NAJLEPSZE SOUNDTRACKI 2015, czyli co w muzyce piszczało
Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy
Moc jest także z Johnem Williamsem i jego powrotem do gwiezdnej sagi. Wielu ten powrót nie usatysfakcjonował, a muzyka rozczarowała. Niemniej, wraz ze znikającymi na rozgwieżdżonym niebie żółtymi napisami, wciąż bez problemu wyzwala dziecięcą radość i przenosi do innego świata – potwierdza klasę w operowaniu emocjami tego wiekowego artysty, który nawet w słabszej formie jest wciąż lepszy od wielu innych mistrzów gatunku.
https://soundcloud.com/nicolay-silva-gulewicz/star-wars-the-force-awakensoriginal-soundtrack-main-title-reys-theme-snoke-and-the-jedi-steps
Human
Armand Amar i dokument to od dawna właściwie synonimy. Tym razem twórca ten pomaga przyjrzeć się, jak sam tytuł wskazuje, dominującemu gatunkowi naszej planety – ludziom. Czyni to z dużą gracją, wyczuciem, a kiedy potrzeba również rozmachem. Maestro zjadł już zęby na podobnych ilustracjach, także Human nie zaskakuje ani formą, ani świeżością, będąc często łudząco podobny do wcześniejszych prac gatunku, nie tylko Amara. Nie przeszkadza to jednak w delektowaniu się muzyką, która i tak prezentuje naprawdę wysoki poziom.
Jupiter: Intronizacja
To był dobry rok dla Michaela Giacchina – od dawna nazywany następcą Williamsa, kompozytor znakomicie poradził sobie na wielu polach. Jupiter… okazał się finansową porażką, ale potężne, pełne przepychu i zjawiskowych tematów dwa krążki udowadniają, że nawet słabe filmy mogą poszczycić się wybitnie dobrą ścieżką dźwiękową. Z jednej strony całość sięga do korzeni hollywoodzkiego golden age’u, a z drugiej przypomina skrupulatnie stworzoną w najdrobniejszych detalach pracę koncertową, której ruchomy obraz nie jest w ogóle potrzebny. Niezapomniana, chóralno-symfoniczna przygoda, jakiej w kinie dawno nie było słychać.
Kopciuszek
Piękna, lotna, kwiecista, barwna, bogata tematycznie… Patrick Doyle świetnie wykorzystał swoją szansę na zilustrowanie kolejnej ekranizacji bajki „od zera do królowej balu”. Jego muzyka lśni tak na ekranie, jak i poza nim, i nawet jeśli miejscami jest aż nadto przesłodzona, to można jej wybaczyć drobne potknięcia. Cukrzykom odradzam, lecz wszyscy pozostali powinni być ukontentowani zwiewnymi melodiami, które sączą się z głośników. Słowem muzyka jak z obrazka.
https://soundcloud.com/airedel/28-strong
Krampus. Duch Świąt
To natomiast soundtrack, który bezbłędnie czuje potrzeby ruchomego obrazu – potrafi jednocześnie przyprawić o ciarki na plecach, zagęścić atmosferę tajemnicy i rozbawić obraną formą. Ścieżka niełatwa w oderwaniu od filmu, gdyż mocno deskrypcyjna. Niemniej zrobiona z dużym polotem, wyobraźnią i sercem, potrafiąca zaskoczyć pewną świeżością materiału, doskonałym wyczuciem. Fanów kina grozy przekonywać na pewno nie trzeba.
Kryptonim U.N.C.L.E.
A to z kolei jedna z najciekawszych ilustracji filmowych ostatnich lat – pomysłowa, eklektyczna, lecz bynajmniej nie rozłażąca się stylistycznie. Szykowna, mająca dużo naturalnego uroku, a kiedy potrzeba, dynamiczna i ostra. Nad wyraz lotne połączenie piosenek z epoki, agresywnych wstawek à la Morricone oraz figlarnych, by nie rzec pociągających brzmień, których słucha się z niekłamaną przyjemnością. Bardzo dobre.
Kung Fury
Lata 80. ostatnio coraz bardziej w modzie, a Kung Fury to jedna z flagowych retro produkcji, która odwołuje się do tamtej szalonej dekady. Album z filmu to coś, obok czego nie sposób przejść obojętnie, choć w zależności od preferencji estetycznych wrażenia mogą być różne. Nawet jednak zagorzali przeciwnicy kolorowej ery powinni przyznać, że ta muzyka tonie w czystej, niczym nieskrępowanej, dynamicznej rozrywce. Tu nie ma czasu na myślenie – to się autentycznie chłonie.
https://soundcloud.com/vhs1985/sets/kung-fury-soundtrack