej nie rozłażąca się stylistycznie. Szykowna, mająca dużo naturalnego uroku, a kiedy potrzeba, dynamiczna i ostra. Nad wyraz lotne połączenie piosenek z epoki, agresywnych wstawek à la Morricone oraz figlarnych, by nie rzec pociągających brzmień, których słucha się z niekłamaną przyjemnością. Bardzo dobre.

top_kung

Kung Fury

Lata 80. ostatnio coraz bardziej w modzie, a Kung Fury to jedna z flagowych retro produkcji, która odwołuje się do tamtej szalonej dekady. Album z filmu to coś, obok czego nie sposób przejść obojętnie, choć w zależności od preferencji estetycznych wrażenia mogą być różne. Nawet jednak zagorzali przeciwnicy kolorowej ery powinni przyznać, że ta muzyka tonie w czystej, niczym nieskrępowanej, dynamicznej rozrywce. Tu nie ma czasu na myślenie – to się autentycznie chłonie.

https://soundcloud.com/vhs1985/sets/kung-fury-soundtrack

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA